Cukrzyca to przewlekła choroba, której przyczyną jest upośledzenie wydzielania hormonu zwanego insuliną przez trzustkę. Prowadzi to do zaburzenia gospodarki węglowodanowej w organizmie, a w efekcie do niewydolności wielu narządów, między innymi oczu, nerek oraz układu sercowo-naczyniowego. Zachorowalność na cukrzycę rośnie z roku na rok. Według szacunków w Polsce choruje blisko 3 miliony osób.

– Około 550 tysięcy Polaków nie wie o chorobie. Co gorsze, kilka milionów Polaków ma tzw. zespół prediabetes, czyli wartości glikemii na czczo nie są jeszcze diagnozowane jako cukrzyca, ale są już powyżej normy. Te kilka milionów Polaków w ciągu roku może w 10 procentach przejść w jawną cukrzycę typu 2 – mówi dr Michał Sutkowski, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce.

Tymczasem wcześnie wykryta i prawidłowo leczona cukrzyca daje szansę na uniknięcie powikłań i prowadzenie niemalże normalnego życia. W Polsce powikłania cukrzycowe występują jednak niezwykle często – tylko z powodu niewydolności nerek rocznie dializowanych jest ponad 3,5 tysiąca chorych na cukrzycę.

– Jest dla nich mniej elementów refundowanych niż dla osób z cukrzycą typu 1 i są to rzeczy mniej zaawansowane technologiczne. Przede wszystkim nie mają dostępu, takiego jak powinien być, do długo działających analogów insulin oraz do leków inkretynowych czy flozyn – mówi agencji informacyjnej Newseria Anna Śliwińska, prezes Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków.

Cukrzyca ilościowo to przede wszystkim typ 2. Na skutek działania pewnych czynników (między innymi otyłości czy małej aktywności fizycznej) w komórkach organizmu wytwarza się insulinooporność, co sprawia, że organizm potrzebuje jej znacznie więcej, by prowadzić prawidłową gospodarkę węglowodanową.

W leczeniu cukrzycy typu 2 Polskie Towarzystwo Diabetologiczne zaleca stosowanie insulinoterapii w modelu skojarzonym z doustnymi lekami przeciwcukrzycowymi. Szczególne znaczenie w terapii mają analogii insulin długo działających, które imitują stałe wydzielanie insuliny przez trzustkę, co przyczynia się do utrzymania jej stężenia na odpowiednim poziomie przez wiele godzin. Polscy pacjenci mają jednak ograniczony dostęp do nowoczesnych terapii  insulinowych.

– Jest dostęp do insulin długo działających, ale pacjent musi przez pół roku walczyć z czymś takim jak niedocukrzenie nocne. Sytuacja, w której insulinę glargine możemy podać pacjentom dopiero po 6-miesięcznych mordęgach z niedocukrzeniem, wydaje mi się absurdalna i świetna do kabaretu, ale kiepska w życiu – mówi dr Leszek Borkowski, farmakolog kliniczny, prezes Fundacji „Razem w Chorobie”.

 [-DOKUMENT_HTML-]
 

Hipoglikemia, czyli niedocukrzenie, to stan, w którym poziom glukozy obniża się do mniej niż 70 mg/dl. Przez wiele lat w medycynie istniało przekonanie, że hipoglikemia jest nieodzownym elementem terapii insuliną. Liczne badania przeprowadzone na przestrzeni ostatnich 10 lat pokazały jednak, że nawet łagodne niedocukrzenie, często nieodczuwane, może mieć negatywne skutki, takie jak uszkodzenia układu krążenia i mózgu oraz przyspieszenie powstawania typowych powikłań cukrzycowych. Celem działania lekarzy jest więc obecnie niedopuszczenie do hipoglikemii, nawet kosztem wyższego poziomu cukru.

– Zasada refundacji analogów długo działających została wprowadzona kilka lat temu, wtedy, kiedy nie myśleliśmy tak krytycznie o niedocukrzeniach. Był pomysł, by spróbować tradycyjnych insulin, dopiero jak one nie działają, wtedy sięgnijmy po nowsze insuliny. Powoli ten sposób myślenia staje się przestarzały i rzeczywiście nie powinno być tak, że chory ma mieć niedocukrzenie po to, żeby dostał lepszy wariant leczenia – mówi Leszek Czupryniak, kierownik Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych Samodzielnego Publicznego Centralnego Szpitala Klinicznego w Warszawie.

Od kilku lat  dostępny jest  biopodobny analog insuliny długo działającej, który jest tańszy od oryginatora. Insulina glargine, zwana bezszczytową, utrzymuje stały poziom we krwi, nie dopuszcza więc do jego gwałtownego spadku tak jak powszechnie stosowane preparaty. W Polsce dostęp do insuliny glargine jest jednak mocno ograniczony, odwrotnie niż w większości krajów Unii Europejskiej.

– Bierze się to z prostego rachunku, tam nikt nic nie robi z serca, a prostego rachunku: mniej wydamy na optymalną opiekę nad chorym pacjentem na cukrzycę niż na leczenie konsekwencji powikłań – mówi dr Leszek Borkowski.

Pozytywnym aspektem leczenia cukrzycy w Polsce jest  podpisane w listopadzie 2016 roku porozumienie między Polskim Towarzystwem Diabetologicznym a Stowarzyszeniem Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce. Jego celem jest zacieśnienie współpracy między diabetologami a lekarzami rodzinnymi w zakresie profilaktyki i leczenia cukrzycy.

Zdaniem ekspertów to lekarz rodzinny powinien być lekarzem prowadzącym dla większości pacjentów cierpiących na cukrzycę. Lekarz ten powinien sprawować kontrolę nad przebiegiem leczenia, a także inicjować i nadzorować insulinoterapię odpowiednio wcześniej, aby zapobiec powikłaniom.

Cukrzyca to jedyna choroba niezakaźna, którą ONZ uznało za epidemię XXI wieku. Według szacunków Międzynarodowej Federacji Diabetologicznej liczba chorych rośnie tak szybko, że w 2035 roku może osiągnąć wynik ponad 590 mln. Nieprawidłowo leczeni chorzy generują duże straty ekonomiczne, do których zalicza się przede wszystkim koszty pośrednie wynikające z absencji w pracy i pobierania świadczeń zdrowotnych. Istotne znaczenie mają także koszty związane z leczeniem powikłań

Newseria.