Józef Kielar: Dlaczego lekarze zamierzają protestować w czerwcu? Przecież lekarze, szczególnie tak zwani kontraktowi nieźle zarabiają, niektórzy nawet kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. W dużo gorszej sytuacji są laboranci, technicy medyczni, fizjoterapeuci oraz pracownicy innych zawodów związanych z ochroną zdrowia, tzw. budżetówka, nauczyciele i np. rolnicy posiadający małe gospodarstwa.

Manifestacja lekarzy 1 czerwca - czytaj tutaj>>
 

Krzysztof Bukiel: Chcemy protestować przeciwko złej sytuacji publicznej ochrony zdrowia w naszym kraju. Przejawia się to rosnącymi (z nielicznymi wyjątkami) kolejkami do lekarzy, do leczenia i do badań, złymi warunkami pracy, brakiem personelu medycznego, przepracowaniem lekarzy i pielęgniarek.

Powodem jest oczywiście skrajnie niskie finansowanie publicznej ochrony zdrowia, ale nie mniej ważne jest także to, że nie ma jasnego, konkretnego programu naprawy tej dziedziny. Ostatnie decyzje rządu o wydatkowaniu prawie 40 mld złotych w ciągu roku były, delikatnie określając, policzkiem wymierzonym chorym i pracownikom ochrony zdrowia. Pokazały one, że zdrowie Polaków jest na samym końcu w hierarchii celów, na jakie rządzący chcą wydawać pieniądze publiczne. Tak zwana Piątka Kaczyńskiego nie rozwiąże żadnego problemu społecznego, a mogłaby rozwiązać jeden z najbardziej bolesnych – fatalne działanie publicznej ochrony zdrowia

 

Jakich oczekujecie zmian w systemie ochrony zdrowia, oprócz zwiększenia na nią nakładów do poziomu 6 procent?

Oczekujemy, że publiczna ochrona zdrowia będzie wydolna, czyli zapewniająca bezkolejkowy dostęp do świadczeń zdrowotnych, funkcjonalna i bezpieczna dla chorych i pracowników. O 6 proc. PKB mówią rządzący, a prezes PiS określił tę wartość nawet jako minimum minimorum. Skoro jest to minimum minimorum, a jego osiągnięcie odkłada się na rok nie wiadomo który, albo nigdy (jeśli bowiem punktem odniesienia ma być PKB sprzed dwóch lat, to przy jego wzroście, założony poziom nigdy nie zostanie osiągnięty) - oznacza to, że tak naprawdę rządzący z pełną świadomością skazują Polaków na umieranie lub cierpienie w kolejkach do leczenia.

Naszym związkowym postulatem było 6,8 proc. PKB, ale ja osobiście nie przywiązywałbym takiego znaczenia do samej wartości odsetka PKB, ale do tego, żeby system był wydolny, czyli bezkolejkowy, funkcjonalny i bezpieczny. Można to osiągnąć przy różnym poziomie nakładów publicznych, co zależy od organizacji wspomnianego systemu, od wielkości tzw. koszyka świadczeń gwarantowanych, od sposobu finansowania, w tym od tego, jak i czy w ogóle motywowani są finansowo pacjenci, żeby racjonalnie korzystać z pomocy medycznej.

 


Są dobre systemy, które mają mniejsze nakłady publiczne na ochronę zdrowia niż Polska. Na przykład, w systemie indywidualnych kont zdrowotnych w Singapurze, pacjenci mają bardzo duży udział w decydowaniu, jak wydawane są ich pieniądze na ich własne zdrowie. Oczekujemy zatem przedstawienia konkretnego planu zbudowania systemu publicznej ochrony zdrowia: wydolnego, bezkolejkowego, funkcjonalnego oraz bezpiecznego dla pacjentów i pracowników.

Lekarze kontraktowi pracują po trzy dni bez przerwy, ale trudno będzie to ograniczyć - czytaj tutaj>>
 

Jest pan związkowcem i jednocześnie zwolennikiem rynku w ochronie zdrowia. Da się to pogodzić?

Oczywiście. Mechanizmy rynkowe są najlepszymi mechanizmami (chociaż nie w każdym elemencie ochrony zdrowia da się je zastosować), bo zapewniają najbardziej efektywne wykorzystanie sił i środków. Wówczas wszyscy są bogatsi, również pracownicy. Jeżeli pieniądze są marnowane, to i na godne pensje ich nie wystarczy.

Seniorzy już leżą na dostawkach, a prawdziwe problemy dopiero przed nami - czytaj tutaj>>
 

Starzejące się społeczeństwo i nowe technologie medyczne spowodują wzrost zapotrzebowania na usługi medyczne. Tymczasem mamy najniższy w UE wskaźnik liczby lekarzy na 1000 mieszkańców (2,3). Co rząd musi zrobić, żeby zwiększyć tę liczbę przynajmniej o 50 procent?

Nie można stwarzać nadmiernych trudności w kształceniu. Poza tym, trzeba doprowadzić do tego, żeby lekarz był mniej obciążony biurokratycznymi i organizacyjnymi obowiązkami. Musi ustabilizować się także jego sytuacja materialna. Obecnie nie ma takiej stabilizacji finansowej, nie ma też żadnych pokojowych mechanizmów negocjacyjnych dotyczących płac.

W Polsce mamy do czynienia ze strajkowym system kształtowania wynagrodzeń, co oznacza, że podwyżki dostają ci, którzy strajkują, zwalniają się z pracy lub protestują w inny sposób. Na razie, dzięki temu, że brakuje lekarzy, najczęściej odnoszą oni sukces. Nie jest to jednak dobry sposób na podwyżkę płac, bo powoduje on zaburzenia w funkcjonowaniu ochrony zdrowia oraz rodzi niepokoje i niepewność wśród pacjentów.