Zasada miała być prosta: każdy medyk, który pracuje na pierwszej linii walki z koronawirusem i kontaktuje się z osobami chorymi lub potencjalnie zakażonymi, miał otrzymać 100 proc. dodatek do pensji. W rzeczywistości tysiące lekarzy ze szpitali w całej Polsce spotkało się z odmową jego wypłaty. Najczęstszą przyczyną jest tzw. incydentalne świadczenie usług medycznych osobom z podejrzeniem zakażenia lub zakażonym Covid-19. Z listy przygotowanej przez Ministerstwo Zdrowia na dzisiejsze posiedzenie prezydium zespół ds. ochrony zdrowia w ramach Rady Dialogu Społecznego wynika, że różnice w wypłacanych dodatkach muszą być ogromne. Na 654 placówki, które dostały w sumie 1,76 mld zł, 24 szpitale dostały znacznie więcej niż pozostałe. 

Które szpitale dostały najwięcej

Jeden szpital - Centralny Szpital Kliniczny MSWiA w Warszawie  dostał aż 68,9 mln zł. Warto przypomnieć, że szpital MSWiA prowadzi szpital na Stadionie Narodowym - to jego filia. Z komunikatu szpitala na Narodowym wynika zaś, że obecnie jego kadry są dostosowane do obsługi 84 łóżek. W  ciągu ostatnich 7 dni przyjęto do niego  113 pacjentów; w tym czasie wypisano 37 osób, ale w połowie lutego - było zajętych nieco ponad połowę łóżek. Szpital podzielony jest na moduły - czyli tzw. "unity" złożone  z 28 łóżek. Pracownicy pracują na 12 godzinnych zmianach w „systemie 3/3” co oznacza, że po trzech godzinach pracy w kombinezonie w strefie brudnej pracownik udaje się na trzygodzinny odpoczynek. Jednym unitem, czyli 28 pacjentami, opiekują się: jeden lekarz, 3-4 pielęgniarki, jeden  opiekun medyczny. Dla zapewnienia pełnej opieki przez 12 godzin potrzebnych jest 2 lekarzy, 6-8 pielęgniarek oraz 2 opiekunów medycznych. Czy jednak w innych szpitalach mniej lekarzy ma styczność z pacjentami covidowymi, a zatem jest o wiele mniejsze zapotrzebowanie na dodatki covidowe?

Dwa ponad 30 mln zł: poznański Wielospecjalistyczny Szpital Miejski im Józefa Strusia z Zakładem Opiekuńczo-Leczniczym n dostał -  39,7 mln zł, a Regionalny Szpital Specjalistyczny w  Grudziądzu - 31 mln zł.

Dwa szpitale ponad 20 mln zł: Szpital Uniwersytecki w Krakowie - 25,5 mln zł oraz  Samodzielny Publiczny Wojewódzki Szpital Zespolony w Szczecinie - 23,8 mln zł.

Kolejnych 19 szpitali otrzymało kwoty pomiędzy 10 a 20 mln zł, w tym Zespół Opieki Zdrowotnej w Bolesławcu - 10 mln zł. 

Pozostała większość z ponad 600 szpitali otrzymały kwoty na dodatki w wysokości od miliona do 10 mln zł. W sumie 654 placówki otrzymały na dodatki covidowe  1 mld 762 miliony złotych. Z wykazu nie wynika, czy łącznie z kwotami z pierwszej fali pandemii  - pierwsze zarządzenie prezes NFZ w sprawie dodatków wydał 29 kwietnia. Tyle, że przy obecnej kwocie ta jest minimalna. Od 29 kwietnia do końca października 2020 r. (czyli na mocy poleceń Ministra Zdrowia z 29 kwietnia oraz z 4 września ub.r.), NFZ wypłacił w ramach dodatkowego wynagrodzenia łącznie 166,6 mln zł. Środki te trafiły do 124 placówek medycznych. Wówczas dodatkowe wynagrodzenie otrzymało tylko 24 298 pracowników medycznych. Za listopad 2020 r., czyli na mocy polecenia z 1 listopada ub.r., NFZ wypłacił ponad 603,5 mln zł przeznaczone na dodatkowe wynagrodzenie. Dodatek otrzymało 85 420 pracowników medycznych z 490 placówek. Gdyby więc założyć, że kwota 1 ,7 miliarda jest tylko za okres od listopada ur. do lutego br, to średnio szpital dostał miesięcznie na dodatkowe pensje dla lekarzy 673 tysięcy złotych. Tyle, że w praktyce wielu lekarzy nie odnotowało pieniędzy na swoich kontach. A zestawienie przygotowane przez resort pokazuje więc ogromne dysproporcje pomiędzy szpitalami. - Kwota na 1,7 mld zł wydatkowana na  dodatki covidowe jest imponująca, ale w moje opinii nie na tym powinniśmy się skupić - mówi Marcin Jędrychowski, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Przede wszystkim powinniśmy pochylić się nad zasadami ich przyznawania. Dodatki covidowe, które z założenia miały być elementem motywującym i pewną formą rekompensaty za pracę w ciężkich warunkach – stały elementem, który jak żaden inny skłócił środowisko medyczne - dodaje. Dlatego jego zdaniem albo dodatki covidowe w takiej formie należy zlikwidować lub wprowadzić jasne i przejrzyste przepisy dotyczące ich przyznawania i wypłacania.-  Kwoty w opublikowanym wykazie robią wrażenie, ale negatywne, bo pokazują ogromne dysproporcje i są dowodem na to, że dodatki covidowe dzielą środowisko - mówi Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie. I zwraca uwagę na to, że wielu lekarzy wciąż nie dostało dodatków.

Tutaj można pobrać zestawienie dodatków covidowych według szpitali >>

Dodatek covidowy dzieli szpitale, ich dyrektorów i lekarzy

- Oczywistym jest, że za pracę szczególnie w trudnych warunkach, z narażeniem życia i zdrowia, należy się adekwatne wynagrodzenie. Do naszej izby wciąż zgłaszają się lekarze, którzy nie dostali dodatków covidowych i analizują możliwość pozwów zbiorowych - mówi. Wielu lekarzy, którzy rozmawiali z Prawo.pl, powiedziało też, że dodatek dostało na konto dopiero w lutym br. Oni zaś zastanawiają się, czy szpitale nie "przetrzymują" tych pieniędzy, łatając nimi przejściowo dziury w budżecie. Na problem braku dodatków inaczej patrzy dyrektor Jędrychowski. - Należy jasno podkreślić, że nieprawdą jest jakoby tych dodatków nie było i nie były one wypłacane. One istnieją natomiast system ich przyznawania i ich wypłaty jest co najmniej suboptymalny. Wystarczy wspomnieć o rozbieżności pomiędzy tym jakie komunikaty płyną ze strony Ministerstwa Zdrowia, a tym co wynika z zawartych pomiędzy szpitalami a oddziałami NFZ umów, które stanowią podstawę wypłaty tych środków. Głównym problemem jaki już wielokrotnie zgłaszałem pisemnie zarówno do NFZ jak i do MZ jest wysokość wypłacanych środków i sposób kalkulacji dla osób, które nie pracują bezpośrednio na tzw. oddziałach covidowych, a jedynie incydentalnie biorą udział w procedurach realizowanych na rzecz tych pacjentów - podkreśla Jędrychowski. 

Przypomnijmy, że już  w połowie grudnia pisaliśmy, że dodatek covidowy dzieli medyków na tańszych i droższych, a tak naprawdę szpitale na te, które korzystają z nich w większym zakresie niż inne. Imienne listy pracowników, którym należy się podwojona płaca, wraz z ich oświadczeniami do Narodowego Funduszu Zdrowia wysyła bowiem dyrektor szpitala. Dyrektorzy mają problem z interpretacją przepisów. Boją się, że NFZ zakwestionuje listę.  Inni z ostrożności wysyłają krótkie listy. Są też i tacy, którzy uważają, że należą się one prawie wszystkim, którzy pomagają przy epidemii. W efekcie otrzymanie dodatku zależy od tego, czy szef jest odważny, ale nie tylko. Nieoficjalnie wielu lekarzy mówi, że dodatki dostają znajomi dyrektora, czy szefowie oddziałów. - Słyszałem o przypadkach, gdzie kadra zarządzająca dostała dodatki, bo spędziła wiele godzin na dopiero tworzonym oddziale covidowym - mówi jeden z lekarzy.  Dlatego też wielu lekarzy, którzy nie dostali dodatków, szykuje pozwy przeciwko swoim pracodawcom

NFZ wstrzymuje wypłaty

Jeszcze innym problemem jest kwestia samych wypłat. Te mogą nastąpić dopiero po zaakceptowaniu przez NFZ list przygotowanych przez dyrektorów szpitali. - W tej kwestii problematyczną staje się biurokracja związana ze zbieraniem oświadczeń od pracowników, przygotowywaniem list i późniejszą weryfikacją tych dokumentów przez NFZ - mówi Marcin Jędrychowski. W przypadku Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, zatrudniającego 5,5 tysiąca pracowników dodatki covidowe wypłacane są dla ponad 1,5 tysiąca pracowników. - To naprawdę olbrzymia skala i o ile samo przygotowanie dokumentów zajmuje nam stosunkowo niewiele czasu, to proces ich weryfikacji przez NFZ jest bardzo problematyczny. Wystarczy wspomnieć, że w przypadku szpitala mieliśmy sytuację gdy wstrzymywano wypłatę dla wszystkich dodatków, tylko dlatego że w przypadku kilku oświadczeń były wątpliwości - podsumowuje Jędrychowski.