Oświadczenie, które niewiele wyjaśniło

NBP wydało we wtorek oświadczenie dotyczące wysokości zarobków swoich dyrektorów. Wydawało się, że komunikat utnie spekulacje na temat wysokości wynagrodzeń asystentek prezesa Adama Glapińskiego, które krążą od kilku dni w mediach. O wynagrodzeniach Martyny Wojciechowskiej i Kamili Sukiennik dowiedzieliśmy się jednak niewiele.

Ewa Raczko, zastępca dyrektora Departamentu Kadr NBP podkreśla, że żadna z pań nie zajmuje stanowiska asystentki. W Narodowym Banku Polskim nie występuje bowiem stanowisko asystentki Prezesa NBP - wskazywała. W wydanym oświadczeniu NBP zapewnia też, że żaden z dyrektorów nie otrzymuje wynagrodzenia w wysokości 65 tys. zł, a o takich właśnie pensjach pań od kilku dni donosi prasa.

 

 

Z przedstawionych informacji wynika, że miesięczne wynagrodzenie całkowite w kwocie 60.000 zł przekroczył tylko jeden z dyrektorów w NBP i miało to miejsce w czasie kadencji prezesa Marka Belki. Przeciętne wynagrodzenie brutto na stanowisku dyrektora w NBP (ustalone w oparciu o PIT) wyniosło w:

  • 2014 r. – 38 098 zł,
  • 2015 r. – 37 110 zł,
  • 2016 r. – 37 381 zł,
  • 2017 r. – 37 069 zł,
  • 2018 r. – 36 308 zł.

Podane dane to kwoty uśrednione dla wszystkich dyrektorów. Jeden zarabia więcej, drugi mniej. Wciąż jednak NBP odmawia odpowiedzi na pytanie o wynagrodzenie dwóch konkretnych pań. Raczko przyznała, że pani Wojciechowska może zarabiać więcej niż przeciętna, ale na pewno nie zarabia rewelacyjnych 65 tys. zł. Takie zarobki uzyskują prezesi. NBP podał przykłady: Hanna Gronkiewicz-Waltz w roku 1999 – 45 073 zł, Marek Belka w 2015 r. – 74 136 zł, Adam Glapiński w 2018 r. – 63 531 zł.

 


Czy w takim razie informacje o 65 tys. zł były nieprawdziwe?

Niekoniecznie. Informacje udostępnione przez NBP dotyczą wynagrodzenia uzyskiwanego z banku, czyli podstawy i nagród, premii oraz innych świadczeń, które przewiduje regulamin wynagradzania. Martyna Wojciechowska , która jest dyrektorem Departamentu Komunikacji i Promocji NBP jest też członkiem rady Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Oprócz wynagrodzenia w NBP kasuje więc dodatkową kwotę. Szacunki mówią o ok. 11 tys. zł.

Czy będzie jawność zarobków w NBP?

PO przygotowała i złożyła we wtorek w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne. Zakłada on m.in. zobowiązanie prezesa NBP, członków zarządu oraz osoby zajmujące kierownicze stanowiska w NBP do składania jawnych oświadczeń majątkowych. Projekty PO często lądują w koszu, ale tym razem może być inaczej. Wysokie pensje bolą Polaków, a to - tuż przed wyborami - nie może zostać obojętne. Odczuli to w minionym roku także parlamentarzyści i samorządowcy, kiedy po aferze z nagrodami dla ministrów w rządzie Beaty Szydło, szybko przegłosowano zmiany.

Czytaj też: Od września 2018 niższe zarobki parlamentarzystów >

Rzeczniczka PiS Beata Mazurek powiedziała w środę dziennikarzom, że nie jest usatysfakcjonowana wyjaśnieniami Narodowego Banku Polskiego w sprawie wysokości zarobków. Jak dodała, środowa konferencja NBP nie wyczerpuje tematu. Zapowiedziała, że jeśli nie będzie przeszkód formalnoprawnych, jej partia poprze projekt autorstwa PO w sprawie jawności zarobków w NBP. PO chce żeby Sejm zajął się nim na najbliższym posiedzeniu, zaplanowanym na dni 16-18 stycznia.