W środę w Warszawie odbyła się wspólna konferencja czterech samorządów zawodów medycznych: Naczelnej Rady Lekarskiej, Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych, Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych oraz Krajowej Rady Fizjoterapeutów. Ich szefowie zgodnie powiedzieli, że nadal chcą rozmawiać i wypracować porozumienie z Ministerstwem Zdrowia.

- Jesteśmy do dyspozycji, wróćmy do rozmów, urealnijmy dialog - mówili. Podkreślili jednak, że zanim Trójstronny Zespół do Spraw Ochrony Zdrowia Rady Dialogu Społecznego podpisze jakiekolwiek porozumienia z ministrem w sprawie poprawy ochrony zdrowia, powinien zapoznać się z postulatami Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego, który faktycznie prezentuje stanowisko w tej sprawie lekarzy, pielęgniarek, diagnostów czy fizjoterapeutów. Ostatnie spotkanie przedstawicieli komitetu i resortu odbyło się w czwartek 7 października. Piotr Bromber, wiceminister zdrowia,  przedstawił na nim projekt porozumienia, który protestujący odrzucili. Protestujących w środę poparli szefowie czterech samorządów zawodowych.

 

Najpierw konsensus z protestującymi, potem rozmowy w zespole trójstronnym

- Kiedy patrzę, co się dzieje w ochronie zdrowia, obserwuję, że minister zdrowia traktuje jego personel, jak niewolników systemu - mówił Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. - Zerwanie rozmów z protestującymi pracownikami to jego porażka. Ten dialog był, ale mamy wrażenie i takie odczucie, że to był dialog czy spotkania przesuwające w czasie podjęcie ważnych decyzji dla pacjentów. Przesunięcie rozmów do zespołu trójstronnego nie jest gestem ministra zdrowia, ale obowiązkiem wynikającym z przepisów prawa. Mam nadzieję, że zespół trójstronny, zanim podpisze jakiekolwiek porozumienie z ministrem zdrowia w sprawie poprawy sytuacji w systemie, skonsultuje, zapozna się z postulatami komitetu protestacyjnego. Jesteśmy do dyspozycji - podkreślił Matyja.

Bo zdaniem wszystkich szefów samorządów należy najpierw wypracować konsensus, a dopiero później toczyć rozmowy na zespole trójstronnym.  Rozmowy o płacach zawodów medycznych od blisko roku prowadzone są w Trójstronnym Zespole do Spraw Ochrony Zdrowia Rady Dialogu Społecznego, w którym jednak protestujący nie biorą udziału.  Jak wskazał Matyja, nie ma w nim reprezentantów lekarzy, fizjoterapeutów, diagnostów. Z prac Zespołu zrezygnowało też Forum Związków Zawodowych, które w TZDSOZ reprezentuje Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych. Piotr Bromber, wiceminister zdrowia, który prowadzi negocjacje z protestującymi, zapowiedział zaś, że w tym tygodniu zwoła posiedzenie, by porozmawiać z tymi, którzy są nastawieni na szukanie dialogu. Prezes Matyja zaś zaapelował do pracodawców, by nie podpisywali porozumienia wbrew personelowi, którym zarządzają, bo protestując upominają się m.in. o urealnienie wycen procedur medycznych i o koordynację opieki zdrowotnej

 

Jarosław Greser, Katarzyna Kokocińska

Sprawdź  

Protestujący mają osiem równie ważnych postulatów

- Oczekujemy, że Ministerstwo Zdrowia będzie prowadziło konkretny dialog dotyczący wszystkich postulatów, a nie wychodziło ze swoją propozycją z góry przyjmując jej akceptację przez Komitet - mówiła Zofia Małas, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. Alina NIewiadomska, prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych dodała, że wszystkie postulaty Komitetu są tak samo ważne. - Postulat płacowy, który wyciąga ministerstwo nie jest nadrzędny. Ten ósmy też jest ważny mimo, że jest ósmy - podkreśliła. 

Ostatni ósmy postulat dotyczy uchwalenia ustaw o medycynie laboratoryjnej, zawodzie ratownika medycznego i innych zawadach medycznych. Maciej Krawczyk, prezes Krajowej Rady Fizjoterapeutów przekonywał zaś, że nie należy sprowadzać protestu tylko do kwestii finansowych, bo fizjoterapeuci sobie poradzą, ale stracą pacjenci, których nie stać na prywatną rehabilitację. - Nasza grupa zawodowa, ok. 70 tys. osób, poradzi sobie finansowo. Szacujemy, że na 100 absolwentów, tylko 5 trafia na rynek usług refundowanych, a większość na rynek komercyjny – mówił Krawczyk. Płatnik publiczny, jak mówił, opłaca tylko 25 proc. usług rehabilitacyjnych.