Obecnie trwają  negocjacje warunków blisko 2 tys. z 6 tys. kontraktów na świadczenia podstawowej opieki zdrowotnej od 1 lipca 2021 r. z przedstawicielami Federacji Porozumienie Zielonogórskiego oraz Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. Jak wynika z informacji z NFZ, ponad 4 tysiące jest zawartych na czas nieokreślony. Termin obowiązywania pozostałych upływa 30 czerwca 2021 roku. To te, które zostały aneksowane pod koniec ubiegłego roku, a teraz mają być przedłużone na kolejne 18 miesięcy. 

Zdaniem przedstawicieli lekarzy, NFZ powinien podwyższyć stawkę kapitacyjną - czyli kwotę jaka wypłaca rocznie na każdego pacjenta, bo rośnie inflacja, koszty utrzymania przychodni i usług zewnętrznych. Ministerstwo Zdrowia i NFZ uważają jednak, że ta obowiązująca od 1 września 2020 roku, która wynosi 171 złotych, jest wystarczająca. Może się więc okazać, że przygotowane przez NFZ aneksy nie zostaną podpisane.

 

Ile NFZ nie chce płacić więcej za każdego pacjenta

Finansowanie świadczeń w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ), z wyjątkiem świadczeń nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej, odbywa się na podstawie rocznych stawek kapitacyjnych, określonych w zarządzeniu prezesa NFZ oraz listy świadczeniobiorców objętych opieką na podstawie deklaracji wyboru. Im więcej pacjentów ma dany lekarz, tym więcej otrzymuje z NFZ. Te pieniądze muszą wystarczyć na pokrycie funkcjonowania przychodni. Zdaniem przedstawicieli lekarzy jednak nie wystarczają.

Czytaj także: Pakulski: Państwo powinno spłacić długi szpitali publicznych>>
 

- Aktualnie inflacja – rok do roku – wynosi 4,4 proc, a eksperci szacują, że przekroczy 5 proc. - tłumaczy  Marek Twardowski, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego. - To oznacza, że wartość obecnie obowiązujących kontraktów POZ o taki sam procent zmalała. Niestety, argumenty o zwiększonym obciążeniu pracą, ryzykiem zachorowania, wykonywaniem obowiązków związanych z medycyną naprawczą, bilansami oraz szczepieniami dzieci oraz gremialnym włączeniem się w akcję szczepień podmiotów POZ przeciwko COVID-19 nie przekonały szefa NFZ do zmiany stawki. Ten zdecydowanie nam oświadczył, że zarządzana przez niego instytucja nie przewiduje zmiany w zakresie stawki kapitacyjnej po 1 lipca 2021 roku - mówi wiceprezes Twardowski.

Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, też przyznaje, że w trakcie rozmów nie uzyskano konsensusu w sprawach podstawowych. - Zakwestionowaliśmy propozycje centrali NFZ, a tym samym nie ustalono okresu na jaki mają zostać zawarte umowy z POZ - dodaje. O tym, że nie będzie podwyżki stawki przekonany jest też Sławomir Gadomski, wiceminister zdrowia, i mówi dlaczego.

MZ: Podwyżki już były

W odpowiedzi na interpelację poselską wiceminister Gadomski zwraca uwagę, że tylko w ciągu ostatniego roku stawka kapitacyjna wzrosła o ponad 5 proc. - Od 1 grudnia 2019 r. do 31 marca 2020 r. wynosiła  162,60 zł, od 1 kwietnia do 30 czerwca 2020 r. – 166,20 zł, a od 1 lipca do 31 sierpnia 2020 r. – 168,60 zł, - od 1 września 2020 r. – 171,00 zł - wylicza wiceminister. To oznacza, że od trzech lat rośnie rok do roku.  W efekcie w 2017 roku NFZ przekazał na POZ tylko 10,2 mld zł, w 2018 roku już 11,2 mld zł, a w 2109 - 12,4 mld zł. Plan na 2020 rok to 13,9 mld zł.

- Dynamika wzrostu 2020 do 2019 roku wynosi aż 111,81 proc. - podkreśla wiceminister. I zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt.  Zarządzeniem z 8 lipca 2020 r. prezes NFZ wprowadził dodatkową opłatę ryczałtową za utrzymanie stanu gotowości do udzielania świadczeń opieki zdrowotnej w wysokości 3 proc. wartości świadczeń wynikającej z rachunku za dany okres sprawozdawczy. - To rozwiązanie ma charakter powszechny bowiem dotyczy świadczeniodawców posiadających zawartą umowę o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej, w tym świadczeń w rodzaju podstawowa opieka zdrowotna - podkreśla wiceminister. Zwraca też uwagę, że uwzględniając wpływ pandemii COVID-19 w zakresie realizacji świadczeń profilaktyki chorób układu krążenia i raka szyjki macicy, zmieniono zasady premiowania świadczeniodawców osiągających określone wskaźniki realizacji przedmiotowych świadczeń w zakresie lekarza POZ. - Powyższe działania w efekcie powodują zwiększenie nakładów na świadczenia POZ, które w latach 2017-2020 systematycznie rosły, i są na odpowiednim poziomie - przekonuje wiceminister.

Rosną pałce, energia, usługi

Lekarze jednak mają tu inne zdanie. -  Pół roku temu, gdy rozmawialiśmy z NFZ i MZ proszono nas o pół roku spokoju z powodu trudnej sytuacji przez pandemię - mówi Tomasz Zieliński, lekarz rodzinny z Wysowej w województwie lubelskim, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego. - Zgodziliśmy się, a teraz słyszymy, że nie będzie podwyżek. Tymczasem od 1 lipca wzrośnie wynagrodzenie minimalne pracowników medycznych, które też nas dotyczy. My też zatrudniamy pielęgniarki, położne, personel pomocniczy, i będziemy musieli im zagwarantować ustawowe minimum. Do tego rosną ceny energii i innych usług, z których musimy korzystać, choćby odbiór odpadów medycznych. Tymczasem proponuje nam się na 18 miesięcy, czyli także cały 2022 roku stawki na poziomie tych z 2020 roku, przy inflacji, która ma wynieść 5 proc. Nie żądamy od razu 10 proc. podwyżek, ale choćby stopniowego wzrostu - mówi Tomasz Zieliński. Brak zmiany stawki kapitacyjnej w podstawowej opiece zdrowotnej mimo inflacji oznacza, że do fundamentalnego elementu systemu ochrony zdrowia trafi realnie mniej pieniędzy.

 


Brak zmian odczują pacjenci

Porozumienie Zielonogórskie ostrzega, że zmniejszone finansowanie dotknie głównie pacjentów. - Dostęp do świadczeń podstawowej opieki zdrowotnej ulegnie pogorszeniu, choćby dlatego, że bez zachęt finansowych nie uda się zatrzymać w pracy wielu lekarzy i pielęgniarek POZ w wieku emerytalnym. Obecnie to właśnie oni w dużej mierze wypełniają lukę kadrową, w sytuacji, gdy dramatycznie brakuje personelu medycznego – wskazuje Marek Twardowski. - Tylko w ciągu ostatniego roku z POZ odeszło ponad 300 lekarzy, których nikt nie zastąpił. To nieefektywne działania MZ i NFZ zmniejszyły liczbę lekarzy POZ posiadających aktywne listy pacjentów. Głównym motywatorem pozostania w systemie lekarzy i pielęgniarek w wieku emerytalnym mogłaby być zachęta finansowa. Niestety, również argument o spadku liczby zatrudnionych lekarzy w POZ w stosunku do ubiegłego roku o 307 osób nie zrobił wrażenia na szefie NFZ, mimo tego, że w I kwartale 2021 roku ze składek ubezpieczonych wpłynęło do NFZ o 3,9 miliarda zł więcej w stosunku do planu - podkreśla Twardowski. Dlatego jego zdaniem realne obniżenie finansowania będzie skutkowało  tym, że  pacjenci nie będą mieli możliwości korzystania w POZ z pomocy: dietetyków, psychologów, edukatorów medycznych, opiekunów socjalnych. 

A odejść mogą chcieć także pielęgniarki, których nie satysfakcjonują ustawowe podwyżki. Mariola Łodzińska, wiceprezes Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych uważa, że decyzje rządzących przyczynią się do ich przejścia na emeryturę. A według NIPiP obecnie system ochrony zdrowia funkcjonuje tylko dlatego, że blisko 70 tys. pielęgniarek i położnych pracuje mimo uzyskania uprawnień emerytalnych (powyżej 60. roku życia). 

Czytaj: Pielęgniarki domagają się wyższych płac, rząd bagatelizuje problem>>