Zakłady ze Świdnika wnosiły w pozwie o zamknięcie postępowania ws. śmigłowców bez wyboru oferty. W maju 2016 r. w pierwszej instancji Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew. We wtorek Sąd Apelacyjny postanowił uchylić ten wyrok i umorzyć postępowanie. Jak wyjaśniła w uzasadnieniu sędzia Ewa Kaniok, stało się to "z uwagi na cofnięcie pozwu ze zrzeczeniem się roszczenia".
Przedstawiciele Leonardo Helicopters, do którego należy WSK "PZL-Świdnik" przyznali w rozmowie z PAP, że postępowanie było już bezprzedmiotowe, ponieważ ich firma uzyskała w praktyce to, o co wnosiła - choć stało się to na innej drodze niż sądowa. Postępowanie, w którym wybrany został H225M Carcal, zakończyło się bowiem bez podpisania umowy wobec fiaska rozmów offsetowych w październiku 2016 r. W tej sytuacji - uważają prawnicy reprezentujący firmę ze Świdnika - rozstrzygnięcie sądu nie mogło być inne.
Dlatego też we wtorek najbardziej sporną kwestią były koszty sądowe. Sąd orzekł, że WSK "PZL-Świdnik" będzie musiała zwrócić 18 tys. zł Prokuratorii Generalnej, która występowała w imieniu Inspektoratu Uzbrojenia MON reprezentującego Skarb Państwa, oraz 38,1 tys. zł Airbus Helicopters, które w sprawie było interwenientem ubocznym, czyli podmiotem mającym interes prawny w rozstrzygnięciu.
Z powodu tajemnic zawartych w dokumentacji przetargowej sprawa toczyła się z wyłączeniem jawności.
Gdy w styczniu 2016 r. proces się rozpoczynał wiceprezes Leonardo Helicopters Krzysztof Krystowski mówił, że zdaniem jego firmy przepisy postępowania obligowały Inspektorat Uzbrojenia, czyli zamawiającego, do tego, aby zamknął postępowanie, ponieważ żadna ze złożonych ofert nie spełniała warunków. Jego zdaniem dotyczyło to nie tylko ofert WSK "PZL-Świdnik" i PZL Mielec, które został odrzucone, ale także oferty Airbus Helicopters, która została zakwalifikowana do końcowego etapu postępowania.
Strona pozwana wnosiła o oddalenie powództwa.
Postępowanie na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska rozpisano wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. MON do końcowego etapu zakwalifikowało ofertę Airbus Helicopters z maszyną H225M Caracal. MON podało wówczas, że tylko ta oferta spełniła wymogi formalne. Ofertę Świdnika odrzucono ze względu na zbyt odległy termin dostawy, Mielca - z powodu braku uzbrojenia.
Tej decyzji sprzeciwiało się będące wówczas w opozycji PiS oraz związki zawodowe działające w zakładach w Mielcu i Świdniku. Ówczesny szef MON Tomasz Siemoniak (PO) wiele razy podkreślał, że przetarg na śmigłowce dla wojska był rzetelny, a warunki dla wszystkich oferentów były takie same. W maju 2015 r. PiS w sprawie przetargu zawiadomiło prokuraturę, która początkowo odmówiła wszczęcia postępowania. Ta decyzja została uchylona jesienią 2016 r. Śledztwo toczy się od października 2016 r.
30 września 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej, której podpisanie było warunkiem zawarcia kontraktu z Airbus Helicopters. Na początku października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju, które negocjowało offset z Airbusem, poinformowało o zakończeniu rozmów, uznając ich dalsze prowadzenie za bezprzedmiotowe. Według rządu, oferta Airbusa nie odpowiadała interesom ekonomicznym i bezpieczeństwa Polski, a wartość proponowanego offsetu była niższa od oczekiwanej. Od tego czasu MON na nowo rozpoczęło procedurę pozyskania śmigłowców w ramach pilnej potrzeby operacyjnej.
Tym razem MON chce kupić osiem śmigłowców zdolnych do prowadzenia przez Wojska Specjalne misji poszukiwawczo-ratowniczych w warunkach bojowych oraz osiem maszyn przeznaczonych do zwalczania okrętów podwodnych z jednoczesną zdolnością do prowadzenia misji ratowniczych na morzu.
20 lutego Inspektorat Uzbrojenia ogłosił rozpoczęcie negocjacji z trzema wykonawcami: konsorcjum PZL Mielec i Sikorsky Aircraft Corporations (należące do amerykańskiego koncernu Lockheed Martin), WSK "PZL-Świdnik" (należące do włoskiej grupy Leonardo) oraz konsorcjum Airbus Helicopters i Heli Invest.
Termin składania ofert wstępnych w tym postępowaniu został ostatnio przesunięty na 27 marca. (PAP)