Jak wynika z przygotowanego przez MEN podsumowania Ogólnopolskiej debaty o edukacji „Uczeń. Rodzic. Nauczyciel – Dobra Zmiana” celem planowanej reformy jest m.in. uratowanie potencjału polskiej edukacji i dokonanie zmian programowych, w celu stworzenia systemu oświatowego na miarę XXI wieku. Nowa struktura składać ma się z ośmioklasowej szkoły powszechnej, czteroletniego liceum, pięcioletniego technikum i II stopniowej szkoły branżowej.

„Wraca stare” czyli likwidacja gimnazjów.

Gimnazja powróciły do polskiej struktury szkolnictwa w 1999 r. Po 17 latach istnienia ich los jest jednak przesądzony. Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) w założeniach planowanej reformy wraca do „starego systemu” z 8 letnią szkołą podstawową i 4 letnim liceum. Gimnazja nie spełniły swojej funkcji – wskazuje MEN.


Krytyczną ocenę gimnazjów zawarto w przygotowanym przez MEN ww. podsumowaniu Ogólnopolskiej debaty o edukacji „Uczeń. Rodzic. Nauczyciel – Dobra Zmiana”. Wynika z niego, że wprowadzenie gimnazjów nie zaowocowało wyrównaniem osiągnięć szkolnych młodzieży z różnych środowisk – co było głównym celem ich powstania. Wyniki sprawdzianów kończących gimnazjum wskazują bowiem na bardzo duże zróżnicowanie ze względu na miejsce zamieszkania ucznia. Ponadto, jak wykazuje MEN, pomimo spadku liczby uczniów, liczba gimnazjów rośnie, co doprowadziłoby do powstania trudności w ich finansowaniu, a co za tym idzie masową ich likwidację. Co więcej, ze względu na niż demograficzny w ostatnich latach łączono szkoły w zespoły gimnazjów i szkół podstawowych, co było niezgodne z założeniami powstania gimnazjum.

Najlepszą odpowiedzią na występujący niż demograficzny jest w ocenie MEN powrót do starego systemu opartego na 8 letniej szkole podstawowej oraz 4 letnim liceum, który przede wszystkim uratować ma małe szkoły podstawowe.

Powrót 8 letniej szkoły powszechnej i 4 letniego liceum.

Według przygotowywanej reformy 8 letnia szkoła powszechna składać się będzie z dwóch poziomów: podstawowego (klasy 1-4) i gimnazjalnego (klasy 5-8). Jest to zmiana w stosunku do działającej do 1999 r. struktury 8 letniej szkoły podstawowej, w której to okres nauczania wczesnoszkolnego trwał 3 lata (klasy 1-3). W nowym systemie nauczanie wczesnoszkolne prowadzone ma być w klasach 1-4, przy czym czwarta klasa, będąc ostatnią klasą edukacji wczesnoszkolnej, ma przygotować uczniów do „przestawienia się” na system nauczania przedmiotowego (MEN określa ten proces jako „połączenie etapów kształcenia”).

Zmiany spowodują chaos?

Początek zmian ustalono na początek roku szkolnego 2017/2018, kiedy to do pierwszej klasy szkoły powszechnej trafi pierwszy rocznik tegorocznych sześciolatków oraz gdy 6 klasę szkoły powszechnej zakończą uczniowie, którzy zamiast do 1 klasy gimnazjum, rozpoczną naukę w 7 klasie szkoły powszechnej.

W tym samym czasie pozostałe roczniki kontynuować będą rozpoczęty już cykl nauczania w szkołach podstawowych i gimnazjach. W roku szkolnym 2019/2020 do liceów, techników i szkół branżowych trafi więc podwójny rocznik uczniów (kończących szkołę powszechną i gimnazjum). W przypadku liceum, uczniowie, którzy ukończyli „starym tokiem” gimnazjum, uczyć się będą w trybie 3 letnim, podczas gdy uczniowie, którzy ukończyli 8 letnią szkołę powszechną w trybie 4 letnim. Sytuacja ta potrwa do roku szkolnego 2022/2023, kiedy to w pełni zacznie obowiązywać nowa struktura szkolnictwa (nie będzie już roczników ze „starego systemu”).

Dowiedz się więcej z książki
Kontrola zarządcza w oświacie - 2 części
  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł


@page_break@

Przyjęte rozwiązanie jest silnie krytykowane przez środowiska nauczycieli i rodziców. Według bowiem założeń MEN dzieci urodzone w 2005 r., które w 2011 r. jako sześciolatki rozpoczęły pierwszą klasę szkoły podstawowej, w pierwszej klasie liceum spotkają się z dziećmi z rocznika 2003, które rozpoczęły edukację w wieku 7 lat. W rezultacie, w jednym roczniku szkolnym uczęszczać będą dzieci, które dzielić będzie różnica wieku dwóch lat. W odpowiedzi MEN wskazuje, że roczniki te nie będą uczyły się w jednej klasie, ponieważ uczniowie z tych roczników będą realizowali dwie różne podstawy programowe.

Równie duże obawy rodziców budzi fakt, że w 2019 r. liczba kandydatów np. do liceów będzie podwójna w stosunku do lat poprzednich. W tym bowiem roku gimnazja ukończą ostatni absolwenci oraz pierwsi absolwenci ósmej klasy. Szczególnie istotne jest to w przypadku niewielkich liceów, które przyjmowały dotychczas niewielką liczbę uczniów.

MEN nie ustaliło jeszcze, w jaki sposób prowadzona będzie rekrutacja np. do liceów i techników. Nie ustalono także kwestii programów nauczania. Wiadomo natomiast, że w liceach, do momentu pojawienia się w 2019 r. pierwszych absolwentów szkół powszechnych nauka prowadzona będzie według dotychczasowej podstawy programowej.

Kwestią problematyczną było także ustalenie, gdzie mają być organizowane, w trakcie trwania okresu przejściowego zajęcia klas 7. MEN wskazało, że klasy te będą mogły się znajdować albo w budynku gimnazjum, albo w budynku szkoły podstawowej. Docelowo jednak wszystkie klasy szkoły powszechnej mają być połączone w jednym budynku.

Schematy struktury szkolnictwa zakładanej w reformie wraz z etapami jej wdrażania zawiera serwis Ministerstwa Edukacji Narodowej.[1]

 

Nauczyciele i jednostki samorządu terytorialnego przeciwne reformie.

Krytyczne stanowisko pod względem reformy wyraził Związek Nauczycielstwa Polskiego. W ocenie Prezesa ZNP „likwidacja gimnazjów nie rozwiąże istniejących problemów lecz stanie się źródłem kolejnych”, a „gimnazja trzeba wspierać m.in. poprzez zatrudnienie psychologów, pedagogów, tworzenie mniej licznych klas”. Jak wskazuje dalej ZNP, „za likwidacją gimnazjów nie przemawiają badania dotyczące przemocy w szkołach, z których wynika, że do przemocy częściej dochodzi w szkołach podstawowych” oraz wyniki gimnazjalistów, które znacząco się poprawiły (…). W stanowisku ZNP wskazano ponadto, że w Polsce działa ponad 7,5 tys. gimnazjów. Zamknięcie tych placówek spowoduje zwolnienia, nie wszyscy pracownicy znajdą bowiem zatrudnienie w innych szkołach.[2]

Także zmiana polegająca na skróceniu o rok okresu nauczania ogólnego spotkało się z krytyką ZNP, które wskazuje, że kraje o największych sukcesach edukacyjnych wydłużają okres kształcenia ogólnego. Jednocześnie ZNP wskazuje na możliwy chaos w podstawach programowych oraz w systemie egzaminów zewnętrznych.[3]

Przedstawiciele jednostek samorządu terytorialnego, sprzeciwiając się reformie wskazują na koszty finansowe, które może ponieść samorząd. W pierwszej kolejności wskazuje się na możliwą konieczność sprzedaży budynków wielu gimnazjów, które należą do najlepiej wyposażonych szkół w Polsce. To z kolei rodzi ryzyko, że samorządu zobowiązane będą zwrócić kredyty zaciągnięte na poczet np. budowy gimnazjów jak również unijne dotacje przeznaczone na ten cel.


MEN odnosząc się w podsumowaniu Ogólnopolskiej debaty o edukacji „Uczeń. Rodzic. Nauczyciel – Dobra Zmiana” do jednostek samorządu terytorialnego wskazuje jedynie, że „w większości gmin wiejskich w Polsce zmiana ustroju szkolnego nie będzie wiązała się z trudnościami organizacyjnymi, w części gmin okres przejściowy będzie wymagał pewnych dostosowań”.

Przypisy:
[1] https://men.gov.pl/ministerstwo/informacje/podsumowanie-ogolnopolskiej-debaty-o-edukacji.html
[2] Związek Nauczycielstwa Polskiego - http://www.znp.edu.pl/element/2742/Reforma_oswiaty_Anny_Zalewskiej
[3] Ibidem