Na początku Narodowego Programu Szczepień druga dawka szczepionki Pfizer była podawana po 21 dniach od pierwszej. Astra Zeneca zalecana była najpierw po 6 tygodniach. 26 lutego Zespół do spraw Szczepień zarekomendował ministrowi zdrowia, aby Astrę podawać w schemacie dwudawkowym przy zachowaniu najkorzystniejszego dla skuteczności szczepionki odstępu 10-12 tygodni. Na początku marca rząd wydłużył czas między podaniem pierwszej a drugiej dawki szczepionki -  drugie szczepienie Astrą Zenecą było wyznaczane właśnie po 12 tygodniach, zaś firmy Pfizer po 42 dniach, podobnie Moderny - w przypadku szczepionek mRNA było to spowodowane zbyt małymi dostawami.

W poniedziałek minister Michał Dworczyk powiedział, że Rada Medyczna rekomenduje skrócenie tego okresu. Niezależnie od rodzaju szczepionki termin będzie wyznaczany już po 35 dniach. Problem w tym, że w praktyce dla zaszczepionych Pfizerem nic się nie zmieni, a zaszczepieni Astrą skorzystają ze zmiany pod warunkiem, że dodzwonią się do punktu szczepień i ten zgodzi przełożyć się termin. Tyle, że w przypadku tej szczepionki skrócenie odstępu między dawkami nie jest dobrym rozwiązaniem. Co więcej nie wiadomo po co je wprowadzono, bo tak naprawdę Polska powinna zwiększyć liczbę zaszczepionych w grupie 65 plus. W efekcie zapowiedź Michała Dworczyka wywołała tylko kolejne zamieszanie.

 

Chaos komunikacyjny

- Pogubiłem się... Czy osoby zaszczepione pierwszą dawką AZ z terminem drugiej dawki 11 tygodni po, będą miały przesuwany ten termin na wcześniejszy? - pyta na Twitterze Robert Mołdach z Instytut Zdrowia i Demokracji. I nie tylko on się pogubił. - Komunikacja w sprawie Narodowego Programu Szczepień na początku była jasna i prosta: najpierw szczepimy grupy zagrożone, potem populację, ale od słynnej już wpadki w Prima Aprilis jest z nią coraz gorzej - mówi Maria Libura, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. zdrowia, kierownik Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. - Trudno jest odgadnąć, jaka logika stoi za kolejnymi zmianami. W zasadzie byłoby lepiej, aby ktoś z Rady Medycznej powiedział dlaczego zmieniane są odstępy między dawkami i kogo dokładnie to obejmie - dodaje. 

Termin 42 dni tylko na papierze

Zrobiliśmy sondę wśród osób zaszczepionych pierwszą dawką i wynika z niej, że praktycznie każda drugi termin ma wyznaczony 35 dnia od pierwszej, wszystkie były szczepione w różnych miejscowościach.  - Pierwszą dawkę miałem 27 kwietnia. Jak usłyszałem, że rząd przyspiesza termin podania drugiej, zacząłem liczyć, na kiedy mogę się umówić, chciałbym zdążyć przed powrotem synów do szkoły. I okazało się, że drugą dawkę mam wyznaczoną dokładnie po 35 dniach, i nic nie przyspieszę - mówi Robert z Rzeszowa. - Pierwszą dawkę miałam 6 maja, drugą mam 10 czerwca, między obiema jest dokładnie 35 dni - mówi Prawo.pl pani Urszula z Łodzi.  - Ja mam zaplanowaną drugą dawkę dokładnie po pięciu tygodniach, czyli właśnie po 35 dniach - potwierdza Anna z Warszawy. - Pierwszą dawkę dostałem 10 kwietnia, w Wielką Sobotę, a drugą dawkę mam wyznaczona na 15 maja, tego dnia minie dokładnie 35 dni - przyznaje Piotr z Siedlec.  To zaś oznacza, że choć Rada Medyczna zalecała 42 dni przerwy między pierwszą a drugą dawką, punkty szczepień stosowały krótszą przerwę. To nie dziwi, bo zgodnie z Charakterystyką Produktu Leczniczego Comirnaty Pfizera minimalny odstęp między dawkami powinien wynosić 21 dni, Moderny - 28 dni, a dla preparatu Astra Zeneca - od 4 do 12 tygodni.

I jak zauważa Dorota Korycińska, prezes Zarządu Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej, w przypadku dwóch szczepionek rząd przyspieszył, ale tylko akcję propagandową. - Jak zwykle mamy informacje oficjalne i życie, tak jak od początku było z programem szczepień - dodaje. Przyspieszenie byłoby realne, gdyby druga dawka Pfizera była podawana 21 dnia po pierwszej, a Moderny 28.  Nieco inaczej jest w przypadku preparatu Astra Zeneca. Tyle, że tu przyspieszenie choć oczekiwane przez wielu, nie powinno być zalecane.

Szczepienia Astra Zenecą przyspieszą głównie po 17 maja

Z przyspieszenia podawania drugiej dawki ucieszyły się ankietowane przez nas osoby 60 plus zaszczepione Astra Zenecą. - Pierwszą dawkę otrzymałem 22 marca, drugą mam wyznaczoną na 8 czerwca, po 77 dniach, czyli 10 tygodniach. I chętnie zmienię termin na szybszy - mówi pan Andrzej, który szczepił się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Tyle, że po pierwsze to nie będzie proste, a po drugie niekoniecznie dobre. 

Pacjenci mogą próbować przesuwać termin, o ile będzie to możliwe w danym punkcie - mówił Dworczyk. - Trudno tutaj generalizować, bo cały czas mamy sytuację, że w dużych miastach, gdzie jest dużo punktów, jest dużo wolnych terminów, a w małych miejscowościach, gdzie jest mało punktów, brakuje wolnych terminów - tłumaczył. Tyle, że dodzwonienie się do powszechnego punktu szczepień graniczy z cudem, a terminu drugiej dawki nie można zmienić przez infolinię czy Internetowe Konto Pacjenta. To zaś oznacza, że przyspieszenie nie obejmie osób już zaszczepionych. - To kolejny raz już pokazuje pewną bezradność administracji w zderzeniu ze złożonymi procesami, a  zaproponowanie szybszych terminów osobom po pierwszej dawce choć racjonalne, wymagałoby wysiłków organizacyjnych- ocenia Maria Libura. - W efekcie szybciej się zaszczepią osoby w wieku produkcyjnym, które chcą zdążyć przed wakacjami. Przy czym to najprawdopodobniej jest to po prostu skutek uboczny obaw przed "komplikowaniem procesu", powierzeniem kolejnych zadań infolinii i punktom szczepień. Niestety oznacza to, że jako kraj  nie potrafimy przyspieszyć szczepień w tych grupach, które bardziej ich potrzebują - podkreśla Libura. 

Ponadto minister Dworczyk zaznaczył, że nowe terminy podania drugiej dawki będą co do zasady dla tych zaszczepionych po 17 maja. Zatem osoba szczepiona dziś AZ drugą dawkę dostanie 2 sierpnia, a  szczepiona za tydzień 17 maja już 21 czerwca, a co więcej osoba 60 plus zaszczepiona Astrą Zenecą już 30 kwietnia otrzyma drugą dawkę dopiero dwa tygodnie później. W praktyce jednak te osoby mogą zostać skuteczniej zaszczepione.

Z Astrą Zenecą lepiej być cierpliwym

Zgodnie z Charakterystyką Produktu Leczniczego szczepionki wektorowej „ChAdOx1-S” AstraZeneca  cykl szczepień obejmuje podanie dwóch dawek szczepionki. Drugą dawkę należy podać rzeczywiście między 4 a 12 tygodniem (od 28 do 84 dni) od podania pierwszej dawki. Jednak  jak zwraca uwagę na swojej stronie internetowej Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego Państwowy Zakład Higieny, w schemacie szczepienia wektorową szczepionką Astra Zeneca korzystniejsze jest zachowanie odstępu ok. 12 tygodni pomiędzy dwoma dawkami szczepionki w porównaniu do odstępu poniżej 6 tygodni. Dlaczego? - Skuteczność pierwszej dawki oceniana w ciągu 90 dni wynosi średnio 76 proc., ale skuteczność po podaniu drugiej dawki jest większa w przypadku odstępu między dawkami wynoszącego ok. 12 tyg. (82,4 proc.) w porównaniu do odstępu wynoszącego poniżej 6 tygodni (54,9 proc.). Dr hab. Ewa  Augustynowicz, przewodnicząca Zespołu do spraw Szczepień wskazała w stanowisku, że AZ powinna być podawana w schemacie dwudawkowym przy zachowaniu najkorzystniejszego dla skuteczności szczepionki odstępu 10-12 tygodni. 

W efekcie, by mieć pewność, że skuteczność ochrony jest wysoka na  drugą dawką szczepionki Astra Zeneca lepiej poczekać więcej niż 6 tygodni. Jest to o tyle ważne, że ChPL wynika, że ochrona Astry zaczyna się od około 3 tygodni po podaniu pierwszej dawki.

Problem z osobami starszymi

Eksperci zwracają jednak uwagę na inny ważny problem, który należy rozwiązać. Rząd zapowiada przyspieszenie szczepień przez niby skrócenie odstępu między pierwszą a drugą dawką, a tymczasem wielu Polaków 70 plus wciąż nie przyjęło szczepionki. Z danych Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób wynika, że w Polsce przynajmniej jedną dawkę szczepionki przeciw COVID-19 podano jedynie 57,3 proc. osób w wieku 80 lat i więcej. Tymczasem mediana w krajach UE wynosi aż 78 proc. W efekcie na 25 na badanych krajów Polska zajmuje odległe 20. miejsce w zaszczepieniu osób narażonych na najcięższy przebieg Covid-19.

Nieco lepiej jest ze szczepieniami osób w wieku 60-69 lat, tu zajmujemy 12 miejsce. Dlaczego jest tak źle? - Choć z perspektywy wielkich miast może się to wydawać nieprawdopodobne, to są w Polsce ludzie, którzy korzystają tylko z telefonów stacjonarnych, a jeśli nawet mają „komórkę”, to nie potrafią odebrać smsa, także tego z powiadomieniem o terminie szczepienia - wyjaśnia Małgorzata Stokowska-Wojda, lekarka rodzinna Porozumienia Zielonogórskiego. - Te osoby system wykluczył z programu szczepień przeciwko COVID-19 i mogą one skorzystać z tego dobrodziejstwa wyłącznie dzięki swoim lekarzom rodzinnym, znającym ich sytuację. My nie chcemy ich pomijać i dlatego w mojej przychodni same pielęgniarki dzwonią do pacjentów, zachęcając ich do szczepień, rejestrując na konkretny termin - dodaje.

- Bo zapomniano o tych, którzy mają ograniczone możliwości korzystania nie tylko z internetu, ale także telefonu, a nawet komunikacji - nie ma wątpliwości Dorota Korycińska.  - Szczepienia powinny być jak najbliżej domu, a do małych miejscowości powinny dojeżdżać mobilne punkty szczepień. Wiele z nich nie ma połączeń autobusowych, nie mówiąc o PKP. Na szczepienie ktoś musi dowieźć osobę starszą, a to oznacza dwa cztery dni wolnego - dwa dni na szczepienie osoby starszej i kolejne dwa dni na swoje. Zabrakło też akcji promocyjnej. Akcja informacyjna, wprowadzająca zamieszanie ze względu na ciągłe zmiany nie jest promocją  - dodaje.

Podobnie, choć nie inaczej patrzy na sprawę patrzy Maria Libura. - Program szczepień coraz bardziej odzwierciedla niekorzystne cechy polskiego systemu ochrony zdrowia, który przerzuca odpowiedzialność na pacjenta - ocenia. - Pomysł "pacjent jedzie za dawką" marginalizuje potrzeby  ludzi z grup ryzyka, w centrum uwagi stawia potrzeby administracji, to jej ma być "łatwo", a to nie tak powinno działać. Założono optymistycznie, że każdy ma konto IKP, zadzwoni na infolinie, odbierze sms. A dużo osób, choćby 60, plus, ma z tym trudności. Tymczasem osoby starsze, narażone na ciężki przebieg, ale także z niepełnosprawnościami i ich opiekunowie, potrzebują proaktywnego podejścia. Do nich, tak jak w Wlk. Brytanii powinien zadzwonić ktoś z przychodni POZ w której mają lekarza rodzinnego, i zaproponować termin. Teraz w Polsce priorytetowo szczepimy tych, którzy  są obrotni i aktywni - kwituje Maria Libura.