Władze miast nie wykorzystują ekonomicznego potencjału drzew usuwanych przyrealizacji różnych inwestycji. Zaledwie w czterech ze skontrolowanych 22 miast istniał zorganizowany system sprzedaży drewna. Tylko w czasie objętym kontrolą NIK (2,5 roku) samorządy te zarobiły ponad 171 tys. zł.

Jednak większość miast (12 na 22 skontrolowanych) nie podejmuje nawet prób szacowania wartości drewna. Pozostałe robią to sporadycznie.

Samorządowcy są przekonani o znikomej wartości drewna w zestawieniu z kosztami jego wyceny. Tymczasem w skontrolowanych miastach inspektorzy NIK policzyli, że wartość oszacowanego drewna wyniosła ponad 310 tys., a tego, którego nie oszacowano, co najmniej kolejnych 115 tys. zł. Według Izby niewykorzystanie tego potencjału oznacza realne straty dla budżetów miast.

W większości z nich (18 na 22 skontrolowanych) drewno traktowane jest jako bezwartościowy odpad. Oddaje się je na opał (cztery miasta) lub pozostawia do usunięcia wyspecjalizowanym firmom (14 miast). W ośmiu miastach władze zastrzegły, że firmy powinny odliczyć wartość drewna od kosztów usługi, lecz nie sprawdziły, czy firmy uwzględniły to choćby w kosztorysach. Kontrola NIK wykazała także bałagan w księgach rachunkowych - urzędnicy miejscy nie ewidencjonują odpowiednio pozyskanego drewna, nie ujmują jego wartości ani nie wystawiają faktur.

W wyniku kontroli Izba skierowała do prokuratury sześć zawiadomień o marnotrawstwie i podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Jedno z nich związane jest z niewyjaśnionym zniknięciem drewna, pozostałe z brakiem jego wyceny.