Powodem protestu jest spadające zatrudnienie i zamykanie kas biletowych obsługiwanych przez pracowników. Związkowcy od dawna narzekają na coraz niższe zatrudnienie - efektem ich obaw jest m.in. fakt, że odmawiają oni wykonywania jakichkolwiek nadgodzin będących efektem niewystarczającego kapitału ludzkiego. Zdaniem związkowców, władze TfL wiedziały o problemie od długiego czasu, nie zaproponowały jednak żadnego rozwiązania.
Strajk obejmie wszystkie linie metra nad Tamizą i potrwa 24h, obejmując również komunikację podczas porannych godzin szczytu w poniedziałek.