Na wniosek Ambasady RP we Włoszech doktor Bartolo został nominowany do przyznawanej w Polsce nagrody imienia Sergio Vieiry de Mello, brazylijskiego dyplomaty z ONZ, który zginął w zamachu terrorystycznym w Iraku w 2003 roku. Nagroda w uznaniu dla działalności na rzecz pokojowej koegzystencji i współpracy między społeczeństwami, religiami i kulturami - została wręczona w czwartek w Krakowie.

Doktor Bartolo, który od 1991 roku niesie pomoc imigrantom przypływającym na Lampedusę, powiedział: „Wcześniej przybywali do nas w stanie hipotermii i odwodnienia, obecnie większość stwierdzanych u nich obrażeń związana jest z poparzeniem substancjami chemicznymi".

To dlatego - wyjaśnił - że na pokład zabierane są kanistry z paliwem, które się z nich wylewa i mieszając się z wodą morską tworzy „podstępną mieszankę". Jak dodał, początkowo po zetknięciu z nią ludzie nie czują bólu ani nic im nie przeszkadza.
- Lecz potem, gdy zdejmujemy z nich ubrania, znajdujemy bardzo ciężkie poparzenia, wymagające nie tylko pierwszej pomocy, ale także kuracji w centrach oparzeń na Sycylii, dokąd przewożeni są helikopterami - poinformował.
 

- Oprócz tego stwierdzamy u przybyszów zachorowania związane z samą podróżą, głównie urazy odniesione np. podczas zabierania ludzi z łodzi na jednostki ratunkowe, złamania. Ale trzeba powiedzieć i niech będzie to jasne dla wszystkich, że ludzie ci nie przywożą ciężkich chorób, chorób zakaźnych - powiedział doktor Bartolo, który przebadał dziesiątki tysięcy migrantów.
Jest on przekonany o tym, że z tego punktu widzenia należy być spokojnym. Zapewnił, że włoska służba zdrowia bardzo skrupulatnie sprawdza stan uchodźców.

- Mogę zagwarantować, że nie stwierdzamy u nich żadnych chorób zakaźnych - oznajmił. Zastrzegł, że możliwe są przypadki malarii, ale ta choroba - przypomniał - nie przenosi się tak łatwo. - Umieszczamy ich w szpitalach, leczymy - podkreślił.

Doktor Bartolo zwrócił uwagę na to, że odsetek przypadków gruźlicy wśród migrantów jest bardzo niski, nawet niższy od średniej krajowej we Włoszech.
- Nie należy bać się chorób - podkreślił. - Zapewniam, że przybywają ludzie zdrowi i silni, którzy przezwyciężyli trudy drogi przez pustynię, doświadczyli tortur i niewypowiedzianych cierpień oraz przeżyli przeprawę przez Morze Śródziemne - oświadczył.
- Mieszkam na Lampedusie od 25 lat i widziałem, jak zawinęły tam pierwsze łodzie z Afryki, to była wielka nowość. Potem stopniowo ich liczba zaczęła rosnąć, przeprawy przez Cieśninę Sycylijską stały się niebezpieczniejsze - wspomniał Bartolo. Początkowo według jego relacji wykorzystywano do tego celu duże solidne łodzie, dbając o ich stan techniczny.

Z czasem, dodał, przemytnicy zaczęli coraz bardziej wystawiać ludzi na niebezpieczeństwo. Na łodziach mogących pomieścić 100 osób wysyłali ich trzy razy więcej; dlatego coraz więcej osób zaczęło tonąć.
 

System przerzutu ludzi radykalnie - jego zdaniem - zmienił się po 3 października 2013 roku, gdy w katastrofie łodzi w drodze na Lampedusę zginęło ponad 360 migrantów. Lekarz, który był wtedy zaangażowany w pomoc ocalałym, zauważył, że wraz z rozpoczęciem operacji patrolowania Morza Śródziemnego przez włoskie siły, przemytnicy imigrantów stali się jeszcze okrutniejsi i bezlitośni.

Jak zauważył, wsadzają oni ludzi na łodzie i pontony w coraz gorszym stanie technicznym.
- Biorą od nich pieniądze i wysyłają w drogę pontonami, które idą na dno po pierwszej dziurze, a także przy fatalnej pogodzie, co wcześniej nigdy się nie zdarzało  - podkreślił.

Mimo że morze patrolowane jest przez siły włoskie, a obecnie także jednostki innych krajów Unii, „notuje się więcej katastrof i rosnącą liczbę ofiar, bo łodzie są wysyłane w skrajnie trudnych warunkach" - zaznaczył.
- Dlatego uważam, że nie można nikomu pozwolić odpłynąć, trzeba zatrzymać wszystkie łodzie - oświadczył Bartolo.

Lekarz, który został okrzyknięty we Włoszech bohaterem z racji swego niestrudzonego zaangażowania, stwierdził: "Nie jestem żadnym bohaterem, lecz lekarzem niosącym pomoc ludziom".
- Widziałem straszliwe rzeczy, setki ciał imigrantów, ale też uśmiech na twarzach rodzących kobiet - podkreślił.(pap)