W sobotę 21 listopada 2015 w Warszawie odbyła się międzynarodowa konferencji naukowa "Najnowsze osiągnięcia w diagnostyce i leczeniu śpiączki", organizowana przez Fundację „Akogo?”, z którą prof. Maksymowicz od wielu lat współpracuje, m.in. zasiada w jej radzie naukowej.

Obecnie profesor Maksymowicz stara się o uruchomienie „Budzika dla dorosłych” – placówki podobnej do kliniki "Budzik" stworzonej przez Fundację „Akogo?” dla dzieci. Jak mówi, są szanse, że placówka zostanie uruchomiona w 2016 roku.

W jego ocenie jest to konieczne ponieważ – jak podkreśla - w tej chwili nie możemy działać w interesie pacjenta.
- Są metody, które mogą być szeroko stosowane, a których nie możemy zaoferować, bo nie stać nas na to, bo nie zostało to wprowadzone – mówi profesor Maksymowicz.

Profesor zwraca uwagę, że obecnie chorzy po okresie śpiączki, bezpośrednio po urazie czy po zatrzymaniu akcji serca - którzy przez półtora miesiąca byli leczeni i nie odzyskali świadomości lecz samodzielnie oddychają, otwierają i zamykają oczy bez związku z otoczeniem - mogą iść do zakładu opiekuńczo-leczniczego, gdzie mają zabezpieczane tylko podstawowe potrzeby - pożywienie i higienę - ale niewiele ponadto, albo wracają do domów.
- W zasadzie większość idzie do domu. Ale trudno jest udźwignąć takie zadanie – ocenia Maksymowicz.
 

W jego opinii choć rehabilitacja w domu jest możliwa, to jednak na poziomie, na jakim prowadzona byłaby w ośrodku, który planuje otworzyć, mogli by sobie pozwolić "tylko prawdziwi milionerzy", bo trzeba zatrudnić całodobowo cały sztab ludzi, zakupić odpowiednie urządzenia.

- W naszych warunkach rodziny robią, co mogą. Oczywiście serce okazywane choremu jest bardzo ważne, stały kontakt jest ważny, rozmowa, dotyk, masaż, różnego rodzaju stymulacja – np. dźwiękowa, przez muzykę; ale też wyspecjalizowana rehabilitacja. Ci chorzy często mają też uszkodzenie czynności ruchowych, a więc mają spastyczność, a to trzeba odpowiednio leczyć - wyliczył.

Jego zdaniem potrzebna jest alternatywa dla opieki domowej. Jak podkreślił, skuteczność profesjonalnej opieki nad chorymi w śpiączce pokazała klinika Budzik, jednak ona przeznaczona jest tylko dla dzieci.

- Miałem w zeszłym tygodniu pacjenta, który miał skończone 18 lat na miesiąc przez wypadkiem, jest w śpiączce, ale zrozpaczona rodzina nie może go umieścić w Budziku, który nawet ma miejsce. A czas leci – powiedział.

Maksymowicza popiera szefowa Fundacji „Akogo?” Ewa Błaszczyk. - Ta placówka jest konieczna, jak najszybciej. Mamy wiele telefonów od rodzin chorych powyżej 18 roku życia. A przecież to są młodzi kierowcy, motocykliści – powiedziała. Jak dodała, przez ponad dwa lata w "Budziku" obudziły się 22 osoby. - To są 22 odzyskane byty – podkreśla.

Profesor Maksymowicz dodaje, że pomoc ma sens tylko w określonym czasie, im więcej czasu mija od wypadku, tym bardziej szanse chorego maleją.
- Chodzi o pierwsze miesiące, pierwszy rok. Nasz program też zakłada pomoc w pierwszym roku po urazie, a w przypadku osób, u których doszło do zatrzymania akcji serca czy podduszenia - tylko pół roku. Bo statystyki pokazują, że potem te szanse są tak minimalne, że prawie nie ma szans - podkreśla.(pap)