- Najważniejsza jest służba zdrowia - powiedział premier Mateusz Morawiecki w maju, ogłaszając założenia Polskiego Ładu.  - I tutaj oprzemy się na nowych źródłach finansowania z nowej składki liniowej, bez możliwości odpisania jej od podatku - dodał. I tak się stało. Dziś wiadomo, że dzięki temu budżet Narodowego Funduszu Zdrowia w 2022 roku ma zyskać 9,1 miliarda złotych.

W grudniu 2021 roku Filip Nowak, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, zapewniał, że to będzie odczuwalny zastrzyk finansowy dla ochrony zdrowia. - Pandemia, która nie zwalnia spowodowała, że narasta dług zdrowotny wśród mieszkańców naszego kraju. Te środki pozwolą nam nadrabiać ten dług, a także na kontynuowanie rozpoczętych reform systemu ochrony zdrowia. Żaden pacjent nie spotka się z informacją, że nie może zostać przyjęty do lekarza, do poradni specjalistycznej, dlatego, że brakuje środków - przekonywał prezes NFZ. Tyle, że z najnowszych informacji wynika, że pieniądze ze składki zdrowotnej pokryją tylko koszty inflacji i podwyżki minimalnych wynagrodzeń w ochronie zdrowia. Zatem nie zwiększą liczby świadczeń i nie skrócą kolejek. Co więcej, w planie finansowym NFZ na 2022 rok nie widać 10 miliardów złotych nie wydanych w 2021 roku przez pandemię.

Sprawdź też: Pomoc prawna dla Ukrainy w ochronie zdrowia - ważne komunikaty i publikacje >

 

Trzy miliardy złotych zje inflacja

- Od 1 kwietnia Narodowy Fundusz Zdrowia rozpocznie proces aneksowania umów z placówkami w sieci szpitali w celu pokrycia kosztów inflacji - mówił Bernard Waśko, zastępca prezesa NFZ ds. medycznych podczas posiedzenia sejmowej Komisji zdrowia. Jak bowiem alarmował Władysław Perchaluk, dyrektor Szpitala Specjalistycznego Nr 1 w Bytomiu i prezes zarządu Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego, przez inflację wzrastają ceny energii,  paliwa, czy usług firm cateringowych. W skrajnych przypadkach nawet o 300 proc.

Dlatego szpitale zaapelowały do Ministerstwa Zdrowia o wsparcie finansowe. I Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wyliczyła, że w celu pokrycia kosztów inflacji uśredniony wzrost wyceny wszystkich świadczeń powinien wynieść 4,5 proc. I o tyle NFZ podwyższy wartość świadczeń dla szpitali z sieci, z wyjątkiem jedynie tych, których wycena wzrosła w tym roku. Jak bowiem wyjaśnia Bernard Waśko tegoroczna wycena uwzględnia już kosztu inflacji. 

Tyle, że koszty inflacji zostaną pokryte ze wzrostu wpływów do NFZ z tytułu zmian w zasadach rozliczenia składki zdrowotnej. - Wzrost netto o 4,5 proc. będzie w całości sfinansowany ze wzrostu przychodów ze składki. Do końca roku ta kwota wyniesie niecałe 3 miliardy złotych - powiedział wiceprezes NFZ. To zaś oznacza, że z 9,1 miliarda złotych dodatkowych wpływów do NFZ zostanie już tylko 7 miliardów złotych. Te pieniądze zaś skonsumują podwyżki minimalnego wynagrodzenia dla pracowników ochrony zdrowia.

7 mld zł na podwyżki lekarzy, pielęgniarek, fizjoterapeutów, diagnostów i farmaceutów

Zespół do Spraw Ochrony Zdrowia Rady Dialogu Społecznego podpisał w ubiegłym roku porozumienie z ministrem zdrowia w sprawie podwyżki minimalnego wynagrodzenia w ochronie zdrowia od 1 lipca 2022 roku, ale bez udziału protestujących pod kancelarią premiera. Wówczas wyliczono, że miał ono kosztować 6,5 miliarda złotych. Teraz Waldemar Kraska, wiceminister zdrowia powiedział, że koszt podwyżek wyniesie ok. 7 miliardów złotych.

To tylko szacunek, który może okazać się nieprawdziwy. Podwyżki są bowiem powiązane z przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniem brutto w gospodarce narodowej w roku poprzednim ogłaszanym przez GUS. To za 2022 rok, do którego odnoszą się płace w 2021 w roku wynosiło 5662,53 zł.  Ministerstwo Zdrowia licząc koszt podwyżek na 6,5 miliarda złotych szacowało, że będzie to ok. 5 548 zł, czyli o 114 zł mniej. Tymczasem z wyliczeń ekspertów wynika, że podwyżka wynagrodzenia o 100 zł daje koszt 800 mln zł. Trzeba więc szacować, że podwyżki pochłoną więcej niż 7 miliardów złotych.

 

 

Miało być na lepsze świadczenia

Problem jednak w tym, że mają być sfinansowane właśnie dzięki zmianom w rozliczaniu składki zdrowotnej. Co prawda Bernard Waśko na Komisji zdrowia powiedział, że nie jest przesądzone, czy realizacja ustawy o płacy minimalnej w ochronie zdrowia będzie odbywać poprzez odrębny system finansowania, jak do tej pory, czy będzie wliczona w koszty świadczeń, przez zwiększoną wycenę, ale AOTMiT liczy właśnie o ile powinny wzrosnąć wyceny, by pokryć koszty podwyżek. - Aktualnie analizujemy różne różne scenariusze, jak zmiany wynagrodzeń w wdrożyć w taryfy świadczeń gwarantowanych - powiedziała na kolejnej Komisji Zdrowia Kamila Malinowska, dyrektor biura prezesa AOTMiT.

Co to oznacza w praktyce? Świadczeniodawcy, czyli szpitale, przychodnie dostaną więcej pieniędzy, ale będą musiały wydać je nie na dodatkowe świadczenia, ale wynagrodzenia na które już nie będzie dodatkowej puli środków z NFZ. Od stycznia 2022 r. szpitale, które mają podpisane umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia mają obniżany współczynnik korygujący w przypadku wzrostu wyceny wartości świadczeń opieki zdrowotnej.  Jednym słowem szpitale dostaną więcej z tytułu wzrostu taryf, ale mniej ze strumienia dodatkowych pieniędzy na wynagrodzenia, bo współczynnik korygujący decydował o ich wysokości.

- Teoretycznie ktoś, kto nie zna systemu usłyszy, że szpitale dostały więcej, bo podwyższono wyceny. W praktyce ich przychody nie zwiększą się, bo nie otrzymają już dodatkowych środków na wynagrodzenia. Środki z podwyżki taryf powinny zaś wpływać na zwiększenie dostępności dla pacjentów, poszerzenie oferty, a nie obsługę podwyżki pensji - ocenia były pracownik NFZ.

Nie widać korzyści dla pacjenta

W praktyce może się okazać, że pacjenci nie odczują wzrostu nakładów na ochronę zdrowia.  - Jest takie niebezpieczeństwo - mówi Dorota Korycińska, prezes Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej. - Nadal bowiem nie otrzymaliśmy konkretnej odpowiedzi na pytanie, co ze wzrostu nakładów będą mieć pacjenci, jak się przełoży na dostępność do leczenia i do nowoczesnych terapii. Wiemy, że pokryją one koszty inflacji, ale nie wiemy, jaką inflację brał pod uwagę AOTMiT. Prawdopodobnie będzie ona wyższa niż obecne założenia. Możemy zaś przewidywać, że zwiększą się kolejki do świadczeń, ponieważ w systemie będzie więcej pacjentów, co z kolei spowoduje większe zapotrzebowanie na świadczenia, również wysokokosztowe. Ani NFZ, ani MZ jednak nie mówią, jak planują systemowo rozwiązać ten problem - podkreśla Dorota Korycińska.

Na jeszcze inny problem zwraca uwagę Wojciech Wiśniewski, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich. - Ze sprawozdania z działalności NFZ za rok 2021 wynika, że nie zrealizowano wydatków w wysokości aż 10 miliardów złotych. W ambulatoryjnej opiece specjalistycznej wartych miliard złotych, a w leczeniu szpitalnym 5,2 miliarda złotych. W przypadku AOS nie wydano 13 proc. z zaplanowanych pieniędzy. Zgodnie z przepisami, znakomita większość tych pieniędzy powinno zasilić fundusz zapasowy NFZ, tymczasem wiceprezes Waśko powiedział, że wynosi on aktualnie 5,6 miliarda złotych. Gdzie zatem podziały się co najmniej ponad 4 miliardy złotych? Pieniądze na leczenie znikają, a rząd szuka dodatkowych przez zwiększanie obciążeń podatkowych przedsiębiorców, nie dając pacjentom tyle, ile by mógł- podkreśla Wiśniewski.

 

 

Jeden z byłych pracowników NFZ, który chce pozostać anonimowy zauważa, że nie ma jeszcze ostatecznego rozliczenia wydatków za 2021 rok, ale z jego doświadczenia wynika, że kwota 10 miliardów złotych może się zmniejszyć do 8 miliardów złotych. - To zaś oznacza, że takiej wartości świadczenia nie zostały wykonane, a pieniądze te powinny zasilić fundusz zapasowy. Pacjenci potrzebują tych pieniędzy - kwituje Wojciech Wiśniewski.