Sprawa dotyczy próbek mięsa dzika, które do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Radomiu dostarczył 38-letni mieszkaniec tego miasta.
- Okazało się, że mężczyzna nie czekając na wynik badania sprzedał dziczyznę zarażoną włośnicą – poinformowała w piątek 18 września 2015  mazowiecka komenda policji.

Według wstępnych ustaleń funkcjonariuszy, między 10 do 14 września 2015 toku 38-latek mógł wprowadzić do obrotu kilkaset kilogramów mięsa - w Warszawie i jej okolicach. Policja zatrzymała mężczyznę.
- Wyjaśniane jest między innymi, w jakiej ilości mięsa wprowadzonego do obrotu może występować ujawniona choroba – podała mazowiecka komenda policji, ostrzegając jednocześnie, aby nie kupować i nie spożywać dziczyzny niewiadomego pochodzenia.
 

Rzeczniczka wojewody mazowieckiego Ivetta Biały zapowiedziała, że jeżeli potwierdzą się informacje o wprowadzeniu do obrotu mięsa dzików z partii badanej w Radomiu, „sanepid niezwłocznie przeprowadzi kontrole w restauracjach”. Informacji o miejscach badania mięsa na obecność włośnia udzielają powiatowi lekarze weterynarii.

Według mazowieckiego urzędu wojewódzkiego, lekarz weterynarii wykrył obecność jednego włośnia w jednej z dziewięciu próbek, a mimo wezwania właściciel mięsa nie dostarczył do badania całej partii mięsa, czyli dziewięciu dzików.
 

- Na tym etapie najpilniejsze jest wyjaśnienie, co się stało z pozostałym mięsem, które może, lecz nie musi, być również zakażone. Nie jest też pewne, czy zostało wprowadzone do obrotu, ale taką ewentualność należy prewencyjnie brać pod uwagę – zaznaczono w piątkowym komunikacie mazowieckiego urzędu wojewódzkiego. (pap)