O tym, że aplikacja ma znaczenie, samorządy mówią co roku, po wynikach każdego kolejnego egzaminu zawodowego. Wskazują przy tym, że o wiele lepiej i z egzaminami, i potem na rynku, radzą sobie ci, którzy przez aplikację przejdą, bo mogą go zdawać też wymienione w ustawie osoby bez aplikacji.

Sprawdź w LEX: Rozporządzenie w sprawie wysokości opłaty rocznej za aplikację adwokacką >

Problem jednak w tym, że do samej aplikacji zastrzeżenia mniejsze i większe mają aplikanci. Widać to choćby w badaniach, które są wśród nich przeprowadzane. W minionym roku aplikantów ankietowała Komisja Aplikacji Adwokackiej NRA i wyszło, że ci oczekują zorganizowania ogólnopolskich zajęć dodatkowych, zajęć z przemówień sądowych i wystąpień publicznych, rozwijania umiejętności miękkich i tych związanych z prowadzeniem kancelarii. Wskazywali również na konieczność weryfikacji wiedzy tuż przed egzaminem zawodowym i na podobnej zasadzie.

Czytaj:
Ogólnopolskie zajęcia dodatkowe, egzamin próbny - aplikanci adwokaccy chcą zmian >>
Aplikantów radcowskich czekają zmiany - samorząd chce ułatwić im wejście na rynek>>

 

Do tego dochodzi również koronawirus i fakt, że właśnie aplikanci mocno odczuli pogorszenie sytuacji na rynku prawnym. W ocenie autorów petycji - nie wyrazili zgody na ujawnianie ich danych osobowych - remedium jest właśnie aplikacja uniwersytecka. Co ciekawe, pomysł nie jest nowy, a w 2017 r. dość przychylanie wypowiadał się o nim Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości. Wskazywał, że udział uczelni w aplikacjach prawniczych jest stosunkowo duży na świecie i dodał, że MS nie odrzuca idei wprowadzenia alternatywnej drogi dojścia do zawodu adwokata i radcy prawnego.

 

Nie przymus, a prestiżowa alternatywa

Petycja trafiła do Komisji do spraw petycji. Jak jej autorzy widzą to rozwiązanie? Przede wszystkim, jak podkreślają, aplikacja uniwersytecka miałaby być alternatywą, i to prestiżową. Jeśli ktoś będzie chciał skorzystać z aplikacji organizowanych przez samorządy, to - w ich ocenie - powinien mieć taką możliwość. Plusem aplikacji uniwersyteckiej miałoby być to, że nie wiązałaby się z kosztami kształcenia. Szkolenie odbywałoby się w specjalnie przygotowanych do tego ośrodkach, a młodzi prawnicy/aplikanci dostawaliby co miesiąc stypendium na wzór stypendium doktoranckiego - np. 2,5 tys. zł, które obejmowałoby stosowne ubezpieczenia i składki.

Czytaj w LEX: Pełnomocnictwo substytucyjne a upoważnienie aplikanta do zastępowania adwokata lub radcy prawnego >

Mogliby też podejmować - jak wskazano - w ograniczonym zakresie - dodatkową pracę. Aplikacja uniwersytecka - w ocenie wnioskodawców - powinna kłaść nacisk na intensywny i wymagający program kształcenia. Droga na nią powinna prowadzić przez ministerialny egzamin, co więcej - w petycji wskazano, że powinien to być rodzaj nagrody dla osób, które najlepiej go zdadzą - 10/20 proc. osób z danej izby z najwyższą punktacją.

Samą propozycję autorzy petycji uzasadniają przede wszystkim kosztami i niejednolitym kształceniem na aplikacjach korporacyjnych. Zaznaczają, że roczny koszt takiej aplikacji oscyluje w granicach 5 tys. zł, a do tego dochodzą dodatki: koszty dojazdu, wynajęcia mieszkania lub pokoju, książki, materiały niezbędne do kształcenia. - Trzeba ponadto zwrócić uwagę, że w ocenie części aplikantów jakość zajęć w izbach nie należy do najwyższych, a na pewno jest nieadekwatna do kosztów, które ponoszą aplikanci - podsumowano.    

Czytaj: E-learning w służbie adwokatury - zmiany mają zacząć się od Warszawy>>

Aplikacja to nie studia - cel przygotowanie do zawodu

Samorządy stanowiska w zakresie tej propozycji nie zmieniają. Rozmówcy Prawo.pl podkreślają, że aplikacja ma przede wszystkim przygotowywać do zawodu i pytają, kto ma to lepiej zrobić jak nie przedstawiciele danego zawodu prawnego.  

- W aplikacji chodzi przede wszystkim o wiedzę praktyczną. Najważniejszym fundamentem aplikacji są czynności wykonywane pod kierunkiem patrona. To jest ta wartość dodana aplikacji: aplikant współpracuje ze swoim patronem i pod jego kierunkiem uczy się wykonywania zawodu. Trudno mi sobie wyobrazić stworzenie takiego systemu na uniwersytecie, to również musiałoby angażować praktyków wykonujących zawód czyli adwokatów lub radców prawnych, nie jest możliwe do osiągnięcia wyłącznie z udziałem wykładowców akademickich. I nie wiem jak miałoby to wyglądać, bez tego aspektu, którego przecież uniwersytet nie zapewni, a na pewno nie na taką skalę, jak ciągła współpraca patrona i aplikanta. Trudno sobie to wyobrazić - mówi mec. Grzegorz Kukowka, adwokat, rzecznik prasowy Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.

Czytaj w LEX: PIT: aplikant nie wrzuci w koszty wydatków na nocleg czy dojazd >

Podobnie wypowiada się w tym zakresie mec. Marcin Derlacz, przewodniczący Komisji Aplikacji Adwokackiej przy NRA. - To jest temat, który wypłynął kilka lat temu. My jako adwokaci, ale i samorząd, jesteśmy zdecydowanie temu przeciwni. Dlaczego? Bo w naszej ocenie żadne studia uniwersyteckie nie zastąpią praktycznej nauki stosowania prawa, bazy etycznej i całego pozostałego niezbędnego do wykonywania zawodu adwokata instrumentarium które może zapewnić tak naprawdę tylko aplikacja - dodaje.

Sprawdź w LEX: Czy aplikant adwokacki lub radcowski może zastępować adwokata lub radcę prawnego w postępowaniu odwoławczym toczącym się przed KIO? >

Niedźwiedzia przysługa dla uniwersytetów

Sceptyczni są sami dziekani wydziałów prawa. Prof. Jerzy Pisuliński, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego przypomina, że takie pomysły już się pojawiały, ale w jego ocenie samo rozwiązanie byłoby niepotrzebne. - Uniwersytety powinny skupiać się na kształceniu akademickim, a wykonywania zawodu powinny uczyć samorządy prawnicze. Oczywiście należy zadbać, by było to ze sobą spójne, ale nie widzę powodu, dla którego uczelnia miałaby przejąć na siebie prowadzenie aplikacji. Nie miałaby z tego żadnej korzyści - mówi.

Dodaje, że jeżeli chodzi o finansowanie aplikacji, to być może warto pomyśleć o programie stypendialnym dla najlepszych. - Tyle że państwo, by finansować kształcenie na aplikacjach, musiałoby mieć w tym interes - tu zastanawiam się, czemu miałoby mu zależeć na finansowaniu przyszłych radców czy adwokatów, bo w odróżnieniu od np. lekarzy, na rynku pracy ich tak bardzo nie brakuje. Ewentualnie można byłoby pomyśleć o tym w kontekście poprawienia dostępności do bezpłatnych porad prawnych i przyjąć jakąś formę dofinansowania w zamian za odpracowanie tego w tej formie - dodaje.