Protest wyborczy w sprawie wniosła pełnomocniczka komitetu „Kocham Opatów”, która wykazywała, że głosy na wybranego radnym w okręgu nr 15 Waldemara Bocheńskiego (Komitet Stowarzyszenie Region Świętokrzyski) mogły być kupowane za alkohol i słodycze.

Rozpatrując sprawę sąd analizował m.in. nagrania z monitoringu sklepów w Opatowie. Na jednym z nich widać osobę, która kupuje i wręcza dwóm braciom - mieszkańcom podopatowskiej miejscowości - butelki z alkoholem. Z zeznań świadków i nagrań wynikało, że kupujący przywiózł mężczyzn na głosowanie i do sklepu samochodem użyczonym przez Bocheńskiego. Alkohol oraz słodycze miały być także kupione dla rodziców mężczyzn.

Sąd, poza nagraniami, oceniał m.in. dokumenty z postępowania przygotowawczego prowadzonego w tej sprawie przez prokuraturę.

Bocheński w głosowaniu uzyskał 123 głosy, a kolejny kandydat 120 głosów.

„Sąd doszedł do wniosku, że w niniejszej sprawie mamy do czynienia z przekupstwem wyborczym. (…) Z pewnością z co najmniej czterema osobami, które zagłosowały w określony sposób, który mógł zaważyć na wyniku głosownia. Dowożone na wybory były jeszcze inne osoby, których nazwiska padały w wyjaśnieniach świadków - z podpisów pod listami wyborczymi, wynika że te osoby zagłosowały, a samochód był widoczny na innych nagraniach monitoringu. Oczywiście nie wiemy jak one głosowały i nie możemy tego stwierdzić, ale całe działanie dotyczące podwożenia na wybory i przekupstwa wyborczego mogło mieć wpływ na to, w jaki sposób te osoby zagłosowały” - mówiła sędzia Edyta Sikorska.

Sędzia podkreśliła w uzasadnieniu, że takie stacje są niedopuszczalne i sąd ich nie może aprobować.

Sąd orzekł o nieważności wyboru radnego w okręgu nr 15. Stwierdził też wygaśniecie mandatu Bocheńskiego i postanowił o przeprowadzeniu ponownych wyborów w tym okręgu.

Orzeczenie nie jest prawomocne.

Protest w tej samej sprawie wnieśli też przedstawiciele komitetów wyborczych PSL i PiS, ale pozostawiono je bez dalszego biegu, z powodu błędów formalnych.

Kielecki sąd rozpatrzył dotąd większość ze 130 protestów w związku z wynikami listopadowych wyborów samorządowych. Ponad 30 z nich pozostawiono bez dalszego biegu ze względu na braki formalne. Ok. 60 identycznych w treści protestów dotyczących głosowania w Daleszycach, połączono w jedną sprawę, którą także pozostawiono z takim rozstrzygnięciem – protesty wpłynęły do sądu po terminie.

Spośród rozpatrzonych do tej pory protestów, jeden sąd uznał za zasadny - dotyczył głosowania do rady gminy Słupia (pow. jędrzejowski). Sąd stwierdził wygaśnięcie mandatu radnej wybranej w jednym z tutejszych okręgów - o mandacie decydowało losowanie, bo dwie osoby otrzymały taką samą liczbę głosów. Składający protest argumentowali m.in., że osoby z rodziny zwycięskiego kandydata przywoziły do lokalu wyborczego głosujących, wskazując im, na kogo powinni oddać swój głos. Głosowanie w wyborach w tym okręgu ma być powtórzone. Orzeczenie nie jest prawomocne – apelację w sprawie zapowiedział Komisarz Wyborczy.

Sąd unieważnił też wybór radnego w jednym z okręgów w gminie Masłów i nakazał ponowne przeliczenie głosów przez komisję. Jeden z kandydatów, który uzyskał o jeden głos mniej od osoby wybranej radnym podnosił m.in., że komisja błędnie policzyła głosy ważne i nieważne. Po oględzinach kart do głosowania sąd stwierdził, że dwie karty z nieważnie oddanymi głosami, błędnie uznano za ważne, przypisując te głosy zwycięskiemu kandydatowi. Zdaniem sądu, po ponownym opracowaniu protokołu to składający protest będzie miał o jeden głos więcej.(PAP)