Mówili o tym w czwartek 14 stycznia 2016 podczas spotkania prasowego zorganizowanego w Warszawie pod patronatem Polskiej Unii Onkologii (PUO).
 
Profesor Witold Owczarek, kierownik Kliniki Onkologii w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie przypomniał, że nowotwory skóry są najczęstszymi nowotworami złośliwymi u ludzi rasy kaukaskiej. Zwrócił uwagę, że najbardziej znany z tej grupy czerniak stanowi tylko 5 procent wszystkich przypadków nowotworów złośliwych skóry, choć odpowiada za najwięcej zgonów z ich powodu.
- Najczęstszy z nich jest podstawnokomórkowy rak skóry, który wywodzi się z komórek podstawnej warstwy naskórka i komórek pochewki włosa. Stanowi on aż 80 procent przypadków nowotworów złośliwych skóry – podkreślił profesor Owczarek.

Liczba zgonów z jego powodu jest jednak niewielka. Ma to związek z tym, że rośnie wolno i przeważnie jest wykrywany w stadium, w którym można go wyleczyć.
 
Najważniejszym czynnikiem ryzyka zachorowania na podstawnokomórkowego raka skóry (w skrócie BCC – z j. angielskiego basal cell carcinoma) jest nadmierna lub długotrwała ekspozycja na promieniowanie UV.
- Ryzyko, że zachorujemy na ten nowotwór w ciągu całego życia wynosi ponad 20 procent, ale rośnie ono z wiekiem, gdyż fotouszkodzenia skóry kumulują się – wyjaśnił profesor Owczarek.

Dodał, że w Polsce około 150 tysięcy osób może chorować na BCC, jednak większość przypadków nie jest zgłaszana, gdyż zmiany są małe i wymagają niewielkich zabiegów.
 
Specjalista zaznaczył, że zaawansowana postać BCC występuje bardzo rzadko. Zalicza się tu zarówno miejscowo zaawansowanego BCC, którego nie można wyleczyć metodami chirurgicznymi i radioterapią (często ze względu na lokalizację w pobliżu bardzo ważnych struktur w obrębie głowy i twarzy, np. oko, ucho), jak i stadium, w którym doszło do przerzutów odległych. Przerzutowa postać BCC stanowi zaledwie 0,1 procent przypadków tego nowotworu, zwrócił uwagę specjalista.
 
 
Jak wyjaśnił, zaawansowany BCC może być skutkiem tego, że pacjent za późno trafia do lekarza.
- Przeważnie dzieje się tak nie dlatego, że nie chciałby się zdiagnozować i leczyć, ale dlatego, że nie wiedział nic na temat tego nowotworu, albo trudno mu było się dostać do lekarza – tłumaczył profesor Owczarek. Podkreślił, że czasami agresywny przebieg choroby ma związek ze źle dobraną terapią, predyspozycjami genetycznymi lub innymi schorzeniami, które powodują zahamowanie funkcji układu odporności lub wymagają zażywania leków o takim działaniu (np. u pacjentów po przeszczepie narządu).
 
Psycholog kliniczny dr Mariola Kosowicz, kierownik Zakładu Psychoonkologii w Centrum Onkologii w Warszawie zwróciła uwagę, że zaawansowany podstawnokomórkowy rak skóry jest przyczyną nie tylko bólu fizycznego, ale i psychicznego. Schorzenie jest bowiem bardzo stygmatyzujące. Pacjenci cierpiący na BCC mają otwarte, bolesne rany, które ulegają zakażeniu, często brzydko pachną, powodują deformacje ciała, zwłaszcza twarzy. Według niej prowadzi to do izolacji społecznej chorych (a często także ich rodzin); są oni również bardziej narażeni na depresję i lęki.
 
Zdaniem profesora Owczarka problemem jest to, że w tej grupie chorych nie można zastosować metod chirurgicznych lub radioterapii, bądź też nie przynoszą one dobrego efektu. Ekspert przypomniał, że w ostatnim czasie pojawiły się nowe leki na BCC z grupy tzw. celowanych molekularnie.
 
Farmakolog dr Leszek Borkowski, prezes Fundacji Razem w Chorobie wyjaśnił, że blokują one działanie tzw. szlaku sygnałowego Hedgehog (w j. ang. jeż) w komórkach raka, który przeważnie jest aktywny w komórkach podstawnokomórkowego raka skóry. Szlak ten promuje wzrost guza i wpływa na przetrwanie jego komórek macierzystych, odpowiedzialnych między innymi za rozwój oporności raka na terapię.
 
Pierwszy lek blokujący działanie szlaku Hedgehog (wismodegib) został zarejestrowany w UE w 2013 roku. W badaniach wykazano, że spowodował on znaczne zmniejszenie zmian u 48 proc. pacjentów chorych na miejscowo zaawansowanego BCC oraz u 33 procent pacjentów z rozsianym BCC. W 2015 roku zarejestrowano w UE drugi lek o podobnym mechanizmie działania. Żaden z nich nie jest na razie refundowany w Polsce.
 
- Chcielibyśmy, by pacjenci w Polsce byli leczeni jak najlepszymi lekami, dostępnymi na świecie. Oczywiście leki te nie działają u wszystkich i są bardzo drogie, ale ci chorzy często nie mają innej opcji terapeutycznej – ocenił prof. Owczarek.
 
Dr Kosowicz podkreśliła, że optymalna terapia może pomóc pacjentom z BCC w powrocie do życia społecznego, choć sama nie wystarczy. Jej zdaniem chorzy ci powinni również mieć możliwość skorzystania z grup terapeutycznych i edukacyjnych. (pap)