Doktor Bartolo, który od 1991 roku niesie pomoc imigrantom przypływającym na Lampedusę, powiedział: „Wcześniej przybywali do nas w stanie hipotermii i odwodnienia, obecnie większość stwierdzanych u nich obrażeń związana jest z poparzeniem substancjami chemicznymi".
To dlatego - wyjaśnił - że na pokład zabierane są kanistry z paliwem, które się z nich wylewa i mieszając się z wodą morską tworzy „podstępną mieszankę". Jak dodał, początkowo po zetknięciu z nią ludzie nie czują bólu ani nic im nie przeszkadza.
- Oprócz tego stwierdzamy u przybyszów zachorowania związane z samą podróżą, głównie urazy odniesione np. podczas zabierania ludzi z łodzi na jednostki ratunkowe, złamania. Ale trzeba powiedzieć i niech będzie to jasne dla wszystkich, że ludzie ci nie przywożą ciężkich chorób, chorób zakaźnych - powiedział doktor Bartolo, który przebadał dziesiątki tysięcy migrantów.
- Mogę zagwarantować, że nie stwierdzamy u nich żadnych chorób zakaźnych - oznajmił. Zastrzegł, że możliwe są przypadki malarii, ale ta choroba - przypomniał - nie przenosi się tak łatwo. - Umieszczamy ich w szpitalach, leczymy - podkreślił.
Doktor Bartolo zwrócił uwagę na to, że odsetek przypadków gruźlicy wśród migrantów jest bardzo niski, nawet niższy od średniej krajowej we Włoszech.
Z czasem, dodał, przemytnicy zaczęli coraz bardziej wystawiać ludzi na niebezpieczeństwo. Na łodziach mogących pomieścić 100 osób wysyłali ich trzy razy więcej; dlatego coraz więcej osób zaczęło tonąć.
System przerzutu ludzi radykalnie - jego zdaniem - zmienił się po 3 października 2013 roku, gdy w katastrofie łodzi w drodze na Lampedusę zginęło ponad 360 migrantów. Lekarz, który był wtedy zaangażowany w pomoc ocalałym, zauważył, że wraz z rozpoczęciem operacji patrolowania Morza Śródziemnego przez włoskie siły, przemytnicy imigrantów stali się jeszcze okrutniejsi i bezlitośni.
Jak zauważył, wsadzają oni ludzi na łodzie i pontony w coraz gorszym stanie technicznym.
Mimo że morze patrolowane jest przez siły włoskie, a obecnie także jednostki innych krajów Unii, „notuje się więcej katastrof i rosnącą liczbę ofiar, bo łodzie są wysyłane w skrajnie trudnych warunkach" - zaznaczył.
Lekarz, który został okrzyknięty we Włoszech bohaterem z racji swego niestrudzonego zaangażowania, stwierdził: "Nie jestem żadnym bohaterem, lecz lekarzem niosącym pomoc ludziom".
- Widziałem straszliwe rzeczy, setki ciał imigrantów, ale też uśmiech na twarzach rodzących kobiet - podkreślił.(pap)






