Testy w kierunku koronawirusa zainteresowany wykona tylko w laboratorium akredytowanym przez ministra zdrowia. Ponadto jednostki przeprowadzające badania będą mogły zrobić komercyjnie maksymalnie 30 proc. testów. 70 proc. zaś tylko na zlecenie NFZ. Takie regulacje zaczną obowiązywać, gdy w życie wejdzie rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie  standardu organizacyjnego laboratorium COVID-19.

Obecnie testy w kierunku  koronawirusa refundowane przez NFZ szpitale i sanepid zlecają w 135 laboratoriach akredytowanych przez ministra zdrowia. Projektowane przez ministra przepisy zezwolą na przeprowadzanie pracodawcom czy pojedynczym obywatelom testów tylko w akredytowanych jednostkach. Zaś te ostatnie tylko 30 proc. badań będą mogły wykonywać komercyjnie a 70 proc. swoich możliwości przeznaczyć na  testy zlecane przez szpitale, sanepid u refundowane przez NFZ.

Przeciętny obywatel będzie miał ograniczone możliwości wykonania testu

Prawnicy wskazują, że jest to ograniczanie ludziom dostępu do testów, a jednocześnie blokowanie laboratoriom możliwości wykonywania ich w większych ilościach, blokowanie ich potencjału. - Wszystkie laboratoria, które robią testy na COVID-19, będą musiały stać się tzw. laboratoriami COVID, a rząd będzie mógł całkowicie kontrolować ilość przeprowadzanych przez nie testów - nie tylko  finansowanych przez NFZ, ale również tych, które laboratoria mogłyby przeprowadzać na zlecenie pracodawców, ubezpieczycieli czy po prostu prywatnych osób. Minister wprowadzając takie rozwiązanie wykracza poza zakres swych uprawnień - uważają Natalia Łojko i Michał Chodorek, prawnicy z kancelarii Kieszkowska Rutkowska Kolasiński.

Czytaj w LEX: Co powinien zrobić pracodawca jeśli u pracownika stwierdzono koronawirusa? >

Projekt rozporządzenia wskazuje, że ilość przeprowadzonych testów i sposób finansowania mają być co miesiąc raportowane do Ministra Zdrowia. Jak się dowiedziało nieoficjalnie Prawo.pl, resort zdrowia chce sobie w ten sposób zabezpieczyć przepustowość laboratoriów  dla testów refundowanych przez NFZ.

 

Warto mieć na uwadze, że tłem do wprowadzanych rozwiązań może być sytuacja jaka miała miejsce w szpitalu w Jastrzębiu Zdroju. Tamtejszy Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w kwietniu zarządził testy w kierunku koronawirusa personelowi medycznemu. Były to testy genetyczne, z których kilkadziesiąt okazało się dodatnich. Dyrekcja zdecydowała się zamknąć szpital. Zawisła nad nim groźba ewakuacji pacjentów przebywających na oddziałach. Zarządzający przeanalizowali ryzyko i po dwóch dniach zarządzili ponowne testy dla medyków. Wszystkie wyszły ujemne czyli pierwsze były fałszywie dodatnie.

Okazało się później, ze laboratorium Kardio-Med. Silesia z Zabrza przyjęło na raz za dużo próbek, które były transportowane ze szpitala w nieodpowiednich warunkach i doszło do przemieszania materiałów genetycznych. Stąd wyszły fałszywe wyniki. Jak wskazał anonimowo jeden z pracowników laboratorium, nie miało on wówczas mocy przerobowych aby przyjąć tyle próbek jednocześnie i powinno było odmówić.

Czytaj w LEX: Zmiany w realizacji i rozliczaniu umów o udzielanie świadczeń w związku z epidemią koronawirusa - ułatwienia dla świadczeniodawców >

Testy w kierunku koronawirusa może chcieć wykonywać za dużo osób

Niemniej jednak, wizja większego zarobku może kusić. NFZ płaci za test 280 zł, a każdy kto chce go zrobić na własną rękę wyłoży już prawie 600 zł. - Laboratoria powinny działać zgodnie ze standardami, bo u nas i tak nikt wcześniej nie sprawował kontroli nad jakością wykonywanych w nich badań. Badanie laboratoryjne powinno być zlecone i Polska jest jednym z nielicznych krajów w Europie, w którym do laboratorium można sobie wejść z ulicy i zrobić testy - mówi Elżbieta Puacz, była prezes Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych.  Podkreśla, że ludzie czasem robią sobie nadmierną ilość  badań. - Są w strachu. Znam przypadek kobiety, która uważa, że mąż ją zdradza i nieustannie wymusza na nim robienie wszelkiego rodzaju badań - wskazuje Elżbieta Puacz.

Innym problemem jest jeszcze to, czy projektowane przez ministra zdrowia przepisy zobowiążą laboratoria do zapewnienia wysokich standardów. Zakładają, że laboratorium, które zechce być akredytowane przez ministra zdrowia i przeprowadzać badania na koronawirusa, będzie musiało w terminie 14 dni od dnia wpisania do wykazu przekazać próbki badań laboratoryjnych wykonywanych w ramach diagnostyki zakażenia wirusem SARSCoV-2, do ich weryfikacji wstępnej do Państwowego Zakładu Higieny. Ten, po spełnieniu przez laboratorium norm, dokona  jego walidacji. Walidował dotychczas 135 laboratoriów, które trafiły na listę ministra zdrowia. Wytyczne dla laboratoriów wskazane na stronie Państwowego Zakładu Higieny chcących przeprowadzać testy w kierunku koronawirusa, są dość ogólne. Wskazują tylko, ze jednostka ma przekazać do PZH 5 próbek do walidacji

­ - Dlatego projekt rozporządzenia to pozory. Nie ma w nim  mowy o jakichkolwiek wymogach sprzętowych, kadrowych lub organizacyjnych związanych z przeprowadzaniem testów na COVID - podsumowuje Natalia Łojko i Michał Chodorek.

Projekt rozporządzenia ministra zdrowia jest na etapie konsultacji społecznych.