Ponad 62 proc. kobiet w pierwszym roku pandemii była pozbawiona możliwości porodów rodzinnych. Pogorszyła się też w tym czasie jakość opieki okołoporodowej. Problemem była też konieczność rodzenia przez kobietę w maseczce czy kangurowanie po porodzie. To tylko niektóre obszary zdiagnozowane w raporcie Fundacji Rodzić po Ludzku „Opieka okołoporodowa podczas pandemii COVID-19 w świetle doświadczeń kobiet” na podstawie wywiadów z 10 257 kobietami rodzącymi od marca 2020 do lutego 2021 r. Skargi od rodzących jednak wciąż wpływają do Rzecznika Praw Pacjenta, choć WHO od początku pandemii rekomendowało udział osoby bliskiej w porodzie.

 

Porody rodzinne wskazane, ale nie zawsze możliwe

- W zakresie porodów rodzinnych, każdego miesiąca otrzymujemy kilkadziesiąt skarg pisemnych – informuje Jakub Gołąb, dyrektor Departamentu Dialogu Społecznego i Komunikacji w Biurze RPP. W listopadzie 2021 r. mieliśmy ich ok. 40. Tymczasem zgodnie z wytycznymi  ministra zdrowia z 16 września 2021 roku w sprawie możliwości odbywania porodów rodzinnych w czasie epidemii  w Polsce nie ma arbitralnego zakazu porodów rodzinnych. Szczegółowe wymagania wobec rodzących i towarzyszących im osób powinny być ustalane w oparciu o możliwości danej placówki. A nie każda placówka ma możliwości. 

Na pytanie o możliwość porodu z osobą bliską w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi Adam Czerwiński, rzecznik placówki, odpowiada krótko – „nie ma mowy”.  - Z dwóch powodów, po pierwsze od początku pandemii trwa remont bloku porodowego, więc technicznie nie jest to niemożliwe. Po drugie – pandemia. Myśleliśmy, że w tym roku po wakacjach wrócimy do porodów rodzinnych, jednak na razie nic tego nie zapowiada – mówi rzecznik. - Przed kilkoma dniami znieśliśmy możliwość odwiedzin na oddziałach ginekologiczno-położniczych ze względu na sytuację epidemiologiczną – dodaje.

Warto przypomnieć, że z raportu "Fundacji Rodzić po ludzku" wynika, że najgorsza sytuacja pod tym względem do lutego 2021 roku była na Podkarpaciu, gdzie odsetek szpitali umożliwiających porody rodzinne był najniższy w całej Polsce. Dla przykładu rzeszowski Szpital Specjalistyczny PRO-FAMILIA wznowił porody rodzinne pod koniec maja tego roku, po interwencji RPP i Fundacji Rodzić po Ludzku. Fundacja interweniowała także w wyniku skarg m.in. w Bielsku-Białej, Lublinie, Koszalinie, Wrocławiu, Krośnie, województwach podkarpackim i kujawsko-pomorskim. W tym ostatnim wojewoda podjął decyzję o wstrzymaniu porodów rodzinnych w całym województwie, i nawet już po wycofaniu się z tych rozwiązań, szpitale powoływały się na to zalecenie. 

Szczepienie nie może być wymagane przy porodzie rodzinnym

Z informacji w mediach społecznościowych wynika też, że ojcowie najczęściej się skarżą na wymóg posiadania zaświadczenia o szczepieniu lub negatywnego testu. Tymczasem zgodnie z wytycznymi  ministra zdrowia niezbędne minimum dla porodów rodzinnych powinno uwzględniać:

  • wypełnienie przez osobę towarzyszącą w trakcie porodu, ankiety epidemiologicznej
  • osoba towarzysząca przez cały czas pobytu w szpitalu musi nosić maskę i okresowo dezynfekować ręce,
  • rodząca wraz z osobą towarzyszącą przebywa w pojedynczej, indywidualnej sali porodowej wyposażonej w oddzielny węzeł sanitarny,
  • osoba towarzysząca rodzącej może zostać wpuszczona w momencie rozpoczęcia porodu i powinna opuścić oddział w ciągu 2 godzin po porodzie,
  • osoby pozostające w kwarantannie lub w trakcie izolacji nie mogą uczestniczyć w porodzie i wchodzić na teren szpitala

Zatem szpital nie może żądać od ojca zaświadczenia o szczepieniu lub negatywnego wyniku testu. Chociaż jak zaznacza Ministerstwo Zdrowia, ostateczną decyzję o obecności osoby towarzyszącej przy porodzie powinien podjąć kierownik podmiotu udzielającego świadczeń zdrowotnych w porozumieniu z ordynatorem oddziału położniczo-ginekologicznego, mając na uwadze lokalne względy organizacyjne, pozwalające na izolację rodzących i osób im towarzyszących od innych pacjentek. 

Jak poradzić sobie w placówce, gdzie wymagane jest zaświadczenie, radzi jeden z internautów w mediach społecznościowych. - Porodówka 3 godziny temu. Wchodzę, recepcja: - czy zaszczepiony? + na to co Pani ma na myśli - nie. - w takim razie nie wejdę. + proszę podpisać odmowę wpuszczenia mnie do rodzącej żony. - nie podpiszę + w takim razie dzwonię po policję i wejdę do żony z asystą no i jestem :-) - pisze już ojciec noworodka.

A zdaniem Rzecznika Praw Pacjenta, jeśli szpital odmówił osobie bliskiej towarzyszenia w porodzie pomimo spełniania wytycznych zawartych w rekomendacjach, dochodzi do naruszenia praw pacjenta.

 


Negatywny test na Covid-19 ojca zbędny

W wielu placówkach poród rodzinny był, a w niektórych według internautów, jest nadal, obwarowany koniecznością wykonania testu na obecność wirusa Covid-19 na własny koszt.  Na stronie Ministerstwa Zdrowia czytam jednak, że uzależnianie uczestnictwa w porodzie rodzinnym od wyniku badania na koronawirusa nie powinno mieć miejsca. Z kolei Narodowy Fundusz Zdrowia w sytuacji, gdy szpital osobie towarzyszącej, uczestniczenia w porodzie z powodu niedostarczenia wyniku testu na COVID-19, radzi zgłosić to do oddziału do RPP lub właściwego oddziału NFZ. 

Zdarzało się też, że warunkiem udziału w porodzie rodzinnym było wykonanie za 100 zł testu na Covid-19. Takie praktyki też są bezprawne, a w jednym ze szpitali, które je stosował interweniował Rzecznik Praw ObywatelskichJak podkreśla NFZ, nieuzasadnione i nieracjonalne jest żądanie świadczeniodawców wykonania testu PCR w kierunku COVID-19 przez osoby towarzyszące, na 5 dni przed porodem. Poród jest - co do zasady - zdarzeniem nieplanowanym. W raporcie Fundacji "Rodzić po Ludzku" czytamy zaś, że wykonywanie testów PCR u osób towarzyszących w porodzie nie miało logicznych podstaw, a pierwotne zalecenia konsultantów krajowych nie miały w tym zakresie odpowiedniego uzasadnienia.  W marcu tego roku w sprawie konieczności wykonania płatnego testu interweniował nawet Rzecznik Praw Obywatelskich. Po jego interwencji szpital zrezygnował z bezprawnej praktyki. 

Nie wszystkie placówki zamknęły się na ojców

W Szpitalu Morskim im. PCK w Gdyni porody rodzinne są możliwe. - Osoba towarzysząca przy porodzie przed wejściem do Oddziału Położniczo-Ginekologicznego podlega wstępnej ocenie stanu zdrowia poprzez: wywiad epidemiologiczny, pomiar temperatury ciała oraz wypełnienie i podpisanie ankiety dotyczącej jej stanu zdrowia. W obszarze Izby Przyjęć osoba towarzysząca otrzymuje zapewnioną przez szpital jednorazową odzież ochronną oraz maseczkę, w której należy pozostać przez cały okres pobytu w pokoju narodzin. Osoba towarzysząca przy porodzie zostaje wpuszczona na oddział w momencie rozpoczęcia porodu i powinna opuścić oddział w ciągu 2 godzin po porodzie – tłumaczy Małgorzata Pisarewicz, dyrektor ds. komunikacji społecznej i promocji w spółce Szpitale Pomorskie.

W Specjalistycznym Szpitalu Ginekologiczno-Położniczym w Wałbrzychu, jak mówi Iwona Michancio, naczelna pielęgniarka, porody rodzinne odbywają się z wyjątkiem pacjentek zakażonych Covid-19. Ale co ważne, w tym szpitalu każda pacjentka, nawet zakażona, rodzi w naszym szpitalu. - Wcześniej były szpitale zakaźne namaszczane przez wojewodę dolnośląskiego, ale teraz ich nie ma – mówi Iwona Michancio.

 

Bez opłat za strój ochronny

Co ważne, szpital nie może pobierać dodatkowych opłat za środki ochronne. Jak przypomina Narodowy Fundusz Zdrowia, zarządzeniem z 8 lipca 2020 r. zmieniającym zarządzenie w sprawie zasad sprawozdawania oraz warunków rozliczania świadczeń opieki zdrowotnej związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, wprowadził mechanizm, który umożliwia przekazanie świadczeniodawcom dodatkowych środków finansowych na udzielanie świadczeń w podwyższonym reżimie sanitarnym. Środki te powinny być wykorzystane na zorganizowanie i zapewnienie pacjentom świadczeń medycznych w bezpiecznych warunkach, m.in. na środki ochrony osobistej dla osoby towarzyszącej podczas porodu. Wyceny grup dedykowanych porodom wynosi ok. 100 zł.

Szpitale muszą testować przyszłe matki

Centrum Zdrowia Matki Polki szacuje, że zaledwie ok. 10 proc. rodzących kobiet jest zaszczepionych przeciw Covid-19. Nawet zaszczepione są testowane na obecność wirusa.  - Panie przyjmowane do porodu są badane w kierunku Covid-19 podczas przyjęcia na oddział - mówi Małgorzata Pisarewicz. Czekają na wyniki w wolnych salach na oddziale, natomiast jeżeli ich brakuje, pacjentka czeka na specjalnej, przygotowanej do tego sali z łóżkiem porodowym w Izbie Przyjęć Ginekologiczno-Położniczej. W przypadku nagłego porodu pacjentka jest przewożona na salę porodową, natomiast po porodzie, jeżeli są wolne sale na oddziale to właśnie tam czeka na wynik. Jesteśmy również przygotowani na poród w Izbie Przyjęć Ginekologiczno-Położniczej, tam jest przygotowana sala z łóżkiem porodowym. Dzieci po porodzie zostają przy mamach. Jeśli jednak pacjentka ma wynik dodatni, to sama podejmuje decyzję czy pozostaje z dzieckiem czy też maluch zostaje odizolowany – wyjaśnia.

Podobnie jest w CZMP. - Wszystkie kobiety przechodzą test na Covid przy przyjęciu. Od początku pandemii mieliśmy ok. 100 porodów covidowych. Ostatnio był bardzo ciężki przypadek ciąży kobiety zakażonej, gdzie  podjęto decyzję o konieczności wcześniejszego zakończenia ciąży w 33 tygodniu. Dziecko było nie tylko dodatnie, ale mocno chore, w ciężkim stanie, wymagało wsparcia oddechowego, więc i dziecko, i matka byli na intensywnej terapii – mówi Adam Czerwiński. Na szczęście to historia z happy endem. Rzecznik zaznacza, że nie było w ich placówce problemów z tym, że matka nie chce zrobić np. testu na Covid.

Kangurowanie przez ojców

Z raportu Fundacji "Rodzić po Ludzku" wynika, że w większości placówek w pandemii niemożliwe było kangurowanie przez ojców czy innych bliskich dzieci urodzonych przez cesarskie cięcie. Prawie ¾ ankietowanych (72 proc.), które miały cesarskie cięcie, deklarowało, że z powodu pandemii osoba bliska nie mogła kangurować dziecka. W ankiecie Fundacji Rodzić po Ludzku badano także odczucia personelu medycznego w obszarze porodów w pandemii. Ponad 37 proc. badanych zgodziło się ze stwierdzeniem, że w czasie pandemii częściej rozdziela się dzieci od matek wbrew zaleceniom. 

- Moim zdaniem najbardziej bolesne i niezrozumiałe są procedury rozdzielające matkę i dziecko. Zakaz towarzyszenia podczas porodu popierałam, ze względu na noworodki oraz bezpieczeństwo personelu. W moim miejscu pracy personel ani razu nie został profilaktycznie przetestowany - relacjonuje pracownica szpitala. - Najbardziej stresujący był brak możliwości lub ograniczona możliwość kontaktu z rodziną w przypadku zagrożenia życia dziecka lub porodów ze stratą dziecka - dodaje inna.

Teraz takich sytuacji powinno być mniej. W z aktualnymi wytycznymi ministra zdrowia kierownicy i personel podmiotów leczniczych powinni starać się znaleźć takie rozwiązania, które umożliwią kangurowanie dziecka przez osobę towarzyszącą przy porodzie rozwiązanym cięciem cesarskim.