Gdy w rządzie i mediach trwała wojna o niesprawdzoną w leczeniu Covid-19 amantadynę, szpitalom zaczęło brakować leku rekomendowanego dla pacjentów ciężko chorych. Mimo zapewnień strony rządowej, że będzie dostępny, wciąż nie jest. Zgodnie z art. 68 Konstytucji każdy ma prawo do ochrony zdrowia, a władze publiczne zapewniają obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Tyle, że jak wynika z ostatnich informacji lek na burzę cytokinową wywołaną koronawirusem dostępny jest, ale tylko w szpitalach resortowych. Problem jego braku jest pilny, bo w szpitalach przebywa ponad 20 tysięcy chorych na Covid-19, ale wciąż nie wiadomo, dlaczego go nie ma, i kto za to odpowiada. Ani z odpowiedzi Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, ani Ministerstwa Zdrowia nie wynika, kto w pierwszej kolejności dostaje lek. Ta sytuacja trwa już prawie miesiąc.

 

Kto odpowiada za dostępność leków

Zgodnie z wytycznymi Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji pt. "Farmakoterapia Covid-19"  w leczeniu szpitalnym stosuje się Veklury (Remdesivir), Olumiant, Neoparin, i RoActemra (tocilizumab). Natomiast według Komunikatu Ministra Zdrowia dla podmiotów leczniczych – szpitali udzielających świadczeń opieki zdrowotnej w związku z przeciwdziałaniem Covid-19 z  29 października 2021 r., szpitale te leki zamawiają przez  System Dystrybucji Szczepionek (SDS). Od końca października więc zaopatrzenie podmiotów leczniczych następuje w ramach dostaw z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych.

Szpital zgłasza zapotrzebowanie na dostawy produktu poprzez portal na stronie internetowej SDS. Zamawiana ilość danego produktu powinna wynikać z liczby pacjentów wymagających jego podania i odpowiadać tygodniowemu zapotrzebowaniu. Z tym, że Maciej Miłkowski, wiceminister zdrowia, wskazuje w komunikacie na konieczność transparentnego oszacowania zapotrzebowania oraz właściwego dysponowania produktami. Tym samym sugeruje ich oszczędne zamawianie.

Czytaj w LEX: Karkowska Dorota, Prawo pacjenta do wyniku badania diagnostycznego  >

Tocilizumabu wciąż brak

Tyle, że w szpitalach od początku grudnia brakuje wciąż tocilizumabu, co oznacza, że poważnie chorzy na Covid-19 nie mogą być odpowiednio leczeni. - Tocilizumab  jest szczególnie potrzebny przy ciężkim i śmiertelnym powikłaniu Covid-19 w sytuacji tzw. "burzy cytokinowej" gdy odpowiedź immunologiczna jest zbyt duża i następuje uszkadzanie narządów – tłumaczy Piotr Kasztelowicz, koordynator Oddziału Zakaźnego Covid Szpitala Powiatowego w Chełmży. - Podaje się wtedy gdy rośnie określony parametr, którym jest interleukina-6. W naszym laboratorium oznaczamy ten parametr i wiemy w jakim momencie należałoby ten lek podać – dodaje. Problem w tym, że już od początku grudnia lek ten nie jest dostępny w RARS.

O tym, że brakuje leku redakcja Prawo.pl pierwszy sygnał otrzymała 8 grudnia, i następnego dnia zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia, czy szpitale skarżą się na jego braki, skąd one się wzięły, i co resort zrobi, by lek był dostępny. 10 grudnia Wojciech Andrusiewicz, rzecznik resortu, odpowiedział, że nie wpłynęły zgłoszenia na temat braku dostępności do produktu leczniczego RoActemra (Tocilizumab). - Ministerstwo stale monitoruje dostępność produktów leczniczych. W oparciu o dane zaraportowane w Zintegrowanym Systemie Monitorowania Obrotu Produktami Leczniczymi na dzień 9 grudnia 2021 r. produkt leczniczy RoActemra jest dostępny. Dodatkowo Minister Zdrowia utworzył rezerwy produktu leczniczego z substancją czynną Tocilizumab – napisał Andrusiewicz.

Z tym, że nie podał, w jakich ilościach jest dostępny, bo stany magazynowe produktów leczniczych ujętych w rezerwach nie podlegają udostępnieniu. W czwartek 16 grudnia, ok. godz. 16.30 na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski powiedział jednak, że jeśli chodzi o dostęp do leków, to dziś do magazynów RARS przyszły dostawy remdesiwiru, w poniedziałek (20 grudnia) przyjdą tocilizumabu. - Inne leki są zabezpieczone – poinformował.

Lek dla wybranych szpitali

Zobacz procedurę w LEX: Łokaj Maciej, Prowadzenie wysyłkowej sprzedaży leków przez apteki/punkty apteczne >

Tym samym wiceminister przyznał, że były braki, choć około dwie godziny później informacje o nich podawane przez Platformę Obywatelską Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nazwał kłamstwem i dezinformacją. Otóż o braku leków podano informację na koncie Platforma News. W odpowiedzi na nią Michał Dworczyk napisał, że tylko od początku listopada RARS przekazała do szpitali ponad 2 mln dawek różnych leków, które pozwoliły na przeprowadzenie ok. 50 tysięcy kuracji.

- Agencja nie magazynuje leków, a dostawy natychmiast dystrybuuje do szpitali – podkreślił Dworczyk. Michał Szczerba, poseł PO, zauważa jednak, że dla pozaresortowych szpitali w RARS przez 10 dni leki były prawie nieosiągalne. - W agencyjnym systemie SDS nie można było ich zamówić – dodał. Jego słowa potwierdzają lekarze i szefowie szpitali. Robert Surowiec, wiceprezes zarządu Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim, podał, że jego szpital otrzymała informacje z RARS, że nie przewidują w grudniu dostaw leków na COVID-19. W tym szpitalu leków wystarczy na 10 dni. Gorzej jest w szpitalu w Chełmży, bo tam już leku nie ma. – W środę nie było leku. Kilka dni temu pożyczyliśmy jedną dawkę z innego szpitala ale więcej nie ma. Lek powinien zapewnić minister zdrowia i przesyłać tą samą dystrybucją, co szczepionki i tak było w listopadzie, ale obecnie go nie ma. Co więcej nie ma też w hurtowniach i z tego powodu szpital nie może zamówić – dodaje Kasztelowicz.

- Gdyby było tak, jak mówi poseł Szczerba, to jest bardzo przykre. Jeśli jest system zgłoszeń, to należy je realizować po kolei. Jeśli pojawia się sytuacja awaryjna, to powinny być określone precyzyjne zasady, kto i dlaczego dostaje w pierwszej kolejności. Nie może być tak, że lek dostają ci, którzy mają lepsze dojścia, bo chorzy są wszędzie - ocenia Dobrawa Biadun, radca prawny, specjalizująca się w prawie ochrony zdrowia. 

 

 

Michał Szczerba po informacji o braku leku, przeprowadził kontrolę poselską w RARS. Odpowiedzi na zadane pytania Agencja miała przesłać do środy, do godziny 12 i przesłała. 

Co pisze prezes RARS

Z informacji prezesa  Michała Kuczmierowskiego, prezesa RARS, wynika, że na dzień 15 grudnia RARS nie zawierała leków zawierających zarówno Tocilizumab, jak i Remdesivir. Po drugie RARS nie magazynuje leków, a każda nowa dostawa jest od razu udostępniana i wysyłana do szpitali. Pytanie, do których, skoro są szpitale, które wciąż nie mogą złożyć zamówienia. Z pisma tego się nie dowiemy. - RARS w porozumieniu z Ministerstwem Zdrowia dystrybuuje leki Veklury, Olumiant, Neoparin, i RoActemra (tocilizumab), które są na bieżąco przekazywane szpitalom. System działa bezawaryjnie i sprawnie obsługuje zarówno dostawy szczepionek, jak i leków. Kupujemy wszystkie możliwe dawki, jednak zapotrzebowanie na te leki w Polsce, podobnie jak i w innych krajach, jest bardzo duże, przewyższa możliwości produkcyjne - zapewnia prezes Kuczmierowski. Tyle, że do dziś, czyli do 29 grudnia, leku dla wielu szpitali, w tym w Chełmży, nadal nie ma.

Pismo do wojewody nie pomogło

Szpitale i oddziały covidowe są powoływane przez ministra zdrowia na wniosek wojewody. Dlatego Piotr Kasztelowicz brak leku zgłosił wojewodzie kujawsko-pomorskiemu. W odpowiedzi dowiedział się jednak, że wojewoda nie jest właściwy w tej sprawie. Na podstawie art. 65 ust. 1 kodeksu postępowania administracyjnego wojewoda przekazał sprawę do Narodowego Funduszu Zdrowia. Zgodnie z tym artykułem, jeżeli organ administracji publicznej, do którego podanie wniesiono, jest niewłaściwy w sprawie, niezwłocznie przekazuje je do organu właściwego, zawiadamiając jednocześnie o tym wnoszącego podanie. Z NFZ odpowiedź jeszcze nie przyszła. Tyle że według Piotra Kasztelowicza organem właściwym do zwrócenia się jest wojewoda jako reprezentant rządu, a nie NFZ.

W odpowiedzi dla Prawo.pl Ministerstwo Zdrowia zaś zaznaczyło, że nie dystrybuuje produktów leczniczych, choć RARS pisze, że to w porozumieniu z MZ sa dystrybuowane. MZ za to w celu zapewnienia ich dostępności  i zachowania ciągłości terapii dla polskich pacjentów podejmuje wszelkie niezbędne działania i interwencje w zakresie posiadanych narzędzi. Jakie działania już nie podało, zapewnia tylko, że ma odpowiednie rezerwy i nie ma zgłoszeń o brakach. 

- Co do zasady braki leków zgłasza się Głównemu Inspektorowi Farmaceutycznemu, ale jeśli chodzi o kwestie związane z Covidem-19, to właściwa jest Rządowa Agencja Rezerw Materiałowych - tłumaczy Dobrawa Biadun, radca prawny, specjalizująca się w prawie ochrony zdrowia. - To Agencja odpowiada zarówno za dystrybucję środków ochrony, szczepionek jak i wskazanych leków, i to ona ponosi pierwszą odpowiedzialność za ich brak. Po to została jej przypisana rola koordynatora, by nie było właśnie takich sytuacji. I to dobry system w czasie pandemii.  Widząc w swoich bazach, że nie jest w stanie realizować zamówień, powinna interweniować wyżej. Trudno bowiem mówić dlaczego nie ma leku, gdy nieznane są szczegóły umowy jego zakupu. Nie wiemy, czy go brakuje, bo nie byliśmy przygotowani na trwającą falę, czy producent z tego powodu nie nadąża z produkcją. Obecna sytuacja pokazuje też jak ważne jest, by przemysł farmaceutyczny wrócił do Europy - kwituje mec. Biadun.