Nowa Perspektywa Finansowa UE, w którą właśnie weszła Polska, potrwa do 2020 roku. Zamiast więc zachłystywać się wysokimi kwotami dotacji, powinniśmy pożytkować tych aż (lub jedynie) 6 lat na głęboki namysł oraz podjęcie stosownych działań, aby nie okazało się, że oprócz środków unijnych nie istnieje właściwie żaden pomysł ani na samą politykę rozwojową, ani na pokrywanie jej kosztów.

 

 

Obecny dyskurs, będący fetyszyzowaniem pieniędzy unijnych i koncentrujący się na swoistej licytacji, ile komu uda się uszczknąć z tego wielkiego tortu, do niczego dobrego nie prowadzi. Co gorsza, skupiamy się na kwestiach dróg czy szerzej pojmowanej infrastruktury, a tymczasem wytyczne UE mówią wyraźnie o premiowaniu projektów z dziedziny badań technologicznych, innowacji i prowadzenia ekologicznej gospodarki energetycznej. A klucz w realizacji projektów to zespołowość, współpraca i partnerstwo.

 

Obecnie są opracowywane i finalizowane Regionalne Programy Operacyjne (RPO). Przygotowują je samorządy województw, pełniące w ogóle kluczową rolę w dystrybucji środków funduszowych, a w tej perspektywie finansowej mające również duży wpływ na rozdzielanie pieniędzy pomiędzy poszczególnymi sferami. Czy uda im się stworzyć spójny model polityki rozwojowej, w realnej współpracy z powiatami i gminami? Czy będą próbowały włączyć mieszkańców w tworzenie programów rozwoju? Miało to miejsce np. w Lublinie, gdzie w pisaniu strategii miasta wzięło udział ponad 2 tysiące osób pod kierunkiem zespołu dr Mariusza Sagana.

Efekty dotychczasowych działań samorządów opartych na funduszach unijnych można uznać za zadowalające: poziom i dostępność usług podniosły się. Z badań CBOS wynika, że ponad 60% mieszkańców dobrze ocenia samorządy. Mimo że nadal problemem jest bezrobocie, drogi, bieda czy niewydolna ochrona zdrowia, został uczyniony duży krok do przodu. Co ciekawe, odbył się on niejako pomimo braku spójnej polityki rozwojowej.

Dokumenty strategiczne na różnych poziomach samorządu i samego państwa nie są ze sobą kompatybilne, często pisze się je w oderwaniu od realiów, jako kolejny „papier” do obowiązkowego przygotowania. Strategie nie mają myśli przewodniej, a przede wszystkim – nie został rozstrzygnięty podstawowy dylemat, czy stawiać na rozwój miast, czy równomierne przekazywanie pieniędzy na terenie całego kraju. Nie zawsze też JST mają realne możliwości działania, gdyż są skrępowane gorsetem przepisów prawa. Brakuje koordynacji poszczególnych szczebli samorządu, partnerstw (także w ramach PPP), konkretnych i realistycznych strategii krajowych.


Zaistniał też poważny problem uzależnienia funkcjonowania wspólnot od pozyskiwanych środków z UE. Tymczasem powinny one jedynie wspierać finansowanie krajowe, a nie je zastępować. Unijna „manna z nieba” może na dłuższą metę demotywować wspólnoty do poszukiwania własnych metod pozyskiwania aktywnych gospodarczo podmiotów czy kreowania polityk lokalnych.@page_break@

Należy przy tym pamiętać, że źródła rozwoju to nie tylko „twarda” poprawa jakości transportu publicznego czy nowe miejsca pracy. Mogą być nimi również rzeczy „miękkie”: kompetencje partycypacyjne obywateli lub promowanie współpracy nauki z biznesem. Co więcej, już teraz trzeba zacząć myśleć, skąd po zakończeniu perspektywy finansowej wziąć pieniądze na utrzymanie podjętych inwestycji i w jaki sposób uniknąć groźby nadmiernego zadłużania się JST. Obecnie dług samorządów wynosi blisko 70 mld zł, nie licząc spółek komunalnych, a wraz ze starzeniem się społeczeństwa może nie być komu go spłacać.


Z drugiej strony, należy odchodzić od sztywnych warunków przydzielania dotacji ze strony MIR, jakie ma miejsce w dzisiejszych realiach. Wiąże się to z postulatem zmniejszenia biurokracji: liczby dokumentów i strategii, także ze strony UE. Dodanym musi zostać element ewaluacji w kategoriach efektywnościowych. Konieczne są też zmiany w ustawodawstwie w kierunku faktycznej decentralizacji samorządów: im większa autonomia finansowa i organizacyjna JST, tym lepsze wykorzystanie środków unijnych.
 

Zbliżające się zakończenie Perspektywy Finansowej 2014-2020 każe postawić pytanie o generalną rolę samorządów województw w całym państwie. Ich dzisiejsza funkcja – szafarza środków unijnych i kreatora (zresztą, z różnym skutkiem) polityk regionalnych – będzie za parę lat wymagała nowego pomysłu. Po pierwsze, pracownicy zatrudnieni przy obsłudze spraw związanych ze środkami unijnymi zostaną zmuszeni do stopniowych powrotów na rynek pracy, gdyż przy kurczących się zasobach finansowych samorządów może nie starczyć dla nich miejsca. Zresztą, ten proces trzeba byłoby zacząć już dziś, bo potem trudno będzie zredukować naraz kilkanaście tysięcy stanowisk.
 

Po drugie, trzeba przemyśleć katalog zadań województw i sposób ich finansowania. Wariant minimum opiera się na założeniu, że nadal ponoszą one odpowiedzialność za trzy duże sfery: tworzenie polityk regionalnych, funkcjonowanie regionalnych kolejowych przewozów pasażerskich oraz utrzymanie i rozwijanie dróg wojewódzkich, które finansują ze środków własnych. Ponieważ są kosztowne, samorządy województw powinny mieć większe udziały w PIT (teraz wpływy mają znaczenie symboliczne) i nieco mniejsze udziały w CIT. Przewozy regionalne to bowiem zadanie na rzecz mieszkańców (dojazd do pracy, szkół, uczelni), podobnie jak drogi, z których korzystają wszyscy. Znaczniejsza rola wpływów z PIT ustabilizowałaby dużą fluktuację dochodów samorządów województw spowodowaną rolą udziałów w podlegającym wahaniom koniunkturalnym CIT. Zmniejszyłaby też dysproporcje w dochodach własnych pomiędzy województwami. Rozdzielanie subwencji z budżetu państwa powinno odnosić się przede wszystkim wprost do kosztów zadań związanych z transportem publicznym, a nie bazować na bardzo wielu, niepowiązanych czynnikach, które odzwierciedlają przeszły zamysł, by na nowej ustawie o dochodach JST nie stracił żaden samorząd. Województwa to nie gminy; wbrew pozorom nie mają wielu zadań na rzecz mieszkańców.

Wariant maksimum ma skłonić do poważnej refleksji nad nowym miejscem samorządów województw w systemie władzy publicznej. Regiony mogłyby być odpowiedzialne nie tylko za drogi wojewódzkie, ale również drogi powiatowe, które przeszłyby pod ich zarząd. Finansowanie ulg w krajowych przewozach autobusowych powróciłoby do samorządów województw jako zadanie własne, przy założeniu, że sejmiki dysponowałyby pewną autonomią w zakresie ich ustalania. Nadal realizując zadania związane z pasażerskimi przewozami kolejowymi, władze województw stałyby się prawdziwym regionalnym organizatorem transportu publicznego. Zadania te byłyby realizowane z lokalnego PIT, wydzielonego z podatku dochodowego od osób fizycznych. Sejmiki mogłyby regulować jego stawkę w niewielkim zakresie określonym przez ustawę. Dodatkowo, do budżetów tych JST mogłaby trafiać część środków ze składki zdrowotnej na kontraktowanie przychodni i szpitali. Faktycznie więc samorządy województw stałyby się odpowiedzialnymi za ten element polityki zdrowotnej.

(Forum Od-nowa)