Zdaniem Moniki Fedorczuk, eksperta ds. rynku pracy Konfederacji Lewiatan, pomysł oddzielenia ubezpieczenia zdrowotnego bezrobotnego nie jest nowy. Dzięki takiej zmianie zmalałaby liczba osób zarejestrowanych w urzędach pracy. Zostaną tam bowiem wyłącznie zainteresowani znalezieniem nowego zatrudnienia czy szkoleniem i nabyciem nowych kwalifikacji, które umożliwią podjęcie pracy. Nie wiadomo jednak, czy jednocześnie nie wzrośnie liczba osób bez ubezpieczenia zdrowotnego, jeśli prawo do niego będzie w ZUS ograniczone np. do kilku miesięcy od utraty zatrudnienia.

- Urzędy pracy nie będą się zajmowały tymi, którzy nie potrzebują i nie chcą ich usług, a ponadto zmniejszą się koszty administracyjne obsługi bezrobotnych (ograniczenie liczby przekazywanych danych pomiędzy ZUS a powiatowym urzędem pracy) – podkreśla Monika Fedorczuk. I dodaje: - Pamiętajmy jednak, że część osób trafia do pośredniaków z ośrodków pomocy społecznej. Nawet takich, które nie mają chęci czy możliwości podjęcia pracy (jednym z tytułów wypłaty zasiłku okresowego jest właśnie bezrobocie). W planowanej reformie milczeniem pomija się kwestię koordynacji systemu pomocy społecznej i wsparcia zatrudnienia.

Jak zauważa ekspert ds. rynku pracy Konfederacji Lewiatan, od lat wiadomo, że wiele osób zgłasza się do urzędów pracy jedynie w celu uzyskania ubezpieczenia zdrowotnego, ale nie są zainteresowane jego usługami, ale to wcale nie oznacza wprost, że nie szukają pracy. Może, jak twierdzi Fedorczuk, po prostu nie wierzą w to, że praca oferowana przez urząd pracy jest dla nich odpowiednia.