Wcześniej w piątek Tusk przemawiając w Sejmie podczas debaty nad wnioskiem "S", nawiązał do pytania z wniosku referendalnego (czy Polacy opowiadają się za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego)i zwracając się do Dudy powiedział:
"Nie na tym polega odpowiedzialność przywódcy, panie przewodniczący, to jest tak łatwa rzecz, ja bym się, powiem szczerze, wstydził na pana miejscu podejmować tak łatwych zadań. Myślę, że nie po to pana wybierano na szefa Solidarności, aby się pan podejmował zadań, które właściwie jest w stanie wykonać każdy pętak, bo to jest najprostsze, co może być".
Wypowiedź ta wywołała wrzawę na sali sejmowej i marszałek Sejmu Ewa Kopacz ogłosiła krótką przerwę w obradach. Po jej zakończeniu premier z trybuny sejmowej powiedział, że w przerwie podszedł do Dudy i wyraził ubolewanie, jeśli dotknęło go "sformułowanie, które w sposób oczywisty nie dotyczyło jego osoby". Premier zapewnił, że ma najwyższy szacunek dla szefa NSZZ "Solidarność".
Po wystąpieniu szefa rządu głos zabrał Duda. "Ja tego naprawdę nie przyjąłem do siebie; to, że pan powiedział +pętak+ czy +pętaki+. Ja się tylko boję tego, żeby nie odebrały tego te dwa miliony ludzi, którzy podpisali się pod tym wnioskiem (o przeprowadzenie referendum - PAP) i te kilkadziesiąt tysięcy, które stoi przed Sejmem" - odpowiedział premierowi Duda.
"Ja tego absolutnie nie odbieram do siebie. Porozmawialiśmy, przyjąłem, właściwie nie trzeba przepraszać, bo ja się tam nie obrażam" - zaznaczył. Jak mówił, jest "chłop ze Śląska" i nie ma się na co obrażać. "Nie takie rzeczy my se tam mówili" - dodał.
Duda podkreślił, że żyjemy w państwie demokratycznym i każdy ma prawo mieć swoje zdanie. "Ja państwa zdanie szanuję. Szanowałem zdanie pana prof. Balcerowicza, jak przy OFE krytykował rząd, że przesuwa środki i nie nazywałem go +warchołem+, tak jak on nazwał mnie i związkowców Solidarności, którzy są przeciwko podnoszeniu wieku emerytalnego" - mówił szef "S".
"Myśmy, panie premierze, słyszeli kiedyś, jak na nas krzyczeli +warchoły+ - w Ursusie, Radomiu i to naprawdę boli" - powiedział. Zwrócił się do premiera, by stonować i rozmawiać o przyszłości Polek, Polaków i ich przyszłych emeryturach.
"Chciałem przypomnieć, panie premierze - przepraszam, że to tak zabrzmi - ale debatujemy, czy ma się odbyć referendum, a nie na temat, przepraszam, rzeczy, których de facto na tej debacie nie ma i nie powinny być istotne. Ale jeżeli ktoś nie jest przygotowany merytorycznie, to niestety tak to wygląda, ta debata" - stwierdził Duda.
Podkreślił, że w swoim wcześniejszym wystąpieniu starał się zasygnalizować problemy merytoryczne. "Bo i pan premier, i my wszyscy, jak tu siedzimy, chcemy tego samego - czyli aby przyszli polscy emeryci godnie żyli na swojej emeryturze za ich ciężką pracę" - powiedział.
Duda odniósł się też do słów premiera, że reformę emerytalną, która "polega na tym, że tyle, ile uzbieramy, tyle będziemy mogli podzielić na tych, którzy chcą korzystać ze świadczenia emerytalnego" wprowadzano w okresie, gdy w rządzeniu współuczestniczyła NSZZ "S". "Pamiętam, że w roku, w którym wprowadzano reformę emerytalną, rządziła Solidarność i Unia Wolności, moja ówczesna partia. Ja nie odwracam się plecami do tamtej reformy, staram się wyciągać żelazne konsekwencje z tego tytułu, że wówczas tę reformę wprowadzono" - mówił Tusk.
Duda stwierdził, iż dobrze, że premier "przyznał się", że był w Unii Wolności. "Chciałem powiedzieć, że AWS (Akcja Wyborcza Solidarność - PAP) to nie tylko związek zawodowy Solidarność. Związek zawodowy +S+ podjął wtedy bardzo ważne wyzwania - połączył skłócone partie polityczne na prawicy. I za to powinny partie polityczne do dziś związkowcom Solidarności dziękować" - oświadczył szef Solidarności.
Przewodniczący "S" przekonywał też, że związek nie jest przeciwny dłuższej aktywności Polaków, jednak - jak podkreślił - trzeba stworzyć ku temu warunki. "Panie premierze, więcej nie znaczy dłużej pracować. I o to nam chodzi" - tłumaczył. Podkreślił, że Polacy i tak pracują więcej niż inni pracownicy w UE.
Wcześniej dziennikarze pytali Dudę w Sejmie, co będzie, jeśli Sejm odrzuci wniosek o referendum. "Trudno. Ale ja mówię, że na dzisiejszym dniu się nie kończy, dopiero się dla nas zaczyna" - powiedział. Zapowiedział, że - jeśli argumenty "S" nie zostaną wzięte pod uwagę - po świętach zbierze się sztab protestacyjny Solidarności, by zastanowić się nad kolejnymi działaniami.
Duda pytany, czy jest zdziwiony tym, że podczas debaty nad wnioskiem referendalnym wicepremier, szef PSL Waldemar Pawlak siedział w ławach poselskich, nie rządowych, odparł, że "trochę" go to dziwi. "Ale to już nie wiem, pan Pawlak jest takim skromnym człowiekiem, który jak nie musi siedzieć tam, gdzie siedzi, to siedzi gdzie indziej" - stwierdził. (PAP)
sdd/ joko/ eaw/ gma/