Szpital w Wągrowcu podpisał właśnie umowę ramową o współpracy z Akademią Nauk Stosowanych im. Księcia Mieszka I w Poznaniu.  Uczelnia ta – jak podają lokalne media – uzyska w najbliższym czasie zgodę na kształcenie studentów w kierunku lekarskim.  Studenci medycyny tej uczelni mieliby odbywać w tym szpitalu zajęcia kliniczne.

Andrzej Cisło, były wiceprezes Naczelne Rady Lekarskiej, podkreśla, że po to ustanowiono procedurę akredytacji, aby szkolenie studentów odbywało się według jednolitych zasad i w dużych jednostkach, choćby ze względu na większe doświadczenie kadry naukowej.  - Kliniki udzielają świadczeń na wyższym poziomie referencyjnym  – podkreśla.

Szpitale powiatowe takiego zaplecza nie mają. Na to nakładają się braki kadrowe. Szpital w Wągrowcu jeszcze we wrześniu ogłaszał, że szuka do pracy lekarzy m.in. internisty, anestezjologa i lekarza do pracy na SOR.

Sprawdź PROCEDURY w LEX:

 

 

Problem z kadrą lekarską tuż przed uruchomieniem kierunku lekarskiego w tym roku akademickim miał Wydział Lekarski Akademii Medycznych i Społecznych Nauk Stosowanych w Elblągu. Jeszcze pod koniec sierpnia szukał osób do prowadzenia zajęć ze studentami kierunku lekarskiego. Brakowało kadry w zakresie podstawowych nauk medycznych: anatomia, histologia, genetyka, biologia molekularna, fizjologia, biochemia, patofizjologia, patologia.

Wydział lekarski zostanie wkrótce otwarty też na Mazowieckiej Uczelni Publicznej w Płocku (rok 2023/2024). Jakub Kosikowski, lekarz rezydent onkologii, członek Naczelnej Rady Lekarskiej zauważa, że w styczniu tego roku w szpitalu wojewódzkim były zawieszone przyjęcia na oddział interny, bo na 50 pacjentów i SOR został jeden lekarz. Tymczasem – jak zauważa – interna to największa działka medycyny i najwięcej zajęć na studiach. – Nie jestem przeciw kształceniu większej liczb lekarzy - mówi. Ale - jak zaznacza - róbmy to z głową. - Tam, gdzie jest kadra, zaplecze – podkreśla.

Czytaj także na Prawo.pl: 
Zapaść w chirurgii przez niskie zarobki i złe warunki pracy>>
Ubezpieczeni, ale bez dostępu do lekarza - bo żyją na wsi>>

 

Kryzys kadrowy dociska system, a resort stawia na ilość

Ministerstwo Zdrowia we współpracy z Ministerstwem Edukacji i Nauki chcą przyśpieszyć uzupełnianie braków kadrowych wśród lekarzy. Sytuacja jest pilna, bo działalność kolejnych oddziałów jest zawieszana, a zabiegi i operacje odwoływane z powodu braku kadry albo lekarskiej, albo pielęgniarskiej. Na łamach Prawo.pl  wielokrotnie opisywaliśmy problemy wynikające z braku kadr. 

Podczas inauguracji roku akademickiego na Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach, minister zdrowia Adam Niedzielski podkreślał, że resort nadrabia braki kadrowe zwiększając limity przyjęć na studia. – Ten rok jest rekordowy, mamy największą liczbę studentów od końca wojny – mówił. Rzeczywiście, na kierunkach lekarskich przewidziano w tym roku 9406 miejsc.

Czytaj w LEX: Zawieszenie prawa wykonywania zawodu lekarza z uwagi na niedostateczne przygotowanie zawodowe >>>

Lekarze stawiają sobie jednak pytanie, czy udzielanie zgód na otwieranie kierunków lekarskich na mniejszych uczelniach, w tym niepublicznych nie odbije się bardzo szybko czkawką. - Nierzadko są to placówki o niezwykle skromnym doświadczeniu w kształceniu w dziedzinie nauk medycznych i nauk o zdrowiu. Bywa i tak, że do niedawna koncentrowały się na prowadzeniu kierunków w ogóle niezwiązanych z nimi – zwraca uwagę prezes NRL Łukasz Jankowski.  

Mariusz Tomczak w „Gazecie Lekarskiej” wylicza, że w każdym województwie jest obecnie przynajmniej jedna uczelnia, która kształci lekarzy. W tym roku akademickim są to 23 placówki, w tym 5 niepublicznych.

Czytaj w LEX: VII SA/Wa 351/18, Podmiot uprawniony do poinformowania izby lekarskiej o podejrzeniu niedostatecznego przygotowania zawodowego lekarza. - Wyrok WSA w Warszawie >>>

Elastyczne prawo ułatwia zakładanie kierunków lekarskich

Studia na nowym kierunku lekarskim rozpoczęły się 1 października na Uniwersytecie Humanistyczno-Przyrodniczym im. Jana Długosza w Częstochowie.  W sprawie kierunku lekarskiego na Akademii Mazowieckiej w Płocku jest już pozytywna opinia resortu zdrowia. Lekarzy chce kształcić także Akademia Kaliska im. Prezydenta Stanisława Wojciechowskiego w Kaliszu i Akademia Nauk Stosowanych w Tarnowie. W przyszłym roku akademickim studia medyczne rozpoczną się na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (jest zgoda MEiN, MZ i pozytywna rekomendacja Polskiej Komisji Akredytacyjnej). Kierunek lekarski chce uruchomić także Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach.

Sprawdź w LEX: Czy wolontariat zwalnia lekarza z Ukrainy od posiadania PWZ? >>>

 

 

To efekt uelastycznienia zasad ubiegania się o pozwolenie na prowadzenie studiów na kierunku lekarskim w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Drzwi dla kierunków lekarskich rząd otwiera jeszcze szerzej.  Podczas ostatniej nowelizacji tej ustawy wprowadzono poprawkę, która umożliwia tworzenie kierunków lekarskich szkołom wyższym, które wzięły udział w konkursie „Inicjatywa doskonałości – uczelnia badawcza”.

Skorzysta na tym m.in. Politechnika Wrocławska.  Uczelnia ta już zapowiada, że od przyszłego roku na Wydziale Medycznym naukę rozpocznie 60 osób.

Obawy o jakość kształcenia nowych lekarzy

Środowisko lekarskie obawia się, że uczelniom tym brakuje odpowiedniej kadry dydaktycznej i bazy klinicznej, studenci są pozbawieni dostępu do prosektorium, nie ma wysokiej jakości preparatów anatomicznych.  - Mówi się o coraz niższych progach pozwalających dostać się na studia, co oznacza mniejsze wymagania formalne już na samym początku drogi do zdobycia dyplomu lekarza. Skoro łatwiej o indeks, studia mogą zacząć być postrzegane jako mniej elitarne w odbiorze społecznym – wymienia prezes NRL.

Dlatego prezes NRL chce poddać kontroli te osoby, które ukończą studia medyczne na uczelniach bez pozytywnej opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej (PKA).  Z raportów na stronie Komisji wynika, że w listopadzie ubiegłego roku negatywną opinię otrzymał kierunek lekarski na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, a w 2019 r. – Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny im. Kazimierza Pułaskiego w Radomiu (kolejną, pozytywną już otrzymał w lipcu 2021 r. ).

Sprawdzeniu przez okręgowe rady lekarskie podlegaliby także absolwenci uczelni, które „nie są w stanie zapewnić właściwego standardu nauczania medycyny z uwagi na brak kadry naukowej oraz baz klinicznych”.

Prezes NRL Łukasz Jankowski proponuje, aby wykorzystać do tego art. 11 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Mówi on, że jeżeli okręgowa rada lekarska stwierdzi, że istnieje uzasadnione podejrzenie niedostatecznego przygotowania zawodowego lekarza, to powołuje komisję, która wydaje opinię o przygotowaniu zawodowym tego lekarza. Komisja może zobowiązać lekarza do odbycia uzupełniającego przeszkolenia.

Zgodnie z ustawą o zawodzie lekarza i lekarza dentysty to okręgowa rada lekarska przyznaje prawo wykonywania zawodu lekarza albo prawo wykonywania zawodu lekarza dentysty.

Czytaj także na Prawo.pl: 

Lekarze na urlopach to nowa siła wyższa – kontrowersyjne zamknięcie oddziału>>
Brak anestezjologów powodem odwoływania operacji serca w Centrum Zdrowia Matki Polki>>

NRL proponuje kontrowersyjne rozwiązanie

- W sensie merytorycznym NRL ma rację. To, co się dzieje w kształceniu przyszłych lekarzy, to rozbój. Protestować powinno całe środowisko lekarskie. Nikt nie powie tego wprost, ale nie będzie bez znaczenia, kto którą uczelnię skończył  – komentuje Andrzej Cisło.

Zaznacza jednak, że art. 11 w tym wypadku nie można zastosować, bo on wyraźnie mówi, że stosuje się go do lekarzy. - W rozumieniu ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty osoba, która skończyła studia, nie jest lekarzem. Wynika to z art. 5 tej ustawy, w którym mowa jest o osobie posiadającej dyplom ukończenia studiów na kierunku lekarskim wydany przez polską szkołę wyższą, której przyznaje się prawo wykonywania zawodu – dodaje.

Czytaj w LEX: Zakaz wykonywania zawodu lekarza w orzecznictwie sądów >>>

Czytaj w LEX: Przewinienia zawodowe lekarzy >>>

I podkreśla, że nawet, jeśli byłaby obecnie  możliwość niedopuszczenia do wykonywania zawodu osób, które ukończyły studia medyczne na podstawie art. 11, lub jeśli przesunie się nawet tę procedurę na okres stażu, to jeśli rządzący zechcą, bardzo łatwo mogą ten przepis zmienić. Dlatego trzeba kontynuować tę kampanię, tymczasem manewr z art. 11 może sugerować , że zadowolimy się jej mało produktywnym zakończeniem.

Prezes NRL przyznaje, że wykorzystanie art. 11 to ścieżka, która – ze względu na skalę zjawiska – byłaby samorządowym novum w stosunku do absolwentów medycyny. -  Jednak w mojej ocenie takie postępowanie mogłoby być uzasadnione i właściwe prawnie – dodaje.

Oskar Luty z kancelarii prawnej Fairfield zaznacza jednak, że z pewnością nie można automatycznie kwestionować kwalifikacji, wynikających z zakończonych studiów. – W postępowaniu prowadzonym zasadzie art. 11 nie do przyjęcia jest przesądzanie z góry o tym, że ktoś nie może zostać lekarzem, bo skończył „złe” studia - mówi. 

- Natomiast rozumiem sens tego pomysłu, jeżeli konkretne uczelnie będą kształciły jakiś rocznik w oparciu o program pomijający takie aspekty edukacji lekarskiej, które są konieczne dla wykonywania tego zawodu – dodaje.