Jak nas poinformowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, w latach 2009 – 2013 ok. 55 proc. gmin, w których są sołectwa, tworzyło fundusz sołecki. Od 2014 r. liczba samorządów, które realizowały fundusz sołecki rośnie. W 2017 r. fundusz ten był realizowany w 69,4 proc. gmin, w których są sołectwa, czyli w 1510 gminach. W 2018 roku – 1551 gmin (tj. 71,31 proc. gmin mających sołectwa) planuje realizację funduszu sołeckiego. Przedstawione przez resort dane zostały opracowane na podstawie informacji przekazanych przez wojewodów.

Zdaniem Szymona Osowskiego, prawnika, prezesa zarządu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, wiele gmin traci na tym, że nie mają wyodrębnionego funduszu.

Katarzyna Kubicka-Żach: Dlaczego po 9 latach obowiązywania ustawy o funduszu sołeckim nie wszystkie gminy go tworzą?

Szymon Osowski: Wokół funduszu sołeckiego powstał mit głoszący, że wielu rzeczy nie można z niego finansować. A to teoria błędna, bo można z jego udziałem realizować niemalże wszystko, co dotyczy zadań gminy. Od mieszkańców, z którymi się spotykam, słyszę, że skarbnik powiedział, że czegoś sfinansować nie można. Z kolei skarbnicy mówią, że od kolegów skarbników dowiedzieli się, iż „czegoś nie można”, albo regionalna izba obrachunkowa zakwestionowała wydatki na fundusz sołecki. Przez to z mechanizmu korzystnego dla mieszkańców, bo mieli decydować wiążąco o środkach budżetowych, i był bardzo prosty, zaczyna się tworzyć bardzo skomplikowany mechanizm, w którym ktoś ocenia również zasadność wydatków i procedura się komplikuje.

Z czego to wynika?

- Z praktyki. Z naciskania na to, żeby mieszkańcy nie przejadali tych pieniędzy. Sformalizowanie procedury ma też prowadzić do tego, żeby dowolnie nie można było wydawać tych środków. A idea była zupełnie przeciwna – żeby można było wydawać na wszystko, i żeby mieszkańcy się uczyli. Nadmierny formalizm zaczyna trochę zabijać samą ideę funduszu sołeckiego. Są gminy, które regulują sposób wydatkowania środków funduszu zarządzeniem wójta, co jest niezgodne z prawem.

Czyli to samorządy w pewien sposób zaprzeczają idei funduszu?

- Tak, samorządy i strach przed kontrolą. Idea jest taka, że gmina z budżetu realizuje każde przedsięwzięcie, np. organizację dożynek czy festynu. Natomiast według niektórych gmin nie można zrealizować tych samych celów z funduszu sołeckiego. Takie myślenie wypacza ideę i narusza ustawę o funduszu sołeckim. To dziwne, ale od samego początku 2009 roku powtarzam, że jednym z czynników, który hamuje fundusz sołecki, jest to, że mieszkańcy nie muszą już chodzić do wójta i burmistrza z prośbą o środki. Mają swoje pieniądze, mogą je przeznaczyć na każde przedsięwzięcie, które zaplanowali i organ wykonawczy musi je wykonać. Na samym początku dostrzegałem, że było to trochę nie na rękę wójtowi i burmistrzowi, nadal to widzę.

To mechanizm, do którego państwo dokłada, każdej gminie powinno więc zależeć, każdy wójt, burmistrz powinien przyklasnąć idei funduszu sołeckiego. Tym bardziej że większość z tych przedsięwzięć i tak by gminy zrealizowały. Odwracając ten problem, mogę więc powiedzieć, że wiele gmin traci na tym, że nie mają funduszu sołeckiego, bo pieniądze, które wydatkują, nie wracają do gminy. Często jednak straszy się sołtysów, że będą musieli być księgowymi, więc nie ma chętnych do podejmowania takich działań.

Szukasz więcej informacji dotyczących samorządu?
Poznaj LEX Administracja >>
Zdobądź wiedzę, dzięki której Twoja praca stanie się łatwiejsza


Samorządy więc same sobie robią przeszkody?

- Tak. Nawet jeśli doszłoby do sytuacji, że w funduszu zapisanych jest pięć przedsięwzięć, i organ nadzorczy zakwestionowałby któryś wydatek w ramach funduszu sołeckiego, to jedyne, co traci gmina, to strata możliwości dofinansowania tego jednego wydatku, a nie całej puli. Nie jest więc tak, że jeden błąd przekreśla cały zwrot, a tylko zwrot tej części, która nie mogłaby być ewentualnie wydatkowana z funduszu sołeckiego. Gminom powinno zależeć, żeby mieszkańcy się aktywizowali, a gmina ma ich chronić przed niepowodzeniami. Jeśli dobrze napisze się wniosek i dobrze uzasadni, to każde przedsięwzięcie może być zrealizowane z funduszu sołeckiego. Moim zdaniem więcej gminy powinny przeznaczyć na edukację sołtysów i mieszkańców w tym zakresie, niż na straszenie.

Jak wygląda forma finansowania wydatków w ramach funduszu sołeckiego?

- Fundusz sołecki to niezbyt szczęśliwa nazwa tej ustawy i tych pieniędzy. Fundusz sołecki to oznaczone pieniądze w gminie, wyliczone według mechanizmu ustawowego - to część budżetu gminy wyłączona do dyspozycji mieszkańców. To nie są pieniądze pochodzące z zewnątrz, to klasyczny budżet obywatelski, taki jaki jest na świecie. Gmina ma określony procent, algorytm określony jest w  ustawie, a o tej kwocie decydują wiążąco mieszkańcy.

Dopiero po zrealizowaniu tych wydatków, w kolejnym roku budżetowym gmina wskazuje wojewodzie, ile wydatkowała środków z funduszu sołeckiego – jaka była kwota ustawowa i ile z tej kwoty zrealizowała. Wtedy, może zwrócić się o zwrot 20, 30 bądź 40 proc. -  w zależności od zamożności gminy - tego, co wydała. Wtedy z budżetu państwa następuje przelew do budżetu gminy. Czyli gmina wydaje środki swoje, a potem oddaje się jej odpowiedni procent tego wydatku.

Jaka jest różnica pomiędzy funduszem sołeckim a budżetem obywatelskim?

- Jeżeli zmienilibyśmy nazwę ustawy z funduszu sołeckiego na ustawę o budżecie obywatelskim na terenach wiejskich to mielibyśmy klasyczny i unikalny na skalę światową budżet obywatelski. Dlatego, że ten mechanizm funduszu sołeckiego wygląda tak, jak na świecie realizuje się budżet obywatelski. Mieszkańcy muszą przyjść na spotkanie i zdecydować o wydatkach. W projekcie ustawy o funduszu sołeckim było napisane, że jeśli fundusz sprawdzi się na terenach wiejskich, to taki sam fundusz należałoby wprowadzić w miastach.

Dlaczego tak się nie dzieje?

- Koncepcja budżetu obywatelskiego w miastach pomija ten dorobek, bo w ok. 20 tys. sołectw co roku mieszkańcy głosują w budżecie obywatelskim wiążąco o wydatkach. Przecież to się w miastach nie dzieje! Powiedziałbym, że mamy w Polsce budżet obywatelski ustawowo od 2009 roku na bardzo dobrych zasadach i bardzo dobrze funkcjonujący, poza drobnymi mankamentami, o których powiedziałem.

Budżet obywatelski nie ma na razie podstaw prawnych – jest wprowadzany na zasadzie konsultacji społecznych. Od przyszłej kadencji samorządowej ma być wprowadzony w ustawie o samorządzie gminnym, po 9 latach funkcjonowania funduszu sołeckiego. Nazwa tego mechanizmu jest też nieszczęśliwa z tego powodu, że pieniądze z funduszu sołeckiego nie mogą być przeznaczone na zadania sołectwa. Ten mechanizm jest skonstruowany tak, że o pieniądzach z budżetu gminy decydują mieszkańcy zamieszkali na terenie sołectwa. To trochę tak, jakby o pieniądzach w budżecie miasta decydowali mieszkańcy osiedla.

Ten mechanizm nie ma związku zadaniowego z sołectwem, np. przy zadaniach na utrzymanie świetlicy wiejskiej nie można korzystać ze środków funduszu sołeckiego, powinno być to finansowane z innych części budżetu gminy.

Czy Pana zdaniem fundusz sołecki ma jakieś wady?

- Moim zdaniem fundusz sołecki ma same zalety – mieszkańcy decydują wiążąco, czyli nikt nie może zmienić ich decyzji, jedynie oni sami. Kolejna zaleta to czynnik integrujący - fundamentalny dla aktywizacji mieszkańców - że nie można głosować zdalnie, a głosują ci, którzy przychodzą na zebranie. Podział pieniędzy jest tylko jednym z czynników – podczas takich spotkań mieszkańcy dyskutują, co jeszcze można by zrobić, część z nich przychodzi na zebranie wiejskie pierwszy raz, szczególnie tam, gdzie jest dużo nowych osób. Dobrze, że jest mechanizm ustawowy obliczania kwoty, że nie zależy to od rady gminy ani wójta – jeżeli jest zgoda na wyodrębnienie funduszu sołeckiego, to nikt go nie może zmienić, a to daje mieszkańcom poczucie pewności.