Małoletnia Marta A. domagała się kwoty 70 tys. zł zadośćuczynienia od ubezpieczyciela szpitala, comiesięcznej renty, a także ustalenia odpowiedzialności pozwanego na przyszłość. Wyjaśniła, że wskutek błędów lekarzy urodziła się z porażeniem nerwów ramienia. Szpital nie poczuwał się do odpowiedzialności, twierdząc, że wszystkie procedury medyczne zastosowano prawidłowo.

Sąd Okręgowy w Olsztynie oddalił powództwo. Opierając się na opinii biegłego z zakresu ginekologii i położnictwa sąd uznał, że w sprawie nie można mówić o błędzie medycznym (w tym diagnostycznym) personelu szpitala.

Ustalił, że bezpośrednio przed porodem wykonano matce powódki badanie USG. Z uwagi na skrajną otyłość badanej było ono niedokładne, wskutek czego zaniżeniu uległa przypuszczalna waga dziecka (szacowana pierwotnie na 3,9 kg, w momencie urodzenia wyniosła 4,8 kg). Poród siłami natury przebiegał jednak prawidłowo do chwili zablokowania się ramion dziecka (tzw. dystocji barkowej).

Zdaniem sądu podjęta wtedy przez lekarza położnika decyzja o kontynuacji porodu była prawidłowa, zgodna ze stanem wiedzy medycznej, ale oparta na niedoszacowanej przypuszczalnej wadze dziecka. Biegły wyjaśnił, że zastosowana procedura medyczna (manewr McRobertsa) nie powoduje zwykle powikłań, których doświadczyła powódka. W tym przypadku lekarz działał jednak pod presją czasu, ratując życie dziecka, które się dusiło. Powódka miała jednak rację, że przeprowadzenie cesarskiego cięcia pozwoliłoby uniknąć takiego powikłania. Co jednak istotne, wyniki badań (wykazujące zaburzoną tolerancję glukozy) nie dawały podstaw do porodu tą metodą. Wskazaniem takim nie mogła być natomiast wyłącznie otyłość matki dziecka - wprost przeciwnie III stopień otyłości jest przeciwwskazaniem z uwagi na liczne powikłania pooperacyjne.


Położne także karane za błędy medyczne czytaj tutaj>>

 


Sprawą zajął się sąd odwoławczy, ale rozstrzygnięcia nie zmienił

Na wniosek powódki powołał jeszcze jednego biegłego do zbadania prawidłowości zastosowanych procedur medycznych. Jego wnioski były zbliżone do tego co już w sprawie ustalono - nie było bezwzględnych wskazań do przeprowadzenia porodu metodą cesarskiego cięcia. Podczas porodu personel szpitala zachował się prawidłowo i zgodnie z aktualną wiedzą medyczną.

Szpital zapłaci, bo w operacji asystował syn ordynatora, nie lekarz czytaj tutaj>>

Odpowiadając na zarzuty powódki, podkreślił, że badanie USG wykonane przed porodem było trudne technicznie, ale samo w sobie nie było badaniem trudnym czy skomplikowanym. Jako że przeprowadzający je lekarz nie miał wątpliwości co do wyniku uzyskanego badania, nie musiał konsultować go z innym lekarzem.

Pacjent chce uzyskać rekompensatę za błąd medyczny. Kto mu może pomóc czytaj tutaj>>

 

Niedoszacowali wagę płodu

Wątpliwości co do prawidłowości badania nie mieli także kolejni lekarze. Niedoszacowanie wagi płodu nie było zatem wynikiem niedostatecznej wiedzy medycznej lekarzy, lecz niedoskonałości metody diagnostycznej (aparatu USG). Brak wskazań do porodu metodą cesarskiego cięcia oznaczał zatem, że decyzja lekarzy o porodzie siłami natury była prawidłowa.

O błędach medycznych nie można mówić również wtedy, gdy wystąpiły komplikacje. Natychmiast bowiem zastosowano prawidłowe manewry, które doprowadziły do urodzenia powódki. Obaj biegli zgodnie twierdzili, że nie ma możliwości, jeszcze w okresie ciąży, rozpoznania dystocji barkowej, której doświadczyła powódka. Można jedynie szacować ryzyko pojawienia się tego powikłania. Nie można także zapominać, że lekarze rozważający możliwość zakończenia ciąży drogą cesarskiego cięcia działali pod presją czasu oraz brali pod uwagę ryzyko powikłań pooperacyjnych u ciężarnej, wynikających ze znacznej nadwagi. W konsekwencji szpital nie dopuścił zaniedbań, których skutkiem jest niepełnosprawność małoletniej (art. 415 k.c.), a między działaniem lekarzy pozwanego a wystąpieniem szkody nie było związku przyczynowo-skutkowego.

Wyrok SA w Białymstoku z 01.10.2018 r. I ACa 974/17.