„Czy chciałby pan lecieć samolotem, który pilotuje 66-latek?” - pytała przedstawiciela Sejmu sędzia Teresa Liszcz. „Jeśli ta osoba miałaby pełne umiejętności psychofizyczne...” - odparł poseł Borys Budka (PO). Dodał, że wiek danej osoby sam w sobie nie uprawnia do tezy, że jest ona niezdolna do pracy.
Liszcz powołała się na badania, z których wynika, że w wieku powyżej 65 lat dziś pracuje jedynie 7,9 proc. mężczyzn i 3,2 proc. kobiet. „Jakie są podstawy, by przypuszczać, że po wydłużeniu wieku emerytalnego do 67 lat znajdzie się dla nich praca?” - indagowała posła.
„Gdyby ustawodawca brał pod uwagę tylko obecną sytuację na rynku pracy, to cała zmiana nie byłaby potrzebna” - odpowiedział Budka. Wskazał na grożącą w przyszłości zapaść na rynku pracy. Jego zdaniem, jeśli będzie nań wchodzić coraz mniej ludzi, to miejsca pracy dla osób starszych się znajdą.
Rząd motywował zmiany w ustawie o emeryturach z FUS bezpieczeństwem systemu emerytalnego - obecnie na jednego emeryta przypadają cztery osoby zdolne do pracy, a za 50 lat będą to tylko dwie osoby. Według rządu nie pozwoliłoby to ani na zapewnienie wypłat emerytur na odpowiednim poziomie, ani na zapewnienie wzrostu gospodarczego.(PAP)