Z założeń reformy przedstawionej przez ministra finansów Andrzeja Domańskiego i ministry zdrowia Izabeli Leszczyny wynika, że obejmie ona przedsiębiorców, w tym prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, a ominie pracowników. Co do zasady przedsiębiorcy mają opłacać składkę naliczaną od 75 proc. wysokości płacy minimalnej. Zatrudnieni na podstawie umowy o pracę płaciliby składkę tak jak obecnie, czyli w wysokości 9 proc. od dochodu (wynagrodzenie pomniejszone o składki społeczne). Na zmianach skorzystają finansowo przedsiębiorcy.

Zobacz procedurę: Obliczanie składki zdrowotnej – umowa o pracę, umowa-zlecenie >

Czytaj także na Prawo.pl: Rząd nie powiedział ostatniego słowa w sprawie składki zdrowotnej

 

Naruszona solidarność społeczna

Dr Maria Libura, ekspertka Polskiej Sieci Ekonomii i Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, zauważa, że inaczej wyglądałaby rozmowa, gdyby rząd przedstawił propozycję całkowitej zmiany finansowania systemu ochrony zdrowia, czyli na przykład przejścia na system budżetowy i zmianę systemu podatkowego. Tego nie zrobił. - Mówimy natomiast o propozycji, w której jakaś grupa dostaje de facto ulgę. Budzi to pytania o sprawiedliwość społeczną – zaznacza.

- Składka na ubezpieczenie zdrowotne jest czymś zupełnie innym, niż większość osób sobie wyobraża. Nie jest to odkładanie na indywidualne konto, z którego potem mam, ile włożyłem.  Składka zdrowotna to całkiem odmienny mechanizm, niż np. składka emerytalna. De facto jest to ubezpieczenie od ryzyka, które jest solidarne. Nawet osób zamożnych w Polsce w większości nie byłoby stać na terapię genową. A przedstawiciel klasy średniej zbankrutowałby dostając rachunki za leczenie raka innowacyjnymi metodami. Właśnie po to, by zapewnić dostępność takiego leczenia wszystkim potrzebującym, powstały powszechne systemy zdrowotne, które działają na zasadzie solidarnej. Powinniśmy się cieszyć, że nie korzystamy ze składek, bo to znaczy że jesteśmy wystarczająco zdrowi. Dokładamy się natomiast do leczenia tych, którzy mają pecha: rzadką chorobę genetyczną, nowotwór, który wymaga nowoczesnej immunoterapii, uraz, który wymaga skomplikowanej operacji neurochirurgicznej – podkreśla.

Polecamy nagranie szkolenia: Składka zdrowotna - problemy i wątpliwości >

 

Opieka zdrowotna finansowana ze składek czy budżetu?

Koszty reformy naliczania składki zdrowotnej szacowane są na 4-5 mld złotych. O tyle mniej pieniędzy wpłynie więc na finansowanie ochrony zdrowia. Izabela Leszczyna, ministra zdrowia, powiedziała że po zmianach w naliczaniu składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, dostępność do świadczeń i jakość leczenia "będzie coraz lepsza". Z jej wypowiedzi wynika, że różnicę wynikającą z niższych wpływów ze składki na ochronę zdrowia miałby pokryć budżet państwa. 

Dr Michał Zabdyr-Jamróz z Polskiej Sieci Ekonomii zauważa, że w systemach wyrastających z modelu bismarckowskiego, opartego na składce zdrowotnej, coraz bardziej widoczne jest uzupełnianie zasobów systemu z budżetu państwa, czyli innych źródeł podatkowych (w tym z podatku CIT).

Zauważa, że składka zdrowotna jako podatek celowy, choćby w polskich realiach, miała „odpolityczniać” rdzeń finansowania opieki zdrowotnej, zabezpieczać bo przed budżetowymi kaprysami rządu i parlamentu. - Tyle, że póki co, poważnie zawodzi w innej istotnej roli jako mechanizmu solidarystycznej redystrybucji, będąc podatkiem rażąco regresywnym. Co więcej, często staje się dla najbogatszych powodem do szukania optymalizacji podatkowej, a najbiedniejszych pracowników spycha do jednoosobowych działalności gospodarczych, czyniąc ich zatrudnienie mniej zrównoważonym - mówi. 

Maria Libura zauważa, że to impuls do śmieciowego zatrudnienia. - Taka konstrukcja składki spowoduje wypychanie na umowę b2b i umowy śmieciowe, co zwiększy prekaryjność polskiej gospodarki, a już obecnie mamy jeden z najwyższych wskaźników. Nie tylko uderzamy w system ochrony zdrowia. Dorzucimy do niego pieniędzy z budżetu. Pytanie tylko, czyim kosztem się to odbędzie. Już obecnie proporcjonalnie więcej dokładają się do budżetu NFZ pracownicy najemni – zauważa dodaje.

Zobacz procedurę: Obliczanie składki zdrowotnej w przypadku karty podatkowej >

Według dra Zabdyra-Jamroza jedna opcja jest taka, że – skoro w takiej konstrukcji składka wiąże się z tyloma komplikacjami i niesprawiedliwościami, które zapowiadana obniżka tylko pogłębi – to może zrezygnujmy z niej całkiem i finansujmy opiekę zdrowotną z budżetu państwa podnosząc inne podatki, co też będzie bardziej czytelne dla podatników. Natomiast, jeśli zależałoby nam na utrzymaniu składki jako tego osobnego, zabezpieczonego strumienia pieniędzy, to zmieńmy ją na realnie progresywny podatek celowy i to bardziej powiązany z dochodami niż z sama pracą – dodaje dr Zabdyr-Jamróz.

Niższe składki dla wybranych pogłębią nierówności

Zauważa przy tym, że brak od 4 do 5 mld złotych trzeba pokryć z innych źródeł. - Oznacza to, że podatki należy ponieść gdzie indziej lub państwo powinno się zadłużyć. Alternatywą będzie jeszcze większe niedofinansowanie systemu. To sprzężenie zwrotne. Niedofinansowany system publiczny będzie oznaczał ucieczkę do systemu prywatnego. System prywatny oczywiście będzie działał na korzyść tych, których na jego opłacanie stać. Pogłębi to natomiast nierówności społeczne i osłabi szanse awansu społecznego – mówi. Zaznacza, że odnoszenie się do dochodu rozporządzalnego (czyli po opłaceniu podatków) ma sens tam, gdzie jest wysoka jakość usług publicznych. W Polsce ważniejszy jest dochód dyskrecjonalny uszczuplany o wydatki m.in. na prywatne ubezpieczenie zdrowotne - mówi Zabdyr-Jamróz.

Już obecnie Polska wydaje mało na ochronę zdrowia w odniesieniu do PKB. Realnie może to być ok. 5 proc. Tymczasem nakłady są liczone nie w odniesieniu do bieżącego budżetu, ale budżetu sprzed dwóch lat, co powoduje, że  nakłady te są jeszcze niższe niż wynikałoby to z oficjalnego wskaźnika (w 2024 r. powinno to być 6,2 proc. PKB z 2022 r.)

Czytaj także na Prawo.pl: Budżet na ochronę zdrowia w 2024 r. obliczony według kreatywnego wskaźnika

 

Czytaj też w LEX: Oskładkowanie umów zlecenia na przykładach >