Józef Kielar: Czy zdaniem pana pandemia się skończyła? Czy nadal będą zgony nadmiarowe?

Marcin Pakulski: Trudno powiedzieć. O skali zachorowań dowiadujemy się wykrywając obecność zakażenia u osób z klinicznymi objawami choroby lub przeprowadzając szerokie testowanie populacji. Obecnie wydaje się, że do zakażeń dochodzi jeszcze dość często, przy czym przebieg kliniczny jest łagodny. Ta część naszej populacji najbardziej zagrożona została już zdziesiątkowana podczas poprzednich fal pandemii. Można powiedzieć, że przeżyli najsilniejsi.

Czytaj też: Szczepienia obywateli Ukrainy - organizacja i finansowanie >

Ostatniego dnia marca minister zdrowia zlikwidował oddziały covidowe i szpitale tymczasowe. Jak długo może potrwać ten proces i co to oznacza dla chorujących obecnie na Covid – 19 i dla innych pacjentów, którzy wcześniej nie mogli być hospitalizowani ze względu na brak miejsc w szpitalach?

Oddziały szpitalne pracują cały czas. Ze względu na brak wydzielonych oddziałów covidowych w tej chwili każdy oddział musi mieć przygotowane izolatki. To w jakimś stopniu zmniejsza liczbę dostępnych wolnych łóżek dla pacjentów niecovidowych.

Czytaj: Stan epidemii zastąpi stan zagrożenia epidemicznego. Dla Polaków to niewielka zmiana>>
 

Rozumiem, że to szpitale mają się teraz martwić o to, gdzie trafi pacjent z Covid-19, czy do izolatki na normalnym oddziale, czy do oddziału zakaźnego? Czy widzi Pan inne lepsze rozwiązanie, np. pozostawienie oddziału covidowego w każdym województwie?

Zakażenie SARS-CoV-2 przebiegające bez objawów klinicznych nie wymaga hospitalizacji. Natomiast osoby ze stanami nagłymi związanymi z innymi schorzeniami np. udar mózgu, zawał serca, krwawienie z przewodu pokarmowego, powinny być leczone w oddziałach specjalistycznych zgodnie z wiodącym problemem klinicznym. Odrębną kategorią chorych są pacjenci z wirusowym zapaleniem płuc spowodowanym przez SARS - CoV-2. Tacy chorzy powinni trafiać do oddziałów zakaźnych lub pulmonologicznych. Inna sprawa, że przez dwa lata nie przygotowano takiego zaplecza pozostawiając dyrektorów szpitali i personel samym sobie. Trudna sytuacja finansowa szpitali w większości przypadków uniemożliwia przeprowadzenie poważnych inwestycji w infrastrukturę tak, żeby stworzyć odpowiednie warunki dla hospitalizacji pacjentów zakaźnych.

 


Szpitale zostały pozbawione dodatkowego finansowania z tytułu pandemii. Jaki jest powód tego, że NFZ nie zapłaci im już np. za testy i za środki dezynfekujące? Z drugiej strony NFZ wypłaca 4,5 proc. dodatku inflacyjnego. Dyrektorzy szpitali domagają się zaś i wypłaty dodatku inflacyjnego, i pozostawienia 3 proc. dodatku na środki ochrony. Czy słusznie?

W obecnej sytuacji można założyć, że wyceny świadczeń w lecznictwie szpitalnym nie nadążają za wzrostem kosztów i inflacją, która osiągnęła  poziom prawie 11 proc. A przecież jeszcze przed tym wzrostem szpitale generowały zadłużenie. Chwilowa poprawa finansów szpitali spowodowana była z jednej strony wpompowaniem miliardów złotych w system opieki zdrowotnej, a z drugiej strony spadkiem kosztów związanych z zamrożeniem świadczeń zdrowotnych. Szpitale dostawały pieniądze w formie ryczałtu, ale nie ponosiły kosztów hospitalizacji. Ta sytuacja się skończyła. Gwałtowne zmiany kosztów dla szpitali powodują, że trudno nawet oszacować jaki wpływ będzie to miało na kondycję finansową placówek. Spodziewam się ponownego wzrostu zadłużenia na koniec roku.

 

 

Według Ministerstwa Zdrowia pandemia znika, ale teleporady w podstawowej opiece zdrowotnej zostają. Czy jest to dobre rozwiązanie?

Teleporady są dobrym rozwiązaniem, jednak w dość ograniczonym zakresie. Doskonale nadają się do wystawienia recept w przypadku terapii chorób przewlekłych. Nie sprawdzają się natomiast w przypadku chorób nagłych lub zaostrzeń tych pierwszych. Zatem to dobre rozwiązanie pod warunkiem doskonalenia standardów teleporady.

Czytaj też: Teleporady w POZ - jak prawidłowo realizować obowiązek? >

Czytaj: Covid-19 w odwrocie, ale teleporady medyczne zostają>>
 

Z szacunków wynika, że jedna trzecia chorujących na Covid – 19 ma powikłania, ale NFZ ogłosił, że skierowania na rehabilitację tych osób będą realizowane tylko do 30 czerwca a potem na zasadach ogólnych. Czy jest to logiczna decyzja?

Jest to olbrzymi problem kliniczny, którego nie jesteśmy w stanie jeszcze dobrze opisać. Wiemy, że u części osób po przebytej infekcji SARS-CoV-2 występuje zespół zróżnicowanych objawów klinicznych głównie z strony układu oddechowego, krążenia czy układu nerwowego. W niektórych publikacjach mówi się o long tail covid, czyli długim ogonie covid. Być może u części pacjentów skarżących się na wzmożoną męczliwość, spadek tolerancji wysiłku odpowiednia rehabilitacja przyniosłaby lepszy wynik, niż farmakoterapia. Tak więc uważam, że nie powinno się rezygnować z rehabilitacji wieloukładowej z towarzyszącą psychoterapią. Takie rozwiązania muszą być zawarte w specjalnym odrębnym programie rehabilitacyjnym dla osób po przebytej infekcji covid. Dotychczasowe programy rehabilitacji w mojej ocenie nie będą odpowiednie dla tych pacjentów.

Proszę ocenić z perspektywy dwóch lat, gdzie popełniono błędy w walce z pandemią? Co zrobiono dobrze, a czego nie zrobiono?

Podstawowy błąd, to brak odpowiedniej koordynacji na poziomie regionalnym. Zwalczaniem pandemii nie da się zarządzać z jednego miejsca w kraju. Co prawda część decyzji podejmowali wojewodowie, ale były to decyzje niekonsultowane, niektóre dotyczące przekształceń szpitali zbyt pochopne. Z drugiej strony lekarze w oddziałach covidowych nie mieli odpowiedniego wsparcia ze strony koordynatorów medycznych. Kuriozalny był też wymyślony system tzw. rezerwacji wolnych łóżek dla zespołów Państwowego Ratownictwa Medycznego. Doprowadzało to do sytuacji, w której w jednym momencie do jednego oddziału przyjeżdżało pięć karetek z pacjentami w ciężkim stanie. Za błędne rozwiązanie uważam też budowanie szpitali tymczasowych w obiektach niemedycznych. Było to nieefektywne i kosztowne. Uważam, że szpitale tymczasowe w zabudowie modułowej powinny być tworzone w sąsiedztwie istniejących szpitali wieloprofilowych. Pozwoliłoby to efektywniej wykorzystywać istniejące zaplecze. Ułatwiałoby to pozyskanie personelu i byłoby tańsze. Szpitale modułowe mogłyby znaleźć po pandemii inne zastosowanie dla celów systemu opieki zdrowotnej. Również niekonsekwentna była polityka zdrowotna w zakresie testowania i szczepień nie wspominając o niejasnych wydatkach związanych z walką z pandemią.