Katarzyna Nocuń:  Na dziś (wtorek 13 czerwca) zaplanowano pierwsze czytanie ważnego dla pacjentów projektu ustawy, który umożliwi dochodzenie roszczeń za błędy medyczne bez konieczności wchodzenie na ścieżkę sądową. Jaka jest gwarancja, że Fundusz Kompensacyjny przy Rzeczniku Praw Pacjenta będzie skuteczniejszy niż wojewódzkie komisje, których było kilkanaście?

Bartłomiej Chmielowiec: Będziemy skuteczniejsi, bo mówimy o zupełnie innych rozwiązaniach, a z przeszłości wyciągamy wnioski. Podstawowym błędem było powielenie trybu postępowania cywilnego i przeniesienie go na grunt wojewódzkich komisji bez narzędzi służących rozstrzyganiu, które są w postępowaniach sądowych. W wojewódzkich komisjach mieliśmy de facto do czynienia z procesem cywilnym w miniaturze, który wiązał się ze składaniem wniosków dowodowych, przesłuchaniami świadków oraz stawianiu naprzeciw siebie dwóch rywalizujących ze sobą stron sporu: pacjenta i szpitala. A rozstrzygnięcia komisji były w istocie niczym więcej niż tylko ich opinią na sprawę.

Natomiast projekt poselski złożony w Sejmie zawiera rozwiązania przygotowane we współpracy z Ministerstwem Zdrowia, oparte na doświadczeniach skandynawskich. Nie ma w tym modelu dwóch spierających się ze sobą stron, ale wyłącznie pacjent, który zgłasza wniosek. Przy czym pacjent może, ale nie musi skorzystać z profesjonalnego pełnomocnika. Zaproponowaliśmy rozwiązanie, w którym cały proces skupiony jest wokół jednej instytucji. Jest ona w mojej ocenie do tego najlepiej przygotowana. Rzecznik Praw Pacjenta od 15 lat zajmuje się zdarzeniami niepożądanymi, naruszeniami praw pacjenta, wspiera też pacjentów w postępowaniach sądowych.

Czytaj także na Prawo.pl: Rejestr zdarzeń niepożądanych i no fault - nowe rozdanie>>

Czytaj też: Przegląd spraw sądowych w kontekście najczęściej spotykanych błędów medycznych >>

 

Obsługa jednego wniosku ma zająć w przybliżeniu do 20 do 42 godzin. To ekspresowe tempo. Czy ma pan wystarczająco liczny zespół? W projekcie jest mowa o zaledwie 20 dodatkowych etatach. Nie boi się pan, że - mówiąc kolokwialnie – system szybko zatka się, a pacjenci nadal będą czekać długie miesiące albo będą zmuszeni do wejścia na sądową ścieżkę?

Rozpatrywanie wniosków będzie się opierać na dwóch filarach. Pierwszy to zespół ekspertów prawnych, w skład  którego wchodzą pracownicy biura Rzecznika Praw Pacjenta. To bardzo doświadczony zespół prawników, który tworzymy od 15 lat, który m.in. zbierał doświadczenia przyznając odszkodowania z funduszu z tytułu działań niepożądanych po szczepieniach ochronnych. Jest gotowy, by tu i teraz rozpocząć prace.

Drugi filar to zespół ekspertów medycznych, który zamierzamy utworzyć. Eksperci prawni będą odpowiadać za przygotowanie dokumentacji, ewentualnie występować do szpitala, jeśli konieczne będzie jej uzupełnienie. Będą prowadzić proces od strony prawnej. Dzięki temu biegli, eksperci medyczni, będą mogli skupić się na analizie dokumentacji potrzebnej do udzielenia odpowiedzi na pytanie czy doszło do zdarzenia niepożądanego, na skutek którego pacjent doznał szkody.

Mamy doświadczenie i know how jak taki proces  sprawnie przeprowadzić.

Czytaj też: Odszkodowania i inne wydatki na rzecz poszkodowanego pacjenta jako koszt podatkowy zakładu opieki zdrowotnej >>

Ile osób będzie liczył w takim razie zespół, który pan buduje?

Będzie się na niego składało 20 prawników plus oczywiście osoby, które na co dzień pracują w urzędzie, m.in. w departamencie finansowym, bo przecież trzeba przyjąć opłatę za wniosek i wypłacić pacjentowi przyznane mu odszkodowanie.

Natomiast jeśli chodzi o ekspertów medycznych, to docelowo będzie to od 60 do 80 osób, możliwe, że nawet więcej. Szacujemy, że 15 proc. spraw, które do nas trafią, będzie z zakresu ginekologii i położnictwa, a około 10 proc. z zakresu ortopedii. Oczywiście w niektórych sprawach będziemy potrzebowali ekspertów z zakresu okulistyki czy wąskiej specjalizacji jak kardiologia dziecięca albo opinii pielęgniarki, fizjoterapeuty, diagnosty laboratoryjnego czy farmaceuty. Dlatego skład całego zespołu będziemy odpowiednio uzupełniać w zależności od faktycznych potrzeb. Osoby, które zostaną do niego powołane, nie będą wynagradzane z tytułu samego zasiadania w nim, ale za przygotowanie opinii. Zakładam, że wniosek będą opiniować zespoły trzyosobowe, a w sprawach mniej poważnych wystarczy jednoosobowa opinia eksperta.

Budujemy już teraz jak najszerszy zespół najlepszych w Polsce ekspertów, fachowców, którzy sprawnie zaopiniują wnioski zgłoszone przez pacjentów. Tworzymy go na wzór zespołu działającego przy Funduszu Kompensacyjnym Szczepień Ochronnych. Przypomnę, że jego przewodniczącym jest krajowy konsultant w dziedzinie kardiologii prof. dr hab. n. med. Tomasz Hryniewiecki, a wspomaga go m.in. prof. dr hab. n. med. Bolesław Samoliński, światowej klasy alergolog, kiedyś krajowy konsultant w dziedzinie zdrowia publicznego.

Wątpliwości co do skuteczności funduszu wywołał projektowany przepis, że komisja przy RPP ma liczyć co najmniej dziewięć osób.

Sprzeciwiałem się wpisaniu tego do projektu. Wywołało to niepotrzebny niepokój, chociaż przecież mowa jest o dolnej granicy, a górna nie została nakreślona. Oznacza to, że wnioski będzie opiniować tylu ekspertów, ilu tylko będzie potrzebnych, aby proces przebiegał sprawnie.

Prowadzimy obecnie ponad 90 procesów sądowych, w tym te najtrudniejsze. Mamy ekspertów wybitnej klasy, jeśli chodzi o sferę prawną. Będziemy mieli też wybitnych ekspertów, jeśli chodzi o sferę medyczną. Mamy doświadczenie związane z Funduszem Kompensacyjnym Szczepień Ochronnych. W ciągu 9 miesięcy rozpatrzyliśmy 1,5 tys. spraw – metodycznie, w sposób wystandaryzowany, profesjonalnie i sprawnie.

Czytaj też: Metodyka zarządzania ryzykiem w szpitalu >>

Jak dochodzenie roszczeń będzie wyglądało z perspektywy pacjenta?

Odchodzimy od schematu znanego z procesu sądowego, gdy poszkodowany pacjent składając pozew musi uzasadnić trzy rzeczy: że doszło do szkody, że wynika ona z winy personelu medycznego, a także, że to zawinione zachowanie podmiotu leczniczego ma związek przyczynowo-skutkowy z tym, co spotkało pacjenta.
W projekcie ustawy zostały zaproponowane rozwiązania, które w krajach skandynawskich nazywa się modelem odpowiedzialności „no fault”. Natomiast u nas, w kazuistyce cywilno-prawniczej, powiedziałbym, że jest to model orzekania zbliżony do zasady ryzyka.

Co będzie musiał zrobić pacjent, który chce otrzymać rekompensatę?

Pacjent będzie musiał opisać, na czym polega jego problem, jakiej szkody doznał i dołączyć posiadaną dokumentację. Będzie mógł to zrobić na prostym formularzu, który będzie można złożyć elektronicznie i w tradycyjnej formie. Prawnicy w biurze RPP zweryfikują dokumentację i w razie potrzeby wystąpią do placówki medycznej o jej uzupełnienie. Zdecydują też, czy jest konieczność dopytania pacjenta. Być może w wyjątkowych sytuacjach trzeba będzie pacjenta wezwać, aby mógł pewne rzeczy doprecyzować, ale mówię tu o wyjątkach. Postępowanie będzie prowadzone na  podstawie Kodeksu postępowania administracyjnego.

Prawnicy biura RPP przekażą zgromadzony materiał do zespołu ekspertów medycznych, który następnie w przygotowanej opinii odpowie na pytanie, czy doszło do zdarzenia medycznego, czy nie. Jeśli do zdarzenia medycznego doszło, pracownicy biura RPP, eksperci prawni oszacują wysokość świadczenia kompensacyjnego na podstawie kryteriów wynikających z przepisów i przedstawią propozycję pacjentowi.

Wówczas pacjent będzie musiał podjąć decyzję, czy przyjmuje świadczenie czy nie. Jeśli świadczenie przyjmie, to po złożeniu oświadczenia w tej sprawie, nastąpi wypłata świadczenia kompensacyjnego. W ślad za tym wystąpimy do placówki, w której doszło do zdarzenia medycznego, wskazując do jakiego zdarzenia doszło i jaka tego była przyczyna, tak aby szpital wyciągnął wnioski na przyszłość.

Czytaj też: Za śmierć pacjenta na izbie przyjęć szpital nie odpowiada - omówienie >>

Fundusz, z którego Rzecznik Praw Pacjenta będzie wypłacał odszkodowania, będzie zasilany ze składek zdrowotnych. Jednocześnie szpitale płacą krocie za polisy. Za zdarzenie medyczne zapłacimy więc dwa razy. Może warto włączyć do tego procesu ubezpieczycieli, którzy mogliby składać się na fundusz, albo ściągać od nich część należności?

Nie jest to możliwe, bo wypłata odszkodowania od ubezpieczyciela to efekt dochodzenia roszczenia związanego z odpowiedzialnością na zasadzie winy, czyli odbywającego się na podstawie art. 445 kodeksu cywilnego. Natomiast w przypadku dochodzenia odszkodowania z funduszu działającego przy Rzeczniku Praw Pacjenta będziemy rozstrzygać o tym, czy doszło do zdarzenia medycznego, którego z dużym prawdopodobieństwem można było uniknąć. Chodzi tu o coś znacznie szerszego, niż obecna odpowiedzialność cywilna. Zatem to są zupełne różne sfery odpowiedzialności. Uznaliśmy przy tym, że taki model, w którym nie angażujemy ubezpieczycieli, będzie najprostszy, a więc pacjent najszybciej otrzyma odszkodowanie.

 


Jednocześnie możliwość pozasądowego dochodzenia roszczeń przez pacjentów może i powinna wpłynąć na wysokość składek ubezpieczeniowych płaconych przez szpitale. Ubezpieczony podmiot będzie miał możliwość zwrócenia się do swojego ubezpieczyciela, na co pozwala art. 816 Kodeksu cywilnego, aby na nowo ocenił ryzyko ubezpieczeniowe i przeliczył wysokość składki za polisę. Jeśli część zdarzeń niepożądanych zostanie pokryta w ramach funduszu kompensacyjnego, działającego przy Rzeczniku Praw Pacjenta, to zmniejsza to faktyczny poziom ryzyka ponoszonego przez ubezpieczyciela.

Czytaj też: Marketingowa interpretacja jakości w usługach medycznych >>

Jakie modele finansowania stosują inne kraje?

Korzystaliśmy z doświadczeń jednego z krajów skandynawskich, tj. Finlandii, gdzie fundusz jest zasilany ze składki zdrowotnej. Natomiast są modele, które zakładają finansowanie funduszu przez placówki szpitalne, bezpośrednio z budżetu państwa, a także takie, w których fundusz jest obsługiwany przez firmy ubezpieczeniowe.

Pomysł pozasądowego dochodzenia roszczeń z funduszu jest chwalony. Krytykowane jest natomiast to, że skorzystać z niego będą mogli jedynie pacjenci poszkodowani w szpitalach i tylko jeśli udzielano im świadczeń finansowanych ze środków publicznych. Natomiast pacjenci mogą być poszkodowani już na etapie błędnej diagnostyki czy dlatego, że zbyt długo musieli czekać w kolejce do lekarza. Z tego co pan powiedział wynika, że otrzymał pan sporą swobodę co do kształtu funduszu. Czy będą zmiany? Czy fundusz obejmie także inne świadczenia?

Najpoważniejsze zdarzenia niepożądane dotyczą placówek szpitalnych. Zgadza się, że także w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej czy podstawowej opiece zdrowotnej dochodzi do błędów, głównie natury diagnostycznej. Jednak decydujemy się w pierwszym okresie tylko na placówki szpitalne, bo uczymy się na przykładach innych państw. W Danii system powstał w 1992 roku i na początku objął tylko szpitale, które były własnością państwa albo samorządów. Podstawowa opieka zdrowotna została włączona do systemu kompensacji dopiero w 2004 r, a w 2021 r. objęto nim nawet szkody, do których doszło na terenie innych państw europejskich.

Chcemy uniknąć sytuacji, w której system przyznawania rekompensat za zdarzenia medyczne stanie się niewydolny już na samym początku. Tak stało się w Belgii, w której ambitnie zaprojektowano system obejmujący całą opiekę zdrowotną. Ze sprawozdań belgijskiego urzędu odpowiedzialnego za wypłatę świadczeń (Le Fonds des Accidents Médicaux) wynika, że nie byli sobie w stanie poradzić z ilością wniosków. Dlatego zaczynamy od placówek szpitalnych a później chcielibyśmy sukcesywnie, proponować kolejne rozszerzenia.

Pacjenci poczekają na rozszerzenie systemu 10-20 lat?

Wprowadzamy rozwiązania krok po kroku: najpierw szpitale. Być może kolejny krok będzie możliwy za rok, dwa czy trzy lata. Na pewno nie za 20.

Czytaj też: Zakażenia szpitalne - odpowiedzialność cywilna >>

Kolejne zastrzeżenie. Prawnicy mówią, że fundusz wyklucza dochodzenie odszkodowań po powikłaniach. Takie było założenie?

Proszę zapytać prawników, czy kiedykolwiek wygrali sprawę, w której była wyrażona w pełni świadoma zgoda pacjenta na świadczenie, w wyniku którego doszło do możliwego do przewidzenia powikłania. Mówimy o  sytuacji, w której pacjent zdawał sobie sprawę, że zabieg operacyjny niesie za sobą określone ryzyko, nawet gdy jest przeprowadzony zgodnie z aktualną wiedzą medyczną, zgodnie z należytą starannością. Ja takiego przypadku nie znam. Również w krajach gdzie funkcjonuje system „no fault” nie wypłaca się odszkodowań w tego typu sytuacjach.

Dyskusyjna jest wysokość świadczeń. 100 tys. zł w przypadku zgonu to dość niska kwota. W postępowaniach sądowych udaje się pacjentom uzyskać nawet milionowe odszkodowania.

Nie mogę się zgodzić z tym twierdzeniem. Z wyroków z lat 2017-2022 dotyczących rozstroju zdrowia lub uszkodzenia ciała pacjenta (portal Orzeczeń Sądów Powszechnych) wynika, że średnia zasądzona na rzecz poszkodowanego kwota to 116 tys. zł. W Funduszu zakładamy zaś świadczenia do wysokości 200 tys. zł.
W przypadku zgonu i zadośćuczynienia dla osób bliskich, zasądzane kwoty są średnio na poziomie 60-75 tys. zł. Zaproponowane kwoty w pełni odpowiadają zatem wysokościom odszkodowania jakie pacjent mógłby otrzymać w procesie sądowym.

Górna granica świadczenia, czyli 100 tys. zł w przypadku śmierci pacjenta, co roku będzie waloryzowana o wysokość inflacji. Kwoty przyznawane przez RPP będą więc coraz większe, a więc i sądy będą w mojej ocenie musiały dokonać waloryzacji, gdyż pełnomocnicy zapewne będą powoływać się na te kwoty powoływać.

Nie ma ryzyka, że pacjent, który zgłosi się do funduszu kompensacyjnego otrzyma złotówkę?

Minimalna kwota to 2 tys. złotych, która będzie przyznawana za najdrobniejszy uszczerbek na zdrowiu. Pacjent na końcu podejmie decyzję, czy przyjmie tę kwotę. Jeśli ta go nie zadowoli, to będzie mógł dochodzić odszkodowania na ścieżce sądowej.