Pierwsza prezes Sądu Najwyższego przedstawiła zestaw zagadnień, które należy rozstrzygnąć w sprawach kredytów powiązanych z kursem waluty obcej dla zapewnienia jednolitości orzecznictwa.  Dobrze, że te kwestie zostały postawione pod rozstrzygnięcie składu całej Izby Cywilnej SN, jednak treść uzasadnienia tych pytań nasuwa niedosyt, głównie ze względu na niedostateczne uwzględnienie wykładni przepisów UE dokonywanej przez TSUE, jak również pominięcie niektórych istotnych wad umów kredytów powiązanych z kursem waluty obcej.

Przedstawione pytania całkowicie też abstrahują od kwestii rzetelnej informacji o ryzyku, a zakładają, że jedyny zarzut dotyczy swobody banku w ustalaniu kursów stosowanych do przeliczeń zobowiązań z umowy kredytu. Jest to bardzo zawężające ujęcie, gdyż praktyka pokazuje, że banki przede wszystkim nie dopełniły obowiązku informacyjnego, a rzetelnie poinformowany kredytobiorca nigdy nie zawarłby takiej umowy (na co słusznie zwrócił uwagę SN w wyroku z 29 października 2019 r., IV CSK 309/18).

W rezultacie niezależnie od treści przyjętej uchwały w odpowiedzi na zadane pytania, sądy muszą dodatkowo badać czy zgodnie z wymogami stawianymi przez zasady współżycia społecznego oraz unijny wymóg przejrzystości (transparentności), umowa oraz towarzyszące jej informacje była jasna i zrozumiała dla konsumenta, w tym zwłaszcza co do oceny skutków ekonomicznych (w zakresie stawianych wymogów patrz wyrok TSUE z 20.09.2017 r. , C-186/16 Andriciuk,  ECLI:EU:C:2017:703; wymogi informacyjne na gruncie prawa polskiego, patrz wyrok TK z 26.01.2005 r., P 10/04). Należy przy tym zauważyć, że trudno będzie uznać, że umowa była przejrzysta dla konsumenta co do jej skutków, w sytuacji gdy właśnie ocena jakie właściwie są skutki takiej umowy muszą być rozstrzygane w drodze uchwały przez całą Izbę Cywilną Sądu Najwyższego. Zarzuty takie należy również rozpoznać w tych rzadkich przypadkach, gdy klauzule indeksacyjne w umowie kredytu były sformułowane poprzez odwołanie się do niezależnego od banku miernika wartości, np. w postaci kursu NBP. Przenalizujmy jednak każde z sześciu pytań.

Pytanie pierwsze: Czy w razie uznania, że postanowienie umowy kredytu indeksowanego lub denominowanego odnoszące się do sposobu określania kursu waluty obcej stanowi niedozwolone postanowienie umowne i nie wiąże konsumenta, możliwe jest przyjęcie, że miejsce tego postanowienia zajmuje inny sposób określenia kursu waluty obcej wynikający z przepisów prawa lub zwyczajów?

Analizę tego zagadnienia należy rozpocząć od stwierdzenia, że dotychczas przyjmowano w orzecznictwie SN, że postanowieniem nieuczciwym, a przez to niedozwolonym i bezskutecznym wobec konsumenta jest postanowienie ważne, a więc nie będące sprzeczne ani z przepisem ustawy ani z zasadami współżycia społecznego (uchwała SN z 13.01.2011 r., III CZP 119/10).

Tymczasem, jak stwierdzono w uzasadnienieniu, chodzi tu o „postanowienia umów kredytów indeksowanych i denominowanych, które zezwalają bankowi w istocie na dowolne określenie kursu waluty obowiązującego przy wypłacie i spłacie kredytu” (s. 4). Tego typu postanowienia powinny być oceniane w pierwszej kolejności jako postanowienia nieważne, stojące w sprzeczności z istotą zobowiązania (patrz wyrok SN z 1.04.2011 r., III CSK 206/10, postanowienie SN z 21.02.2018 r., I CSK 628/17; patrz również wyrok SA w Warszawie z 10.10.2017 r., VI ACa 726/16 oraz z 23.10.2019 r., V ACa 567/18; patrz także pytanie prawne skierowane do SN przez SA w Warszawie w sprawie VI ACa 1006/19). W takiej sytuacji nieważność tego postanowienia prowadziłaby do nieważności całej umowy, na podstawie art. 58 § 3 kc., gdyż niewątpliwie z punktu widzenia banku, twórcy wzorca umownego, postanowienia dotyczące przeliczeń miały charakter istotny, bez których umowa nie zostałaby zawarta.

Zobacz wzór dokumentu w LEX: Ugoda w sprawie wzajemnych roszczeń banku i kredytobiorcy dotyczących kredytu walutowego (frankowego) >

Jednocześnie należy mieć na uwadze ochronny aspekty Dyrektywy 93/13 w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich, który wyraża się w zasadzie utrzymania umowy w mocy po eliminacji postanowień nieuczciwych. Celem dyrektywy jest bowiem zapewnienie konsumentom możliwości korzystania z usług na uczciwych warunkach, a nie tylko unieważnianie nieuczciwych umów, co w efekcie mogłoby doprowadzić do niemożności zawarcia i wykonania przez konsumenta jakiejkolwiek umowy (patrz motyw 4 i 20 dyrektywy 93/13).

Dlatego mając na uwadze konieczność wykładni prounijnej należy skłaniać się do przyjęcia, że art. 3851 § 2 kodeksu cywilnego stanowi przepis szczególny w rozumieniu art. 58 § 1 kc., wyłączający stosowanie normy art. 58 § 3 kc., a więc nakazujący dalsze wykonywanie umowy dalej, jeżeli wadliwością dotknięte jest tylko takie postanowienie, które może zostać wyeliminowane jako postanowienie nieuczciwe, a po takiej eliminacji pozostała część umowy jest ważna (za takim kierunkiem wykładni w odniesieniu co do zbiegu naruszania przez postanowienie abuzywne zarówno dobrych obyczajów jak i zasad współżycia społecznego opowiedział się A. Grebieniow, K. Osajda, Kredyty walutowe. Węzłowe zagadnienia, Studia i Analizy Sądu Najwyższego, Tom VII, Warszawa 2019 r., s. 33). Taka wykładnia jest możliwa oczywiście wyłącznie w obrocie konsumenckim. Dlatego w sytuacji w której umowa została zawarta z nie-konsumentem, skutkiem nieważności postanowienia dającego jednej ze stron dowolność w wyznaczaniu wysokości zobowiązania będzie nieważność zarówno takiego postanowienia, jak i w konsekwencji nieważność całej umowy.

W zakresie umów z konsumentami można natomiast przyjąć, że wadliwość polegająca na wyznaczaniu kursów przez bank może być usunięta w drodze eliminacji takiego postanowienia i wykonywania umowy dalej.

Po tych uwagach wstępnych przechodzimy już do treści postawionego zagadnienia prawnego. Odpowiedzi na to zagadnienie nie sposób udzielić nie odnosząc się do wyroku TSUE z 3.10.2019 r., C-260/18 (Dziubak). W tym bowiem orzeczeniu TSUE odniósł się do kwestii uzupełniania umowy i odpowiadając na pytania Sądu Okręgowego w Warszawie na tle umowy kredytu indeksowanego, stwierdził, że:  Artykuł 6 ust. 1 dyrektywy 93/13 należy interpretować w ten sposób, że stoi on na przeszkodzie wypełnieniu luk w umowie, spowodowanych usunięciem z niej nieuczciwych warunków, które się w niej znajdowały, wyłącznie na podstawie przepisów krajowych o charakterze ogólnym, przewidujących, że skutki wyrażone w treści czynności prawnej są uzupełniane w szczególności przez skutki wynikające z zasad słuszności lub ustalonych zwyczajów, które nie stanowią przepisów dyspozytywnych lub przepisów mających zastosowanie, jeżeli strony umowy wyrażą na to zgodę.”. 

Stanowisko TSUE należy rozumieć w kontekście wyroku TSUE z 30.04.2014 r. C-26/13 (Kasler), gdzie możliwość dopuszczenia uzupełnienia umowy ograniczono do przypadków, gdy upadek umowy jest dla klienta niekorzystny, co w efekcie może powodować, że kwestionowanie postanowień nieuczciwych będzie dla niego niekorzystne, a więc nie skorzysta praktycznie z ochrony przewidzianej prawem UE.

W świetle wykładni TSUE należy stwierdzić, że proces oceny umowy powinien wyglądać następująco. Postanowienia nieuczciwe są bezskuteczne wobec konsumenta, a więc traktuje się je jak nienapisane. Należy przy tym zauważyć, że przez postanowienie umowne należy rozumieć pewną całość normatywną, a więc postanowienie regulujące dane zagadnienie. Nie jest natomiast dopuszczalne uznanie tylko części postanowienia za nieuczciwe, przy pozostawieniu pozostałej części w mocy. Równałoby się to bowiem niedopuszczalnej modyfikacji umowy (patrz wyrok TSUE z 26 marca 2019 r., C-70/17 i C-179/17 Abanca Corporación Bancaria i Bankia,pkt 55. Koncepcja ta zwana również „redukcją utrzymującą skuteczność” jest również jednoznacznie odrzucana przez polską doktrynę prawa. W orzecznictwie TSUE dopuszcza się jednak wyjątek dla sytuacji, w której warunek umowny składa się w istocie z kilku odrębnych postanowień, które stosuje się niezależnie, a wiec wykreślenie jednego z nich nie modyfikuje treści pozostałych).

Jeżeli umowa może być wykonywana bez tych postanowień, to należy ją wykonywać. Ocena możności wykonania umowy dokonywana jest przez sąd krajowy w oparciu o przepisy krajowe, mając na względzie okoliczności obiektywne, bez uwzględniania interesu ekonomicznego stron umowy (tak TSUE m.in. w wyrokach: z  14 czerwca 2012 r. w sprawie C-618/10, Banco Español de Crédito przeciwko Joaquín Calderón Camina, pkt 66 - 69; z 30 maja 2013 r. w sprawie Asbeek Brusse, pkt 57, 60; z 21 stycznia 2015 r. w połączonych sprawach C-482/13, C-484/13, C-485/13 i C-487/13, Unicaja Banco i Caixabank, pkt 28; z 26 stycznia 2017 r. w sprawie C- 421/14, Banco Primus przeciwko Jesús Gutiérrez García, pkt 71; z 21 kwietnia 2016 r. w sprawie C-377/14, Ernst Georg Radlinger, Helena Radlingerová przeciwko Finway, pkt 97).

Jeżeli jednak umowa nie może być wykonywana dalej, to należy rozważyć czy jej upadek jest w interesie konsumenta czy też nie. W tej mierze decydujące zdanie ma konsument, to on bowiem przez zgłaszane przez siebie roszczenia i zajmowane stanowisko w procesie ostatecznie określa czy akceptuje skutek w postaci upadku umowy czy też nie (tak jednoznacznie TSUE w wyroku z 3 października 2019 r. w sprawie C-260/18, Dziubak, pkt 50-51). Jeżeli konsument akceptuje upadek umowy, to skutek taki następuje.

Jeżeli jednak konsument nie wyrazi zgody na upadek umowy, to dopiero wówczas sąd krajowy zyskuje kompetencję, aby rozważyć uzupełnienie umowy o przepisy dyspozytywne. Chodzi przy tym nie o ogólne zasady prawa cywilnego (jak na przykład zasady współżycia społecznego, uczciwość w obrocie, zwyczaje), lecz przepisy w sposób modelowy regulujące dany typ umowy. Takie przepisy „mają bowiem odzwierciedlać równowagę, którą prawodawca krajowy starał się ustanowić między całością praw i obowiązków stron określonych umów na wypadek, gdyby strony albo nie odstąpiły od standardowej normy ustanowionej przez ustawodawcę krajowego dla danych umów, albo wyraźnie wybrały możliwość zastosowania normy wprowadzonej w tym celu przez ustawodawcę krajowego” (TSUE w wyroku z 3 października 2019 r. w sprawie C-260/18, Dziubak, pkt 60-61).

Odnosząc powyższe rozważania TSUE do kredytów powiązanych z kursem waluty obcej, należy rozważyć po pierwsze czy umowa rzeczywiście nie może być wykonywana dalej bez indeksacji, po drugie czy upadek umowy rzeczywiście jest niekorzystny dla konsumenta, a po trzecie czy w polskim prawie istnieją jakiekolwiek przepisy dyspozytywne odnoszące się do kredytów indeksowanych lub denominowanych. Dopiero pozytywna odpowiedź na wszystkie trzy pytania pozwala szukać przepisów dyspozytywnych.

Pierwsza przesłanka, a więc możliwość wykonywania umowy dalej jest omawiana szerzej poniżej. Druga przesłanka, a więc ewentualna niekorzystność upadku umowy dla konsumenta musi być oceniana ad casu, w zależności od stanowiska danego konsumenta w konkretnej sprawie. Jest przy tym oczywiste, że jeżeli konsument dochodzi nieważności umowy, to ocenia jej upadek za korzystny dla siebie i nie ma konieczności zajmowania przez niego dodatkowego stanowiska w tej sprawie. Stanowisko konsumenta może być natomiast konieczne, jeżeli sąd z urzędu dochodzi do wniosku, że skutkiem kontroli incydentalnej umowy może być jej upadek i nie jest pewny czy jest to w interesie konsumenta.

W takiej sytuacji konieczne będzie poznanie stanowiska konsumenta i ewentualne poszukanie przepisów dyspozytywnych, które mogłyby znaleźć zastosowanie. Należy przy tym pamiętać, że TSUE wymaga, aby były to przepisy w sposób modelowy regulujący dany typ umowy, w związku z czym trudno będzie je znaleźć przed wejściem w życie tzw. ustawy antyspreadowej z 26 sierpnia 2011 r., gdyż wcześniej pojęcia te w ogóle nie występowały w języku prawnym. Również jednak i ustawa antyspreadowa nie wprowadziła żadnych przepisów dyspozytywnych, a przeciwnie, określenie zasad ustalania kursu wymiany walut ustanowiła elementem przedmiotowo istotnym umowy kredytu indeksowanego (denominowanego) w dodanym art. 69 ust. 2 pkt 4a prawa bankowego. Tym samym, brak skutecznego określenia zasad ustalania kursu w umowie zawartej po wejściu w życie ustawy antyspreadowej musiałby skutkować stwierdzeniem nieważności takiej umowy.

Dodatkowo, ustawa antyspreadowa nie działa wstecz, a więc nie dotyczy umów już zawartych w tej części, która już została wykonana, a może mieć znaczenie wyłącznie dla przyszłych spłat – w tym zakresie ustawa dała bowiem możliwość spłaty w walucie indeksacji (art. 4 i 5 ustawy). Polska ustawa antyspreadowa różni się więc znacząco od rozwiązania węgierskiego, które z mocą wsteczną dokonało wszystkich przeliczeń zobowiązań wynikających z umów kredytów na podstawie kursu Narodowego Banku Węgier. Jak uznał TSUE w wyroku z 14.03.2019 r. w sprawie Dunai, C-118/17 takie rozwiązanie ustawowe, aczkolwiek likwiduje tzw. klauzulę spreadu walutowego, to jednak nie może pozbawiać konsumentów prawa do kwestionowania uczciwości tzw. klauzuli ryzyka walutowego, a więc powiązania kredytu z kursem waluty obcej.

Skoro więc polski ustawodawca nie przewidział żadnych przepisów dyspozytywnych, ani przepisów, które znalazłyby zastosowanie, gdyby strony się na nie zgodziły, to należy uznać, że w zakresie kredytów indeksowanych i denominowanych nie istnieją reguły, co do których można byłoby uznać, że zostały ustanowione przez ustawodawcę z wyważeniem interesów stron, a zatem korzystają z domniemania uczciwości i mogłyby znaleźć zastosowanie dla uzupełnienia umowy. 

Kolejne dwa pytania należy przenalizować łącznie, gdyż brzmią:

Pytanie drugie. Czy w razie niemożliwości ustalenia wiążącego strony kursu waluty obcej w umowie kredytu indeksowanego do takiej waluty umowa może wiązać strony w pozostałym zakresie?

Pytanie trzecie. Czy w razie niemożliwości ustalenia wiążącego strony kursu waluty obcej w umowie kredytu denominowanego w walucie obcej umowa ta może wiązać strony w pozostałym zakresie?

W wielu orzeczeniach TSUE wskazuje na cel dyrektywy 93/13. Zgodnie z wyrokiem Wielkiej Izby z 21.12.2016 r. w sprawach połączonych C‑154/15, C‑307/15 i C‑308/15, Trybunał wskazał, że „o ile do państw członkowskich należy określenie za pomocą prawa krajowego warunków, w ramach których następuje stwierdzenie nieuczciwego charakteru warunku znajdującego się w umowie i w ramach których występują konkretne skutki tego stwierdzenia, o tyle jednak takie stwierdzenie powinno umożliwić przywrócenie sytuacji prawnej i faktycznej, w jakiej konsument znajdowałby się w braku takiego nieuczciwego warunku, uzasadniając w szczególności prawo do zwrotu nienależnie nabytych ze szkodą dla konsumenta korzyści przez przedsiębiorcę w oparciu o wspomniany nieuczciwy warunek” (p. 66).

Oznacza to, że eliminacja postanowienia nieuczciwego nie powinna powodować pogorszenia sytuacji konsumenta przez znalezienie się w innej niż sytuacja zawarcia umowy bez postanowienia nieuczciwego.

TSUE w wyroku z 3.10.2019 r., C-260/18 (Dziubak) wyraził wątpliwość, aby można było wykonywać umowę kredytu dalej po eliminacji postanowień przeliczeniowych, odnoszących się do głównych świadczeń stron (p. 44). Jednak zauważył także, że ocena ta zależy od oceny sądu krajowego na gruncie krajowego porządku prawnego (p. 40).

Oceniając możliwość wykonywania umowy kredytu bez powiązania z kursem waluty obcej należy zauważyć, że brak jest argumentów jurydycznych przemawiających za brakiem takiej możliwości. Sam fakt, że kredyt oprocentowany będzie według stopy procentowej zwyczajowo stosowanej dla innej waluty nie ma znaczenia, skoro żaden przepis nie ogranicza możliwości stosowania różnych podstaw zmiennej stopy procentowej, w tym przez odwołanie się do parametrów stosowanych dla innej waluty. Fakt, że jest to stopa niższa od zwyczajowo stosowanej dla kredytów nie powiązanych z kursem waluty obcej i w związku z tym byłoby to zbyt korzystne dla konsumenta a niekorzystne dla przedsiębiorcy – jest prawnie całkowicie obojętny. Dodatkowo należy zauważyć, że właśnie niższe oprocentowanie tych kredytów było podstawowym i właściwie jedynym powodem wyboru takiej oferty przez konsumentów.

Konsekwentnie wypowiadał się też za możliwością utrzymania umowy w mocy SN w wyrokach z 24.10.2018 r., (II CSK 632/17), z 4.04.2019 r. (III CSK 159/17), z 9.05.2019 r. (I CSK 242/18), z 29.10.2019 r. (IV CSK 309/18), z 27.11.2019 r. (II CSK 483/18). Takie samo stanowisko zajął hiszpański Sąd Najwyższy w wyroku z 15 listopada 2017 r. uznając, że skutkiem braku transparentności klauzul związanych z denominacją kredytu w walucie oraz równowartością w euro kwot spłaty oraz kapitału pozostałego do spłaty jest częściowa nieważność umowy, co stanowi usuniecie odniesień do denominacji kredytu w walutach, który staje się kredytem udzielonym i spłacanym w euro z pozostawieniem oprocentowania przewidzianego umową. Wyrok ten zakończył okres analogicznych sporów sądowych w Hiszpanii na tle kredytów powiązanych z kursem walut obcych.

Odmienne stanowisko SN wyrażone w wyroku z 11.12.2019 r. (V CSK 382/18) nie jest przekonywujące. Jako uzasadnienie swojego stanowiska SN podał, że klauzule indeksacyjne dotyczą głównego świadczenia stron, a „wyeliminowanie ryzyka kursowego, charakterystycznego dla umowy kredytu indeksowanego do waluty obcej i uzasadniającego powiązanie stawki oprocentowania ze stawką LIBOR, jest równoznaczne z tak daleko idącym przekształceniem umowy, iż należy ją uznać za umowę o odmiennej istocie i charakterze, choćby nadal chodziło tu tylko o inny podtyp czy wariant umowy kredytu”.

O ile nie może ulegać wątpliwości, że mechanizm indeksacji istotnie dotyczy głównych świadczeń stron (co nie wyklucza jednak możności kontroli uczciwości takiego postanowienia), o tyle zmianę podtypu czy wariantu umowy nie sposób uznać za tak daleko idącą przeszkodę, aby uznawać, że umowa nie może trwać dalej. Ostatecznie każdą eliminację określonego postanowienia umownego można uznać za przekształcenie umowy w jakiś inny jej wariant. Należy więc wypracować inne kryterium, które będzie pozwalać na jednoznaczne określenie – w odniesieniu do innych umów w przyszłości – jakie nieuczciwości umowy muszą prowadzić do jej nieważności, a jakie do wykonywania jej dalej bez nieuczciwych warunków. Takim kryterium powinno być zachowanie w umowie - po eliminacji postanowień nieuczciwych - essentialia negotii, a więc prawna możliwość dalszego wykonywania umowy. Każde inne kryterium będzie miało charakter kryterium dowolnego, a do tego mogącego naruszyć systemowy cel dyrektywy 93/13, a więc zapewnienie konsumentom możliwości korzystania z usług na uczciwych warunkach.

Jest to tym ważniejsze, gdy w grę wchodzą zobowiązania o charakterze długoterminowym, które pociągają za sobą szereg konsekwencji dla konsumenta, tak jak ma to miejsce w przypadku kredytu.

Dla przykładu załóżmy, że konsument zawarł umowę kredytu, gdyż przekonało go oferowane przez bank niższe niż standardowe oprocentowanie kredytu. Dzięki niskiemu oprocentowaniu, rata kredytu była niska, a więc mógł sobie pozwolić na wyższą kwotę kredytu i zakup większej nieruchomości. Niedługo po zawarciu umowy i zakupie nieruchomości konsument orientuje się, że umowa jest dla niego niekorzystna – bank może arbitralnie podwyższyć oprocentowanie kredytu, tak że może ono być znacznie wyższe niż standardowe. W tym momencie konsument jest w pułapce – nieważność umowy kredytu oznaczać będzie konieczność zwrotu kwoty otrzymanego kredytu, co będzie możliwe tylko po zaciągnięciu nowego kredytu, ale wyżej oprocentowanego. Jednak takiego wyżej oprocentowanego zobowiązania konsument nigdy by nie zaciągnął, gdyby od początku wiedział jaki będzie musiał ponosić rzeczywisty koszt. Innymi słowy, nieważność umowy nie oznacza, że konsument powraca do sytuacji, w jakiej by był gdyby takiej umowy nie zawarł - wraca do sytuacji znacznie gorszej, w której nigdy by się nie znalazł, gdyby przedsiębiorca nie zaproponował mu umowy niekorzystnej.

Oczywiście wskazany przykład nie jest przypadkowy – tak właśnie bowiem wygląda sytuacja kredytobiorców „frankowych”. Tylko upływ czasu powoduje, że uważa się obecnie upadek umowy za korzystny dla konsumenta, co jest jednak związane wyłącznie z założeniem braku konieczności ponoszenia przez konsumenta kosztów korzystania z kwoty kredytu. Jednak ocena dokonywana w innym punkcie czasowym, zwłaszcza tuż po zawarciu umowy, byłaby zgoła inna. Ponieważ zaś nie sposób przyjąć, żeby upływ czasu miał znaczenie dla oceny prawnej możliwości wykonywania umowy dalej, to należy przyjąć, że dla zapewnienia ochrony konsumenta zasadne jest wykonywanie umowy dalej, niezależnie od tego czy ocena uczciwości dokonywana jest w miesiąc, rok, czy 10 lat po zawarciu umowy.

Należy mieć przy tym na uwadze, że nieważność umowy może być bardziej korzystna dla przedsiębiorcy niż obowiązek wykonywania jej dalej z pominięciem postanowienia nieuczciwego, a zatem zbyt szerokie dopuszczenie nieważności umów może być ze szkodą dla długofalowego celu dyrektywy 93/13 jakim jest zniechęcenie przedsiębiorców od stosowania nieuczciwych postanowień umownych. Stanowić też będzie oczywisty czynnik zniechęcający dla konsumentów, którzy kwestionując uczciwość postanowień umownych będą musieli brać pod uwagę również możliwy skutek w postaci jej nieważności.

Odnosząc się zaś do kwestii umowy kredytu denominowanego, należy wskazać, że prawidłowa wykładnia treści takiej umowy z uwzględnieniem art. 65 § 2 kc. musi prowadzić do wniosku, że zgodnym zamiarem stron było udzielenie finansowania kredytobiorcy w złotych, a waluta obca miała służyć wyłącznie jako przelicznik, miernik wartości. Kredytobiorcy ubiegali się bowiem o określoną kwotę w złotych, na realizację celu wymagającego zapłaty w złotych. Przy sporządzaniu umowy przez bank dochodziło do przeliczenia wnioskowanej kwoty w złotych na taką równowartość w walucie obcej, aby wypłacona została odpowiednia kwota w złotych. Byłoby zaprzeczeniem zgodnej woli stron taka wykładnia tej umowy, która prowadziłaby do wniosku, że był to kredyt walutowy – kwoty w walucie obcej ani nie potrzebował kredytobiorca, ani nie chciał wypłacić kredytodawca. Dlatego skutki nieuczciwości klauzul przeliczeniowych powinny być takie same dla zawartej z konsumentem umowy kredytu denominowanego oraz indeksowanego i powinny polegać na obowiązku wykonywania umowy dalej.

Jednak w stosunkach niekonsumenckich, przy braku stosowania art. 3851 i następnych kc. należy przyjąć, że skutkiem eliminacji klauzul indeksacyjnych musi być nieważność umowy. Podobnie będzie dla umów kredytów zawartych po wejściu w życie ustawy antyspreadowej (listopad 2011 r.), gdyż brak tych zasad oznacza brak przedmiotowo istotnego elementu takiej umowy.

Nieważność umowy i idące w ślad za tym roszczenie banku o zwrot kwoty pozostałego kapitału nie jest aż tak niekorzystne dla kredytobiorcy, jak próbują to przedstawiać banki. Przede wszystkim zgodnie z art. 455 kc. świadczenie powinno być spełnione niezwłocznie po wezwaniu, co oznacza, że nie może dojść do zwłoki dłużnika, czyli zawinionego opóźnienia. Jakie opóźnienie jest dopuszczalne zależy oczywiście od okoliczności sprawy. Jeżeli więc bank dochodziłby zwrotu znacznej kwoty kredytu, to należy uznać, że po pierwsze muszą zostać usunięte przeszkody narzucone nieważną umową, w szczególności bank musi zgodzić się na wykreślenie hipoteki obciążającej nieruchomość, której istnienie oczywiście znacząco utrudnia bądź wręcz uniemożliwia spełnienie roszczenia banku. Podstawą jest oczywiście przepis wymagający współdziałania wierzyciela (art. 354 § 2 kc.). Po wykreśleniu hipoteki dłużnik musi mieć następnie odpowiedni czas (np. 3 miesiące) na uzyskanie odpowiedniego finansowania (np. uzyskanie nowego kredytu; sprzedaż nieruchomości). Dopiero po upływie takiego okresu można byłoby mówić, że dłużnik popadł w zwłokę ze spełnieniem świadczenia. Ponadto zawsze dłużnik może żądać rozłożenia długu na raty (nawet na przewidziany w umowie kredytu okres spłaty) na podstawie art. 321 kpc., a instytucja ta powinna być przez sądy szeroko stosowana zwłaszcza w odniesieniu do roszczeń banków z umowy kredytu, która z winy banku była tak nieuczciwa, że aż nieważna. 

Dalej Sąd Najwyższy ma zając się pytaniami dotyczącymi rozliczeń stron na wypadek nieważności umowy.

Pytanie czwarte. Czy w przypadku nieważności lub bezskuteczności umowy kredytowej, w wykonaniu której bank wypłacił kredytobiorcy całość lub część kwoty kredytu, a kredytobiorca dokonywał spłat kredytu, powstają odrębne roszczenia z tytułu nienależnego świadczenia na rzecz każdej ze stron, czy też powstaje jedynie jedno roszczenie, równe różnicy spełnionych świadczeń, na rzecz tej strony, której łączne świadczenie miało wyższą wysokość?

Rozliczenia stron nieważnej umowy kredytu budzą wiele wątpliwości, a ścierają się tu dwie koncepcje: ogólnie przyjmowana na gruncie rozliczeń nieważnych umów teoria dwóch kondykcji (a więc odrębne roszczenia o zwrot każdego świadczenia) oraz teoria salda (roszczenie przysługujące tylko stronie per saldo zubożonej).

Aczkolwiek SN w uchwale z 16 lutego 2021 r. (III CZP 11/20) opowiedział się za stosowaniem teorii dwóch kondykcji, to jednak moim zdaniem w swoim stanowisku SN nie wziął wystarczająco pod uwagę specyfiki umów polegających na zwrocie wcześniej otrzymanego świadczenia – co dotyczy nie tylko umów kredytu ale i innych jak np. najmu czy użyczenia. 

Przykładowo, mamy umowę najmu samochodu, która została w całości wykonana, to jest samochód został wydany, a następnie zwrócony przez najemcę wynajmującemu oraz zapłacone zostało wynagrodzenie za najem. W przypadku stwierdzenia nieważności umowy najmu samochodu absurdem byłoby gdyby najemca mógł żądać zwrotu zwróconego samochodu, bo jego świadczenie polegało również na przekazaniu samochodu, a wynajmującemu służyło dopiero później roszczenie o zwrot tego samochodu, jak zostanie wydany. Oczywiście, analogia nie jest zupełna, gdyż samochód pozostaje własnością wynajmującego, a w przypadku umowy kredytu (pożyczki) własność środków przechodzi na kredytobiorcę (pożyczkobiorcę), jednak pokazuje to specyfikę umów zakładających świadczenia zwrotne.

Dlatego moim zdaniem dla rozliczeń stron nieważnej umowy kredytu najwłaściwszym rozwiązaniem tej kwestii jest przyjęcie zmodyfikowanej teorii salda. Uzasadnieniem jest fakt, że umowa kredytu tylko w części jest umową wzajemną, a mianowicie w tej części która dotyczy zapłaty wynagrodzenia na rzecz banku w postaci odsetek. W tej części, w której dochodzi do zwrotu kwoty wykorzystanego kredytu nie może być natomiast mowy o spełnianiu przez kredytobiorcę nienależnego świadczenia, nawet gdy umowa kredytu jest nieważna, gdyż wówczas cały czas istnieje podstawa do zwrotu tych środków (oparta na obowiązku zwrotu bezpodstawnego wzbogacenia), oczywiście do czasu gdy kwota zapłacona nie przekroczy kwoty otrzymanej. Po przekroczeniu tego punktu, każda kolejna spłata będzie już świadczeniem nienależnym, a termin przedawnienia należy liczyć od dnia zapłaty na zasadach ogólnych.

Pytanie piąte. Czy w przypadku nieważności lub bezskuteczności umowy kredytowej z powodu niedozwolonego charakteru niektórych jej postanowień, bieg przedawnienia roszczenia banku o zwrot kwot wypłaconych z tytułu kredytu rozpoczyna się od chwili ich wypłaty?

Bieg przedawnienia roszczenie banku o zwrot kwoty wypłaconej na podstawie nieważnej umowy kredytu rozpoczyna się z chwilą wypłaty (wykorzystania przez kredytobiorcę) tej kwoty. Jest to zgodne z powszechnie przyjmowanym rozumieniem art. 120 § 1 kc. w zw. z art. 455 kc. Jeżeli umowa jest nieważna, to bank mógł zażądać zwrotu świadczenia z chwilą jego wypłacenia, a zatem od tego dnia należy liczyć bieg przedawnienia.

Jednak nie początek biegu terminu ma tu znaczenie, lecz to czy podlega on przerwaniu wskutek działań dłużnika. Jak trafnie zwrócił uwagę Sąd Apelacyjny w Białymstoku w wyroku z 20.02.2020 r. (I ACa 635/19) każda spłata długu przez dłużnika prowadzi do przerwania biegu przedawnienia, co powoduje, że roszczenie banku o zwrot pozostałej części kredytu ulegnie przedawnieniu dopiero po 3 latach od ostatniej wpłaty przez dłużnika, o ile bank nie podejmie stosownych kroków celem dochodzenia roszczenia.

Dla sprawdzenia poprawności tego rozumowania można przeprowadzić następujący eksperyment myślowy. Zostaje zawarta umowa kredytu, kredyt zostaje wypłacony. Kredytobiorca nie płaci jednak bankowi żadnej raty, a po 10 latach udaje się do sądu z żądaniem ustalenia nieważności umowy. Sąd stwierdza, że umowa istotnie była nieważna.

Jakie znaczenie dla biegu przedawnienia ma ten wyrok? Nie ulega wątpliwości, że jeżeli wierzyciel przez tak długi czas nie dochodził swoich należności, to roszczenie banku będzie przedawnione i nie ma tu znaczenia, czy i kiedykolwiek zapadł wyrok sądu ustalający nieważność umowy. Jeżeli jednak dłużnik płacił, to wierzyciel nie miał powodu do podejmowania działania. Celem instytucji przedawnienia nie jest przecież pozbawienie wierzyciela możliwości dochodzenia roszczenia, lecz zmobilizowanie go do dochodzenia go sądownie w rozsądnym czasie po powstaniu takiej konieczności.

Tym samym istotne jest przerwanie biegu przedawnienia przez zapłatę kolejnych należności przez dłużnika. Dopiero zwłoka wierzyciela w dochodzeniu należności przez dłuższy czas pozwala skutecznie postawić zarzut przedawnienia roszczenia.

Podsumowując, przedawnienie może mieć znaczenie wyłącznie w tych sytuacjach, w których bank nie podejmuje działania przez ponad 3 lata od ostatniej wpłaty przez dłużnika, a dla kredytobiorcy, jeżeli już zapłacił bankowi więcej niż otrzymał kredytu (na podstawie nieważnej umowy) a od wpłaty nadwyżki minęło ponad 10 lat (dla nowych roszczeń – 6 lat). Do takich sytuacji praktycznie jeszcze nie dochodzi, a więc problem przedawnienia dopiero się może pojawić w przyszłości, jednak na razie nie ma większego znaczenia. Zbędne są więc próby unikania problemu przedawnienia przez zgłaszanie koncepcji świadczeń spełnianych na podstawie ważnej umowy, która dopiero później została „unieważniona” (conditio causa finita) czy do rzekomego naruszenia zasad współżycia społecznego poprzez podniesienie takiego zarzutu.

Podnosi się czasem, że przy nieważności umowy spowodowanej stosowaniem przez przedsiębiorcę postanowień nieuczciwych, to konsument ma decydujące zdanie, gdyż przecież może nie zgodzić się na nieważność umowy, a zatem utrzymać ją w mocy łącznie z postanowieniami nieuczciwymi. Jednak tego typu okoliczność nie ma wpływu na ważność lub nieważność umowy, lecz wyłącznie z tym czy dany podmiot korzysta z przysługujących mu praw. Na gruncie prawa cywilnego każdy podmiot ma swobodę w rezygnacji z dochodzeniu roszczenia, co wcale nie oznacza, że roszczenie staje się przez to niezasadne lub zmienia się bieg terminów przedawnienia. Jeżeli zaś przedsiębiorca uważa, że jego sytuacja prawna jest niepewna, gdyż zawarte w umowie postanowienia nieuczciwe mogą prowadzić wręcz do nieważności takiej umowy, to może celem wyjaśnienia swojej sytuacji wystąpić z roszczeniem przeciwko konsumentowi o ustalenie mocy wiążącej umowy na podstawie art. 189 kpc. i w ten sposób dokonać kontroli umowy, tak aby ustalić czy i w jakim zakresie umowa pozostaje w mocy. Brak działania przedsiębiorcy w tym zakresie nie może skutkować wydłużaniem okresu przedawnienia dla jego roszczeń.

 

Pytanie szóste. Czy, jeżeli w przypadku nieważności lub bezskuteczności umowy kredytowej którejkolwiek ze stron przysługuje roszczenie o zwrot świadczenia spełnionego w wykonaniu takiej umowy, strona ta może również żądać wynagrodzenia z tytułu korzystania z jej środków pieniężnych przez drugą stronę?

Banki podnoszą, że nieważność umowy powoduje, że nabywają roszczenia o dodatkowe wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, przy czym kwota tego „wynagrodzenia” na ogół liczona jest tak, jakby kredytobiorca zawarł umowę kredytu złotowego, według odsetek stosowanych w przeszłości na rynku kredytowym. Roszczenia takie są pozbawione podstaw prawnych.

Przyjmując, że umowa kredytu była nieważna, nie istnieje żadna podstawa prawna przewidująca wynagrodzenie za korzystanie z kredytu (tę rolę pełniły przewidziane w umowie kredytu odsetki, prowizje i inne opłaty). Ponieważ zaś (niedoszły) kredytobiorca pozostawał w dobrej wierze otrzymując kwotę kredytu, to zgodnie z art. 224 § 1 kc. nie jest zobowiązany do zapłaty żadnego wynagrodzenia za korzystanie z rzeczy jej właścicielowi (pieniądze są specyficzną rzeczą, jednak przepis ten znajdzie zastosowanie co najmniej per analogiam jeżeli nie wprost). Takie wynagrodzenie byłoby należne właścicielowi od posiadacza dopiero od dowiedzenia się o wytoczonym przeciwko niemu powództwie o zwrot rzeczy (art. 224 § 2 kc.) i przybrałoby wówczas postać odsetek za opóźnienie (art. 481 § 1 kc.).

Można tu zarysować analogię do nieważnej umowy sprzedaży nieruchomości. Gdyby zamiast udzielenia kredytu na zakup nieruchomości, bank sprzedał tę nieruchomość, a umowa okazała się nieważna, to przysługiwałoby mu oczywiście roszczenie o wydanie nieruchomości, natomiast roszczenia o zapłatę wynagrodzenia za korzystanie z rzeczy byłoby należne dopiero od chwili wytoczenia powództwa o zwrot rzeczy.

Podnosi się ponadto w doktrynie, że w przypadku bezumownego skorzystania z usługi o bezpodstawnym wzbogaceniu można mówić co najwyżej o zaoszczędzonym wydatku, który stanowi wzbogacenie tylko jeżeli wydatek ten był konieczny i zostałby poniesiony przez daną osobę tak czy inaczej. Tymczasem takie założenie jest błędne w przypadku kredytu. Gdyby bowiem kredytobiorca wiedział, że pożyczana przez niego kwota będzie oprocentowana na innych warunkach, to mógłby nigdy takiego kredytu nie zaciągnąć lub zaciągnął by go w niższej wysokości. Dlatego też nie sposób traktować tego wydatku jako wydatku koniecznego.

Co więcej, zważywszy, że bank może podnieść roszczenie o zwrot kapitału w każdej chwili po zawarciu nieważnej umowy (a tym samym okres trwania tego bezumownego korzystania z kapitału przez kredytobiorcę zależny był wyłącznie od woli banku), to rynkowym odpowiednikiem właściwego oprocentowania w takiej sytuacji byłoby oprocentowanie środków dostępnych na każde żądanie, które od dawna jest bliskie zeru procent.

Ponadto korzystając z instytucji bezpodstawnego wzbogacenia bank musiałby udowodnić, że wskutek wypłaty kredytu na podstawie nieważnej umowy rzeczywiście doznał zubożenia i to w określonej wysokości (wyznaczającej obok kwoty wzbogacenia górną granicę odpowiedzialności dłużnika), co jest praktycznie niemożliwe, gdyż udzielenie kredytu przez bank jednej osobie nie oznacza, że bank nie może udzielić kredytu innej osobie. Wskutek udzielania kredytów dochodzi bowiem do kreacji dodatkowego pieniądza przez banki, a nie prostego rozdzielania istniejących zasobów, co oznacza, że banki mogą tak długo udzielać kredytów dopóki opłacalność takich kredytów jest wyższa niż koszty utrzymywania rezerw wymaganych przez nadzór bankowy. Innymi słowy, udzielanie kredytów jest analogiczne nie do wypożyczenia książki z biblioteki, które uniemożliwia ponowne wypożyczenie tego samego egzemplarza innej osobie, lecz do wydrukowania książki na zamówienie, co nie uniemożliwia ponownego wydrukowania kolejnego egzemplarza innemu zainteresowanemu.

Wreszcie, takie wynagrodzenie za korzystanie ma oczywiście charakter okresowy, co oznacza, że termin przedawnienia wynosi 3 lata. Aczkolwiek na gruncie art. 224 § 2 kc. przyjmuje się, że wynagrodzenie dla właściciela za korzystanie z rzeczy ma charakter jednorazowy, to jednak nie sposób zastosować tego przepisu analogicznie, chyba że z jednoczesnym przyjęciem, że wynagrodzenie to należne jest dopiero od dnia dowiedzenia się posiadacza o wytoczeniu powództwa o zwrot, czyli od dnia doręczenia pozwu banku o zwrot kwoty kapitału.

Dodatkowo należy zauważyć, że gdyby bank udzielił kredytobiorcy kredytu złotowego, to otrzymywane przez bank płatności już od wielu lat byłyby niższe niż otrzymywane od kredytobiorców „frankowych”. Skoro więc bank otrzymywał w istocie wyższe kwoty niż wyliczone wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału, to nie można twierdzić, że był zubożony.

Wreszcie, tego typu wykładnia, zmierzająca do przyznania nieuczciwym przedsiębiorcom wynagrodzenia na poziomie przeciętnego wynagrodzenia rynkowego stanowi nic innego jak próbę obejścia przepisów Dyrektywy 93/13 i z tego powodu nie może być zaakceptowana. Ogólna wykładnia przepisów prawa polskiego prowadziłaby bowiem do stwierdzenia, że skutkiem stosowania przez przedsiębiorcę nieuczciwych postanowień umownych jest otrzymanie przez niego przeciętnego rynkowego wynagrodzenia. W oczywisty sposób takie uregulowanie niweczy prewencyjny cel dyrektywy, gdyż wręcz zachęca przedsiębiorców do stosowania nieuczciwych postanowień umownych, skoro najgorszym rezultatem po kontroli sądowej może być uzyskanie przez nich wynagrodzenia na poziomie rynkowym. Dalszym efektem takiej wykładni będzie również postawienie konsumenta w sytuacji znaczniej gorszej niż proste pozbawienie mocy nieuczciwego warunku, gdyż po latach konsument dowie się w jakiej wysokości ma zapłacić wynagrodzenie, chociaż na taką wysokość wynagrodzenia nigdy się nie umawiał z przedsiębiorcą.

Dr Jacek Czabański jest adwokatem prowadzącym w imieniu konsumentów sprawy przeciwko bankom o roszczenia związane z kredytami denominowanymi oraz indeksowanymi, członkiem Forum Prawników Finansowych oraz Forum Konsumenckiego przy RPO.