Powrót Banasia do NIK oznacza, że raczej nie wchodzi w grę w najbliższym czasie jego odwołanie z tego stanowiska. - Przystąpiłem do wykonywania konstytucyjnych i ustawowych obowiązków w NIK. Będę bronił niezależności i bezstronności Najwyższej Izby Kontroli - oświadczył Marian Banaś.

Czytaj: Marian Banaś nowym prezesem NIK>>
 

Urlop oraz wątpliwości, czy Banaś powinien nadal kierować Najwyższą Izbą Kontroli związane są z tym, że we wrześniu TVN w programie "Superwizjer" podał, że Banaś, były minister finansów i szef Służby Celnej, zaniżył w oświadczeniach dochody z wynajmu kamienicy, mowa była także o powiązaniach Banasia ze stręczycielami. Jak informował "Superwizjer", Banaś wpisał do oświadczenia majątkowego m.in. kamienicę w Krakowie, gdzie mieścił się pensjonat oferujący pokoje na godziny, i że wynajem kamienicy o powierzchni 400 m kw. i dwóch mniejszych miał przynosić rocznie 65,7 tys. zł dochodu.
Szef NIK w oświadczeniu przesłanym wówczas mediom zaznaczył, że nie zarządzał pokazanym w materiale "Superwizjera" hotelem, obecnie nie jest właścicielem nieruchomości, a materiał TVN24 "odbiera, jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia". Złożył pozew cywilny o ochronę dóbr osobistych przeciwko TVN SA i reporterowi Bertoldowi Kittelowi w związku z materiałem "Superwizjera".

 


Według nieoficjalnych doniesień, kontrola CBA miałaby wykazać co najmniej dwie nieprawidłowości związane z kwestiami skarbowymi i niejasnym sposobem rozliczania podatków przez obecnego szefa NIK. Banaś ma teraz siedem dni na zgłoszenie uwag do zastrzeżeń CBA.

 - Zmanipulowane i kłamliwe doniesienia medialne, mające na celu zdyskredytowanie mojej osoby, niewątpliwie stanowią formę zemsty tych środowisk, które w wyniku przeprowadzonej reformy służb skarbowych i celnych utraciły dotychczasowe wpływy na możliwość podejmowania najważniejszych decyzji w Rzeczypospolitej Polskiej - napisał Marian Banaś w oświadczeniu.

Kłopot dla rządzącej partii

Pozostawanie Mariana Banasia na stanowisku prezesa NIK to kłopotliwa sprawa dla Prawa i Sprawiedliwości. Politycy tej partii mówili o dymisji, ale ona może nastąpić wyłącznie na wniosek samego zainteresowanego. Były nawet wywierane na niego pewne naciski, ale Banaś takiego wniosku nie złożył. - Bylibyśmy w bardziej komfortowej sytuacji, gdyby Marian Banaś nie był prezesem NIK – powiedział w czwartek marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Dodał, że nadal wysoko ocenia działalność publiczną Banasia, zaznaczając, że nie wiedział o zastrzeżeniach do jego oświadczeń majątkowych.
- Wierzę, że prezes NIK Marian Banaś w sytuacji, w której okazałoby się, że są poważne zastrzeżenia i zarzuty wobec niego, zachowa się tak, jak trzeba – stwierdził europoseł PiS Joachim Brudziński.

Dymisja Banasia miałaby praktyczne znaczenie, gdyby to zrobił do wczoraj, czyli gdy jeszcze trwało dodatkowe posiedzenie Sejmu poprzedniej kadencji. To ważne ponieważ prezesa NIK powołuje Sejm za zgodą Senatu. Gdyby przed zakończeniem trwającego 15 i 16 października posiedzenia wpłynęła rezygnacja, Sejm mógłby wybrać nowego prezesa, który dziś lub jutro mógłby uzyskać aprobatę Senatu, którego dodatkowe posiedzenie właśnie trwa.

Teraz może być tylko ponadpartyjny kandydat

Gdyby Marian Banaś jednak zdecydował się na złożenie dymisji, to wyboru nowego prezesa dokonywałby już nowy Sejm, wybrany 13 października, a także nowy Senat. W Sejmie mający tam większość PiS może oczywiście wybrać dowolną osobę, ale w Senacie większość ma opozycja i senatorowie niezależni, którzy raczej nie poprą na to stanowisko kandydatury jakiegoś działacza PiS. W tej sytuacji sejmowa większość musiałaby się układać z większością senacką i szukać kandydatury do przyjęcia przez obie opcje.

Jeszcze jedno dodatkowe posiedzenie?

Ewentualna dymisja Mariana Banasia w najbliższych dniach postawiłaby kierownictwo PiS przed dylematem, czy zostawić sprawę powołania następcy nowym izbom parlamentu, czy też podjąć szybką próbę załatwienia tego jeszcze w "starej kadencji". Formalnie to możliwe, bo do dnia poprzedzającego pierwsze posiedzenie nowego Sejmu trwa stara kadencja. Wprawdzie nie było jeszcze takiego precedensu i szefowie obu izb zastrzegali, że nie ma takich planów. Do tego te dodatkowe posiedzenia Sejmu i Senatu po wyborach to były tylko przeniesienia części obrad na dodatkowy termin. Gdyby więc zapadła polityczna decyzja o wyborze nowego prezesa NIK przed ukonstytuowaniem się nowego parlamentu, to "starzy" marszałkowie i inni politycy PiS musieliby to jakoś uzasadnić. Ale wydaje się, że nie jest to wykluczone.