Epidemia potrwa jeszcze około 3-5 lat, a jeśli nie zatrzymamy tworzenia nowych wariantów wirusa, to ten okres jeszcze się wydłuży - uważa zespół doradczy do spraw Covid-19 przy prezesie Polskiej Akademii Nauk. Przedstawiciele rządu już przyznają, że czwarta fala już się rozpoczęła, a na sile przybierze we wrześniu i październiku. Adam Niedzielski, minister zdrowia, oceniał 19 sierpnia, że w najbardziej pesymistycznym wariancie wówczas będzie 15 tys. zakażeń dziennie. Liczy jednak, że dzięki szczepieniom mniej pacjentów trafi do szpitali. W efekcie niewiele się mówi o ich przygotowaniu do czwartej fali, nie ma dokładnych scenariuszy działania. Te z kolei chcieliby znać i dyrektorzy szpitali, i samorządy, które je prowadzą.

 

Tylko nieliczni wojewodowe rozmawiają ze szpitalami, systemowych działań brak

Jak wyglądają przygotowania szpitali samorządowych do czwartej fali pandemii? - Nie wiem - odpowiada szczerze Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. - Powinni z nami rozmawiać wojewodowie, bo to oni są odpowiedzialni za zorganizowanie ochrony zdrowia na poziomie regionalnym, to oni podejmują decyzję o statusie szpitala. Praktyka jest jednak bardzo różna, niektórzy rozmawiają, ale nie wszyscy. Z pewnością nie ma żadnego systemowego działania - mówi Wójcik. 

Z wypowiedzi Adama Niedzielskiego wynika, że dysponujemy w skali kraju 11 tys. łóżek dla pacjentów covidowych. W gotowości na tzw. II poziomie szpitalnictwa jest utrzymywanych 6 tys. łóżek. Ponadto w każdym szpitalu jest też od 3 do 5 tzw. łóżek buforowych dla pacjentów, którzy są testowani na obecność wirusa. To daje ok. 2,5 tys. łóżek na "przetrzymanie". Ponadto aktywnych jest 12 szpitali tymczasowych,  które mają ok. 2,5 tys. łóżek.

Dyrektorzy chcą wiedzieć, co czeka ich szpitale

Niedzielski zapewnia też, że dla każdego województwa jest przygotowany plan rozbudowy infrastruktury covidowej, pokazujący krok po kroku, które konkretnie jednostki będą dołączane do systemu infrastruktury covidowej w przypadku zwiększenia liczby zakażeń. Dyrektorzy szpitali chcą jednak wiedzieć, czy grozi zamienianie normalnych oddziałów na covidowe. Ich zdaniem tak nie powinno być, by nie odcinać od leczenia innych pacjentów. Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej, uważa, że obecnie powinien być przygotowany jeden szpital na województwo, do którego będą trafiać pacjenci, gdy zabraknie miejsc na oddziałach zakaźnych. Ponadto w gotowości powinny być kolejne 2-3 szpitale.  O tym, które to placówki powinni już wszyscy wiedzieć, w tym pacjenci, aby mogli się przygotować. Trzeba postawić ścianki, śluzy, zgromadzić sprzęt, środki ochrony osobistej.

Tyle, że dyrektorzy ze szpitali w województwach śląskim, małopolskim, wielkopolskim z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że z nimi nikt się nie kontaktował. - Byliśmy szpitalem jednoimiennym, ale dziś nie mamy informacji, jak ma być zorganizowany system w czwartej fali, w tej kwestii jest cisza - mówi Jarosław Madowicz, dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego MEGREZ w Tychach. - Nie znamy planów strategicznych państwa, choć powiniśmy wiedzieć do czego mamy się przygotować. Chcielibyśmy wiedzieć, jaką organizację systemu ochrony zdrowia w kraju, a także na poziomie regionalnym, planuje administracja państwowa w przypadku nadejścia kolejnej fali. Ważne jest, by wskazać, które podmioty lecznicze będą musiały przyjąć zakażonych pacjentów w pierwszej kolejności - dodaje.  Inaczej jest w mazowieckim i opolskim.

 


Na razie jeden szpital tymczasowy na województwo, a potem kolejne

Z poszczególnymi dyrektorami szpitali, które mają przyjmować pacjentów podczas czwartej fali kontaktował się już wojewoda opolski. Tam za prowadzenie szpitala tymczasowego odpowiada Uniwersytecki Szpital Kliniczny. Jego dyrektor dostał już polecenie przygotowania się do kolejnej fali.  Z kolei w środę odbyło się spotkanie dyrektorów szpitali z dyrektorem Wydziału Zdrowia Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego Tomaszem  Sławatyńcem. Dowiedzieli się na nim, że wszyscy pacjenci będą kierowani do Szpitala Południowego w Warszawie. Jeśli tam zabraknie miejsc, będą uruchamiane tak jak podczas trzeciej fali szpitale tymczasowe w Radomiu, Siedlcach, Ostrołęce i Płocku. Jeśli fala będzie na tyle duża, że te placówki nie wystarczą, będą przywracane szpitale covidowe. Każdy szpital musi mieć też tzw. łóżka buforowe dla pacjentów w trakcie testowania, o których wspominał minister Niedzielski.  Czy taki plan wystarczy? Marek Wójcik uważa, że nie. - Prawdą jest, że trudno przewidzieć, jak będzie przebiegała czwarta fala. Dlatego trzeba mieć kilka scenariuszy. Przede wszystkim trzeba stworzyć precyzyjny mechanizm kierowania pacjentów w odpowiednia miejsca - mówi.

Może zabraknąć kadry i oddziałów

Jerzy Wielgolewski, dyrektor szpitala powiatowego w Makowie Mazowieckim, który brał udział w spotkaniu, uważa że teraz, gdy w województwie jest 20 pacjentów, nie można odpowiedzieć na pytanie, czy szpitale są przygotowane na czwartą falę. Zwraca jednak uwagę na inny problem: braki kadrowe. – Sytuacja kadrowa w szpitalach jest zła. Ta odpływa do podstawowej i ambulatoryjnej opieki zdrowotnej, bo tam warunki pracy są bardziej komfortowe, przyjazne godziny pracy, możliwość udzielania teleporad. Do tego po trzech falach pandemii personel jest przemęczony, wręcz wypalony, zarówno personel szpitali, które były covidowe jak i tych, które jako niecovidowe musiały pracować za wyłączane placówki. Te osoby już nie chcą pracować w takim wymiarze, jak wcześniej i nie musza, bo za sprawą dodatków covidowych zarobiły już dużo. W efekcie szpitale będą, ale nie będzie miał kto opiekować się pacjentami i na to planu nie ma – zwraca uwagę dyr. Wielgolewski. Jarosław Madowicz dodaje, że jego szpital jest w stanie stać się jednoimiennym w ciągu 48 godzin, jeśli kadra to wytrzyma i przyjmie na siebie ponownie takie obciążenie. - Obserwuję, że obecnie personel medyczny ogranicza liczbę swoich godzin pracy i nie pracuje już po ponad 300 godzin miesięcznie.- Obecnie wynagrodzenia są na tyle przyzwoite, że nikt już nie chce dyżurować po 300 godzin - dodaje. 

Podobnie uważa Marek Wójcik. - Kadry brakuje też na oddziałach zakaźnych, bo dotychczas ta specjalizacja nie była popularna. Lekarze nie znajdą się z dnia na dzień, bo ich kształcenie zajmuje 12 lat. Dlatego trzeba problem rozwiązać inaczej - dodaje. Co prawda od 20 grudnia 2020 roku obowiązują uproszczone przepisy w sprawie przyznawania prawa do wykonywania zawodu lekarza w Polsce, ale nie działają one doskonale. Marek Wójcik uważa, że potrzebna jest też strategia długofalowa. -Jak widać pandemia szybko nie minie, wszystko wskazuje, że zostanie z nami na kilka lat. Dlatego należy zdecydować o tym, ile oddziałów potrzebujemy, określić dla nich standardy i do nich dostosować finansowanie - dodaje. Przykładowo obecnie w województwie zachodniopomorskim są trzy szpitale zakaźne, w podlaskim osiem, a w małopolskim 10.

Brak wytycznych dla lekarzy

Dyrektor Wielgolewski zwraca też uwagę na absurdalną sytuację z wytycznymi dotyczącymi leczenia pacjentów covidowych. – Pierwszy dokument dostawaliśmy, gdy zanikała fala pandemii. Tymczasem takie informacje powinny pojawiać się regularnie, by personel medyczny  wiedział jak postępować, ale też rozmawiać z pacjentami i ich rodziną. Przez pierwsze trzy fale ustalali między sobą, czy podawać  i kiedy taki czy inny lek, czy stosować i kiedy i w jakiej dawce tlen, sami musieli znajdować odpowiedzi na pytania dotyczące amantadyny czy remdesiviru. To jest duże obciążenie psychiczne. Dziś przykładowo powinny być już wytyczne postępowania z pacjentami zaszczepionymi, którzy jednak zachorowali – podkreśla Wielgolewski.– podkreśla Wielgolewski.

Pojawia się też problem procedur. W czasie trzeciej fali zarażeni pacjenci często trafiali na ten sam SOR, co inni. Ważne jest więc, aby każdy szpital miał procedury covidowe, przewidujące np. strefę do szybkiego testowania pacjentów na SOR. Od 1 lipca zmieniły się przepisy dotyczące hospitalizacji chorych na COVID-19. Szpitale muszą być przygotowane na to, że będą musiały przejąć nad nimi opiekę, bo nie przewiozą do innego szpitala i będzie trzeba dla nich stworzyć bezpieczne warunki. Wiele szpitali o tym nie wie.