Krystyna W. w szpitalu w Tomaszowie Lubelskim przebywała w listopadzie 2013 roku, z powodu złamania lewej kości biodra. Po operacji nie odzyskała sprawności. Do domu została wypisana, jako osoba leżąca. Nie chodziła. Przyjmowała leki przeciwbólowe. Wymagała pomocy osób trzecich przy prostych czynnościach osobistych. Winą za szkodę obwiniła chirurga, który przeprowadził operację.

Przed Sądem Okręgowym w Zamościu domagała się od SP ZOZ w Tomaszowie Lubelskim zadośćuczynienia za wyrządzoną krzywdę oraz za naruszenie jej praw pacjenta. Okazało się bowiem, że w operacji uczestniczyła osoba nieuprawniona, syn ówczesnego ordynatora oddziału chirurgii, który przeprowadził operację.

Pacjent chce uzyskać rekompensatę za błąd medyczny. Kto mu może pomóc czytaj tutaj>>

 


Ordynator zwolniony i z zarzutami

Kiedy na początku stycznia 2014 r. udział syna w operacjach wyszedł na jaw, ordynator oddziału chirurgii został zwolniony dyscyplinarnie. Dyrektor SP ZOZ jako uzasadnienie wskazał ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych polegające na dopuszczeniu do obecności i uczestnictwa w zabiegach operacyjnych osoby nieuprawnionej. Zasadność takiej formy zwolnienia potwierdził sąd pracy.

Prokuratura Rejonowa w Zamościu oskarżyła ordynatora o przekroczenie uprawnień i narażenie pięciu pacjentów na utratę zdrowia i życia. Wskazał, że ordynator w okresie od 30 sierpnia do 9 listopada 2013 r. dopuszczał do udziału w operacjach swojego syna studenta pierwszego roku fizjoterapii, który w szpitalu odbywał praktyki. Syn, który razem z ojcem zasiądzie na ławie oskarżonych, miał nie tylko obserwować przebieg operacji, ale także czynnie w nich uczestniczyć. Trzymał haki, szył skórę, zakładał cewnik oraz przyszywał dren do powłok skórnych. To zdaniem biegłych było zagrożeniem dla pacjentów. Obaj oskarżeni nie przyznają się do zarzucanych im czynów. Proces przed zamojskim sądem trwa.

SA: Późna diagnoza uzasadniała wysokie zadośćuczynienie dla pacjenta czytaj tutaj>>

 

Student fizjoterapii trzymał haki zszywała ranę

Tymczasem w sprawie cywilnej Sąd Okręgowy w Zamościu stwierdził, że doszło zarówno do błędu w sztuce medycznej, jak i naruszenia praw pacjenta.

Sąd potwierdził, że w zabiegu brał czynny udział syn ordynatora. Trzymał haki, osuszał, zszywał ranę operacyjną. Nie miał on prawa przebywać na bloku operacyjnym, ponieważ nie został skierowany do odbycia praktyk. Ponadto kierunek jego studiów nie przewiduje praktyk w kontakcie klinicznym z pacjentem hospitalizowanym lub leczonym ambulatoryjnie. Biegły z zakresu ortopedii i traumatologii stwierdził jednak, że "teoretycznie" jego czynny udział w operacji nie miał wpływu na prawidłowość zabiegu. Tak też przyjął sąd.

Biegły stwierdził jednocześnie, że choć podczas operacji zastosowano właściwą metodę leczenia, to popełniono błąd techniczny, wprowadzając materiał zespalający niezgodnie z zasadami stabilizacji odłamów kostnych. A to miało wpływ na stan zdrowia kobiety. Za rozstrój zdrowia sąd przyznał jej 50 tys. zł zadośćuczynienia od szpitala.

 

Komisje do spraw błędów medycznych do naprawy czytaj tutaj>>

Sąd podkreślił, że szpital nie ponosi jednak całkowitej odpowiedzialności za obecny stan zdrowia 86-letniej kobiety. Uraz, którego doznała, niezależnie od prawidłowości leczenia, pozostawia trwały i nieodwracalny uszczerbek na zdrowiu w formie istotnych deficytów ruchowych. Nie bez znaczenia jest wiek pacjentki i osteoporoza.

Jak ująć w księgach rachunkowych SPZOZ wypłatę odszkodowania za błąd lekarski czytaj tutaj>>
 

Naruszona godność operowanej

Sąd uznał też, że kobiecie należy się też 50 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie praw pacjenta, o których mowa w art. 8 ustawy z dnia 6 listopada 2008 o prawach pacjenta Rzeczniku Praw Pacjenta. Sąd podkreślił, że już sama obecność osoby nieuprawnionej na sali operacyjnej podczas zabiegu narusza godność operowanego. A czynne uczestnictwo w operacji studenta I roku kierunku niezwiązanego z lecznictwem narusza zasady fachowości, staranności i etyki lekarskiej. A jeśli do zabiegu dopuszcza go główny operator, ordynator oddziału, naruszenie prawa pacjenta jest ewidentne i zawinione.

Sąd apelacyjny utrzymał wyrok

W apelacji tomaszowski szpital domagał się oddalenia roszczeń pacjentki w całości. Przekonywał, że w sprawie nie ma dowodów, że jedyną i istotną przyczyną zdrowia pacjentki jest wadliwe przeprowadzenie operacji.

Zdaniem szpitala wprowadzenie materiału zespalającego niezgodnie z zasadami stabilizacji odłamów kostnych nie miało bowiem wpływu na całokształt zastosowanej metody i jej pozytywnego efektu. Sam zabieg został przeprowadzony zgodne ze sztuką lekarską.

Szpital podnosił też, że nie ma podstaw do zapłaty zadośćuczynienia za naruszenie praw pacjenta, bo "mimo naganności faktu uczestniczenia tam osoby nieuprawnionej, nie miało to wpływu na stan zdrowia powódki, nie było aż tak rażącym naruszeniem praw pacjenta".

Sąd Apelacyjny w Lublinie utrzymał wyrok co do zasady. W związku z tym, że powódka umarła w trakcie trwania postępowania apelacyjnego sąd należne jej 100 tys. zł zadośćuczynienia podzielił między cztery jej córki.

 

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Lublinie z 7 listopada 2018 r. sygn. akt I Aca 833/18.