Sprawa dotyczy czterech autobusów należących do firmy, która obecnie wozi zgierzan po mieście.

- Nie mogliśmy zapisać w przetargu, z którego rocznika muszą być autobusy, bo taki zapis byłby zakwestionowany jako niekonkurencyjny - tłumaczy tvn24.pl Adam Kacprzycki z Miejskich Usług Komunikacyjnych w Zgierzu.

Miasto wymyśliło więc, że zażąda określonej liczby miejsc siedzących i stojących.

- Nasze wymagania są z łatwością spełniane przez nowsze modele autobusów, problemy natomiast mają starsze modele - tłumaczy Kacprzycki.

Zapisy przetargowe mówiły, że przewoźnik musi zadeklarować do 17 lutego, że spełnia warunki przetargu.

Cztery autobusy należące do firmy Markab (która wygrała poprzedni przetarg) nie spełniały wymagań. Żeby dostosować się do zaleceń, przewoźnik odkręcił więc kilka foteli.

- W ten sposób firma mogła zaświadczyć, że w krytycznym dla konkursu momencie, 17 lutego, spełniała warunki przetargu - rozkłada ręce Adam Kacprzycki.

Niedługo po tej dacie, przewoźnik wystąpił do miasta o... zgodę na przykręcenie odkręconych niedawno foteli.

Więcej>>