Prowadząc firmę, bardzo dużą uwagę trzeba zwracać na kontrahentów i proponowane przez nich udogodnienia, z których chcielibyśmy skorzystać, a co za tym idzie, także na umowy, które z nimi zawieramy. Zanim zdążymy skorzystać z zakupionego sprzętu czy sługi, okazać się może, że zostaliśmy oszukani. Nie chodzi tutaj nawet o samą umowę, bo ta była profesjonalnie przygotowana i przystaliśmy na wszystkie jej warunki. Chodzi jednak o to, co dzieje się po jej podpisaniu, czyli o wywiązanie się z niej i dopełnienie wszystkich nałożonych nią obowiązków. Pamiętajmy, że najlepszym sposobem na uniknięcie nieporozumień i problemów związanych z podpisaniem umowy z przedsiębiorcą, jest kontakt z prawnikiem.

Czytaj też: Umowy zawierane przez internet w imieniu przedsiębiorcy - potrzebna zmiana przepisu>>

Trzy modele umów

W polskim systemie prawnym istnieją trzy modele zawierania umów. Pierwszy to model wolnościowy, kiedy mamy pełną swobodę w zawieraniu umów, stosownie do art. 383 Kodeksu cywilnego. W takim przypadku obie strony są równe, oba podmioty mają te same prawa. Co ważne, dysponują takimi samymi uprawnieniami i są w ten sam sposób chronione przez prawo. Drugim rodzajem umów są umowy, w których jeden z parterów jest wyraźnie silniejszy, ma większe zasoby, dysponuje większym zapleczem: prawnym, finansowym, informacyjnym. Z natury takiej umowy wynika, że ta druga strona ma mocniejszą pozycję. W przypadku zawierania takich umów najważniejszym jest to, by były one sprawiedliwe, żeby pokazać tej słabszej stronie, że owszem, została zdominowana, ale to nie znaczy, że nie ma szansy na rozwój. Ostatnim modelem jest model monopolistyczny, który zakłada, że zawierana umowa w zasadzie nie podlega żadnym negocjacjom, chodzi tu na przykład o umowy kredytów bankowych, czy umowy o dostawę prądu. Wydaje się, że najwięcej kontrowersji budzi ten drugi model. No bo jak zachować standard sprawiedliwości w przypadku, gdy jedna strona stosunku ewidentnie dominuje?

 

Legalna pułapka

Wyobraźmy sobie sytuację, w której prowadząc jednoosobową działalność gospodarczą w branży stomatologicznej, zdecydowaliśmy się na zakup najnowszej i najnowocześniejszej technologii do kliniki. Technologia ta usprawni działanie kliniki i zapewni pacjentom najwyższy poziom świadczonych usług. Oczywiście, przed podjęciem ostatecznej decyzji, przez kilka miesięcy prowadzimy negocjacje z partnerami oraz przeprowadzamy testy dotyczące technologii. Partnerzy od pierwszego zdania zapewniają nas, że przeprowadzą nas przez te trudne początki, zorganizują szkolenia dla nas i personelu kliniki, obiecują, że nie zostaniemy z tą najnowocześniejszą technologią sami, obiecują wsparcie na każdym kroku, zapewniają serwis techniczny i sprzęt zastępczy, gdyby coś poszło nie tak. I na pierwszym etapie wprowadzania tych nowych rozwiązań, wszystko to miało być za darmo.

Umowa sprzedaży technologii obejmuje tak naprawdę cały pakiet, w którego skład wchodzą: komputer z unikalnym oprogramowaniem do tworzenia strategii pracy, modelowania uzupełnień protetycznych, skaner laboratoryjny, frezarka, piec do syntetyzacji oraz pakiet materiałów serwisowych. Ponadto, w ramach zawieranej umowy, partnerzy mają świadczyć usługi wsparcia technicznego poprzez: szkolenie podczas instalacji, szkolenie po instalacji na życzenie kliniki, sesje kontrolne i serwisowe, usługi wsparcia na zasadzie bezpłatnego przejęcia lub wykonania zastępczego lub dostarczenia sprzętu w razie awarii.  Chodzi więc o otrzymanie wieloskładowego narzędzia obejmującego technologię, sprzęt, usługi, wsparcie techniczne, wiedzę i umiejętności jego użycia. Przedmiotem umowy jest zatem zarówno dostarczenie sprzętu, technologii oraz przede wszystkim jej wdrożenie do działania w klinice, tak aby klinika posiadła pełną wiedzę do samodzielnego wykonywania projektów protetycznych, przy wykorzystaniu zakupionego sprzętu.

Partnerzy, z którymi podpisujemy umowę sprzedaży technologii, wydają się być dostępni, uczciwi, oddani swojej pracy. Tworzą wizję partnerstwa, równości i obopólnych korzyści. Wielokrotnie podkreślają, że zapewniają wsparcie na każdym etapie wdrażania nowej technologii. Początkowo współpraca zapowiada się obiecująco. Niestety, obietnicą są tylko problemy, które zaczęły się piętrzyć na etapie realizacji umowy. 

Dostarczony komputer wraz oprogramowaniem i technologią nie pozwalał na realizowanie zaawansowanych projektów protetycznych we własnym zakresie przez klinikę. W toku prób instalacji dochodziło do zacięć systemu i awarii urządzeń, zawieszania się ich pracy. System informował o błędach działania i o braku możliwości zrealizowania prac. Z poziomu kliniki, nie dało się tych problemów rozwiązać. Potrzebne było gwarantowane przez partnerów wsparcie techniczne i pomoc w usunięciu awarii.

Po zasygnalizowaniu problemu, zostajemy jednak pozostawieni sami sobie. Partnerzy odmawiają kontaktu pomimo wielokrotnego zgłaszania problemu. Nie przeprowadzono umówionych szkoleń podczas, jak i po instalacji. Nie wykonano dalszych sesji kontrolnych i serwisowych, które także były wskazane jako gwarancja uczciwej i rzetelnej współpracy. Nie miały miejsca także żadne usługi mające na celu wsparcie w przejęciu lub wykonaniu zastępczego lub dostarczenia sprzętu w razie awarii. Całe zaplecze serwisowe musiało zostać zrealizowane odpłatnie na rynku ze względu na bierność partnerów. Dostarczony sprzęt wraz z technologią okazał się w perspektywie długoterminowej bezużyteczny, co do możliwości jego efektywnego, komercyjnego wykorzystania przez klinikę na korzyść jej pacjentów.

Co robić?

Ze względu na niemożność porozumienia się z partnerami biznesowymi, decydujemy się na odstąpienie od umowy. Jest to możliwe dzięki ochronie z tytułu rękojmi oraz uprawnienia do odstąpienia od umowy, zawartych w przepisach Kodeksu cywilnego. To jednak nie wystarczy. Skoro przepisy prawa cywilnego chronią nas i dają szansę na wyjście z tej sytuacji tylko w części, to może warto zastanowić się, czy zastosowanie znajdą przepisy prawa karnego w zakresie oszustwa? Czy można wówczas mówić o przemocy gospodarczej? O wykorzystaniu? A może o czynie nieuczciwej konkurencji?

Oszustwo

Najdalej idącym, ale może dzięki temu najbardziej skutecznym rozwiązaniem, okazać się może złożenie na policji lub w prokuraturze zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa oszustwa z art. 286 Kodeksu karnego (dalej: k.k.), przez naszych partnerów biznesowych, w zakresie wprowadzenia w błąd i dalej – niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Prokuratura jest podmiotem, który może chronić przedsiębiorców, którzy właśnie w ten sposób zostali postawieni pod ścianą, w sytuacji de facto bez wyjścia.

Na gruncie art. 286 k.k. w orzecznictwie wskazywano, że wprowadzenie w błąd oznacza zachowanie prowadzące do wywołania (powstania) u danej osoby błędu, a więc fałszywego odzwierciedlenia rzeczywistości w świadomości tej osoby, przy czym przed podjęciem działania przez sprawcę pokrzywdzony nie ma błędnego wyobrażenia o rzeczywistości. Innymi słowy, w sytuacji wprowadzenia w błąd sprawca wywołuje w świadomości pokrzywdzonego fałszywe wyobrażenie (rozbieżność między rzeczywistością a stanem świadomości) o rzeczywistości (wyrok SN z dnia 2 grudnia 2002 r., IV KKN 135/00). Nieprawidłowe odzwierciedlenie rzeczywistości w świadomości rozporządzającego mieniem ma więc stanowić rezultat podejmowanych przez sprawcę działań (wyrok SN z dnia 27 października 1986 r., II KR 134/86, OSNPG 1987, nr 7, poz. 80). Dla zaistnienia przestępstwa oszustwa nie jest także konieczne aby dla wprowadzenia w błąd sprawca podejmował szczególne czynności, polegające na działaniu podstępnym lub chytrym. Dla uznania, że mamy do czynienia z wprowadzeniem w błąd, wystarczające jest każde, jakiekolwiek działanie, które może doprowadzić do powstania błędnego wyobrażenia o rzeczywistości u osoby rozporządzającej mieniem (postanowienie SN z dnia 26 czerwca 2003 r., V KK 324/02, LEX nr 80291). W przyjętym w polskim prawie karnym kształcie znamion klasycznego oszustwa nie zawarto żadnych dodatkowych elementów dotyczących sposobu wprowadzenia w błąd czy też określających charakter i rodzaje błędu (wyrok SA w Krakowie z dnia 4 marca 2015 r., II Aka 267/14, LEX nr 1665810).

Fundamentalne znaczenie dla prawnokarnej oceny zachowania kontrahentów, ma wyznaczenie granicy między wypełnieniem znamion ustawowych czynu opisanego w art. 286 par. 1 k.k. a niedopełnieniem zobowiązania wynikającego z umowy. Podstawowym kryterium służącym takiemu rozgraniczeniu jest istnienie w chwili zawierania umowy, wymaganego przez przepis karny, zamiaru bezpośredniego (i to zamiaru o stosownym zabarwieniu).

Nie każda przecież, nawet nierzetelna, realizacja stosunku zobowiązaniowego oznacza automatycznie zrealizowanie znamion oszustwa. Brzmienie art. 286 par. 1 k.k. wskazuje na to, że oszustwo klasyczne można popełnić tylko umyślnie, i to w dodatku tylko z zamiarem bezpośrednim, czyn ten należy bowiem do celowościowej odmiany przestępstw kierunkowych k.k. a niedopełnieniem zobowiązania wynikającego z umowy. Podstawowym kryterium służącym takiemu rozgraniczeniu jest istnienie w chwili zawierania umowy, wymaganego przez przepis karny, zamiaru bezpośredniego (i to zamiaru o stosownym zabarwieniu). Nie każda przecież, nawet nierzetelna, realizacja stosunku zobowiązaniowego oznacza automatycznie zrealizowanie znamion oszustwa.

Niełatwo udowodnić oszustwo

Brzmienie art. 286 par. 1 k.k. wskazuje na to, że oszustwo klasyczne można popełnić tylko umyślnie, i to w dodatku tylko z zamiarem bezpośrednim, czyn ten należy bowiem do celowościowej odmiany przestępstw kierunkowych. Takie, a nie inne ukształtowanie strony podmiotowej powoduje trudności dowodowe dla organów procesowych, muszą one bowiem wykazać sprawcy zamiar bezpośredni kierunkowy co do celu działania oraz co do podejmowanych przez niego środków i metod. Jest to konsekwencja przyjęcia poglądu, że zamiar sprawcy musi obejmować wszelkie przejawy jego oszukańczego zachowania (całą stronę przedmiotową), gdyż w sytuacji braku świadomości sprawcy choćby co do jednego tylko elementu konstrukcyjnego przestępstwa oszustwa klasycznego, nie można przypisać odpowiedzialności za ten czyn.

Dla przypisania odpowiedzialności za oszustwo klasyczne charakterystyczne jest to, że nie jest wymagana świadomość pokrzywdzonego o doznanej krzywdzie i jego chęć zdemaskowania sprawcy, gdyż rozstrzygające znaczenie ma tutaj nie stan uświadomienia sobie przez pokrzywdzonego opłacalności przedsiębranych przez niego czynności, lecz zamiar przestępny oszusta (M. Nawrocki „Przestępstwo oszustwa klasycznego a bezprawie cywilne Palestra 11-12/2011 str. 87 i cyt. tam orzecznictwo i literatura). Słusznie zatem Sąd Najwyższy uznał, że niewywiązanie się z zobowiązania zapłaty wynagrodzenia za zamówione dzieło może uzasadniać odpowiedzialność karną na podstawie art. 286 § 1 k.k., jeżeli wyczerpane zostały znamiona przestępstwa określonego w tym przepisie, tzn. wtedy, gdy sprawca działał w celu osiągnięcia korzyści majątkowej za pomocą wprowadzenia w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania (uchwała SN z 24 stycznia 1973 r., VI KZP 69/72 (Lex Polonica nr 305689),  podstawowym kryterium rozgraniczenia przestępstwa oszustwa (art. 286 § 1 k.k.) od niewywiązania się z zobowiązania o charakterze cywilnoprawnym jest wykazanie, że w chwili zawierania zobowiązania (umowy) sprawca działał w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, tj. dążył do uzyskania świadczenia przez wprowadzenie w błąd lub wyzyskanie błędu co do okoliczności mających znaczenie dla zawarcia umowy, mając świadomość, że gdyby druga strona umowy znała rzeczywisty stan, nie zawarłaby umowy lub nie zawarłaby umowy na tych warunkach, na jakich została zawarta (wyrok SA w Szczecinie z dnia 12 października 2017 r. II Aka 128/17 Lex nr 2412812).

Czyn nieuczciwej konkurencji

Istotnym może okazać się także złożenia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia czynu nieuczciwej konkurencji polegającego na wykorzystaniu dominującej pozycji wobec kontrahenta i przymusowego położenia kontrahenta w celu uzyskania nienależnych świadczeń finansowych Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

W orzecznictwie utrwalony jest pogląd, iż czynem nieuczciwej konkurencji jest zachowanie, którego nie można zakwalifikować zgodnie z art. 5-17 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (dalej: u.z.n.k.), jeżeli jest sprzeczne z prawem lub dobrymi obyczajami, a ponadto narusza interes przedsiębiorcy lub klienta bądź mu zagraża (wyrok SN z 4 listopada 2011 r. I CSK 796/10), uznanie konkretnego czynu za akt nieuczciwej konkurencji wymaga ustalenia, na czym określone działanie polegało, oraz zakwalifikowania go pod względem prawnym przez przypisanie mu cech deliktu ujętego w ramach Rozdziału 2 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji ("Czyny nieuczciwej konkurencji", art. 5-17) lub deliktu w nim nieujętego, lecz odpowiadającego hipotezie art. 3 ust. 1 ustawy (wyrok SN z 22 października 2002 r. III CKN 271/01).

W pierwszej kolejności rozważyć należy, czy zachowania osób, z którymi zawarliśmy umowę, są zachowaniami naruszającymi dobre obyczaje. Przedmiotowe pojęcie jest klauzulą generalną, nie ma w polskim ustawodawstwie legalnej definicji, lecz w orzecznictwie opracowano kryteria definiujące zachowania mieszczące się w ramach dobrych obyczajów. W wyroku z 18 lutego 2016 r. (II CSK 282/15 OSNC 2017/1 poz. 10) SN wskazał, że „przesłanka sprzeczności z dobrymi obyczajami przewidziana w art. 3 ust. 1 u.z.n.k. służy prawidłowości rozstrzygnięć przez odwołanie do znanych społecznych wartości, uelastycznieniu ocen mających uzasadnienie aksjologiczne. Służy ona kwalifikowaniu działań podmiotów występujących w obrocie w kategoriach słuszności, ale podstawą wartościowania czynu nieuczciwej konkurencji z powołaniem na tę klauzulę powinna być obiektywna ocena określonego działania naruszającego interes innego przedsiębiorcy w indywidualnym stanie faktycznym (…) dobre obyczaje to swoistego rodzaju normy moralne i zwyczajowe mające zastosowanie m.in. w działalności gospodarczej, do których prawo odsyła, a które przez to nie mieszczą się w ramach systemu prawa”. W świetle powyższych stwierdzeń zachowania sprzedającego w postaci nierealizowania zobowiązań umownych, wykorzystywanie przymusowego położenia kontrahenta w celu uzyskania korzyści finansowych są zachowaniami naruszającymi dobre obyczaje. Oczywistym jest również, że takie zachowanie naruszyło nasze interesy, co wynika z niemożności korzystania z zakupionego sprzętu przy równoczesnej konieczności spłacania rat kredytu.

Jak czuć się bezpiecznie w przypadku zawierania umowy z silniejszym partnerem?

Dobrym rozwiązaniem dla tego typu sytuacji może być zawarcie umowy typu smart. To taki rodzaj umowy, który nakłada na dwie strony stosunku obowiązek rozwiązywania problemów, a nie np. płacenie kar przez słabszy podmiot. Chodzi o polubowne rozwiązywanie konfliktów, a nie generowanie ich. To znacznie ogranicza wykorzystanie pozycji podmiotu dominującego nad tym słabszym. Jest to stosunkowo nowy trend, który dopiero znajduje swoje miejsce na polskim rynku. Pamiętać należy, że niezależenie jednak od rodzaju zawieranej umowy, uczestnicy stosunku powinni zachowywać się profesjonalne, traktować partnerów sprawiedliwie i uczciwie, podchodzić do każdej sprawy indywidualnie i grać fair play.

Autorzy: Kamil Jasiński, adwokat, partner zarządzający w  Jasiński&Partnerzy Kancelaria Adwokacka w Warszawie, 

Jacek Olech

Agnieszka Porębska, prawnik, doktorantka na Akademii Łazarskiego 

Agnieszka Porębska