Dzień w dzień docierają do nas informacje o działalności różnych organizacji pozarządowych. To jedna z nich – ostatnimi czasy – zbierała pieniądze na zakup aparatury medycznej, której przecież zawsze potrzeba; to druga organizowała stołówki dla osób bezdomnych; to jeszcze inna gromadziła – w tym trudnym zimowym okresie – pożywienie dla grup zdefaworyzowanych. Takich organizacji pozarządowych nigdy nie za wiele. Nie można nie doceniać ich roli, przecież już dawno opuściły swój matecznik i podjęły się trudu wspierania, a nawet wyręczania państwa czy samorządu terytorialnego. Z pożytkiem dla nas wszystkich.


Coraz częściej jednak mamy do czynienia z nowymi (nowoczesnymi) typami organizacji pozarządowych. Społeczeństwo się rozwija, rozwijają się również jego potrzeby. Organizacje pozarządowe – zajmujące się różnorodnymi sprawami – zaczynają więc działać na coraz większym obszarze. Dlatego też w naukach socjologicznych i politologicznych – na potrzeby dyskursu naukowego – niektóre z tych organizacji pozarządowych nazywa się inaczej od pozostałych – dla odróżnienia. I tak ostatnimi czasy pojawiło się pojęcie „organizacji strażniczej” (z angielskiego „watchdog”).


Działalność organizacji strażniczych – jak sama nazwa wskazuje – koncentruje się na kontroli działalności organów władzy publicznej, w tym organów jednostek samorządu terytorialnego. Stoją one na straży różnych wartości (tj. praworządność, transparentność). Starają się dbać o wartości ważne dla nas wszystkich, tym bardziej więc szkoda, że z reguły spotykają się z nieprzychylnością (to łagodne słowo, pewnie za łagodne) funkcjonariuszy publicznych (samorządowców, urzędników). Organizacje strażnicze traktowane są często jak „piąte koło u wozu”, przeszkadzają w działalności, bo „patrzą na ręce”. Jest to zły punkt widzenia. Nie do przyjęcia w kraju demokratycznym. Dlaczego?


Organizacje strażnicze nie mają ambicji politycznych, chcą po prostu – co może zabrzmi nazbyt idealistycznie, romantycznie (a dla niektórych pewnie naiwnie – cóż zrobić) – pomagać w naprawie rzeczywistości. Bo każdy z nas w tej rzeczywistości żyje i funkcjonuje. Organizacje strażnicze nie kontrolują organów władzy, w tym organów jednostek samorządu terytorialnego, tylko po to, żeby „coś wytknąć”, „coś zamanifestować”. Organizacje strażnicze działają dlatego, bo chcą funkcjonariuszom publicznym (samorządowcom, urzędnikom) nieść pomoc. Każdy człowiek przecież popełnia błędy i ma prawo do ich popełniania. Tym bardziej takie błędy popełniać mogą funkcjonariusze publiczni, którzy: (1) ponoszą dużą odpowiedzialność, (2) mają szeroki zakres obowiązków, (3) są osadzenie w wielu trudnych (a części zbędnych) regulacjach prawnych. Nie ma więc możliwości, żeby nie popełniali oni błędów. Błąd jest wpisany w ich zawodowy życiorys.


Błąd funkcjonariusza publicznego nie jest grzechem, ale grzechem jest nie podejmować starań zmierzających do eliminacji błędu. I w tym miejscu mogą być przydatne organizacje strażnicze. Są one „poza administracją”, więc widzą ją z zewnątrz, z innej perspektywy. Dostrzegają to, co poza zasięgiem wzroku funkcjonariuszy publicznych. Otwórzmy się więc na ich działalność, posłuchajmy co mają nam do zaoferowania. To może tylko pomóc, a nie przeszkodzić.