Nowa ustawa obowiązuje od niedzieli. Reguluje ona m.in. prawa i powinności znalazców oraz obowiązki starostów odpowiedzialnych za przyjmowanie, przechowywanie i poszukiwanie właścicieli odnalezionych rzeczy.

Czytaj też: Rzeczy znalezione - teraz w ustawie

Do stołecznego biura rzeczy znalezionych każdego roku przynoszonych jest ponad 200 telefonów komórkowych, po kilka rowerów, zegarków, a także plecaki, swetry i dokumenty. Trafiają się także inne znaleziska, np. sztuczne futro, maszyna do szycia czy gitara. Wykaz przechowywanych depozytów za zeszły rok obejmuje ponad 780 pozycji. "Niestety, zaledwie około pięciu proc. rzeczy odnajduje swoich pierwotnych właścicieli" - poinformował stołeczny urząd miasta.

Także w Olsztynie do biura trafiają raczej standardowe przedmioty - najwięcej jest telefonów komórkowych, są także rowery, klucze, wózki dziecięce. "Z naszych doświadczeń w zwracaniu przedmiotów zgubionych wynika, że albo osoba, która coś straciła, zgłosi się do nas w ciągu kilku dni, albo dana rzecz nie wraca do właściciela" - powiedziała rzeczniczka prasowa tamtejszego urzędu miasta Marta Bartoszewicz.

Wśród "rzeczy znalezionych", które trafiają do biur, poza standardowymi zgubami był jednak także m.in. pies rasy malamut, który został odnaleziony w Kielcach i jest już podopiecznym znalazców. W Ostrowcu Świętokrzyskim odnaleziono natomiast świadectwo zwolnienia z aresztu śledczego, zaś w Chorzowie piłę łańcuchową.

Generalnie jednak, w mniejszych miejscowościach do urzędów trafia dużo mniej odnalezionych przedmiotów. W biurze w Chorzowie rocznie przyjmowanych jest od 15 do 30 rzeczy. Obecnie, jak powiedział rzecznik tamtejszego magistratu Krzysztof Karaś, przechowywanych jest łącznie ponad sto rzeczy, z czego ponad 30 rowerów. Jak dodał, najczęściej do swoich właścicieli wracają oczywiście odnalezione dokumenty.

"Większość rzeczy jest przesyłana do naszego biura z innych urzędów na terenie powiatu, np. z gmin czy z policji. Biuro nie przechowuje obecnie wielu rzeczy. W ciągu dwóch ostatnich lat trafiło ich ok. dziesięciu. To drobne przedmioty, np. klucze, telefon, biżuteria. Ludzie raczej nie pytają o nie" – powiedziała Małgorzata Czajkowska-Neupauer ze Starostwa Powiatowego w Kielcach, które obejmuje 19 gmin wokół stolicy regionu.

Na stronie internetowej powiatu legionowskiego lista depozytów obejmuje blisko 140 pozycji, ale najstarsze z nich - dwa rowery i wózek spacerowy - czekają na właściciela od 2002 r. Natomiast Agnieszka Kuruliszwili ze Starostwa Powiatowego w Pruszkowie poinformowała, że w tamtejszym biurze rzeczy znalezionych znajdują się obecnie 23 przedmioty. "W 2014 do biura trafiło 41 przedmiotów, a odebranych zostało 27. Najstarsze z rzeczy znalezionych przechowywane są od 2009 roku" - dodała.

"Obecnie przechowywanych jest u nas kilkanaście rzeczy, zwykle są to stare rowery i telefony. Część z nich mogą stanowić przedmioty porzucone" - powiedział z kolei Piotr Szymański ze Starostwa Powiatowego w Grodzisku Mazowieckim.

Nowa ustawa jest pozytywnie oceniana przez urzędników. "Te przepisy są ułatwieniem dla starostw lub, jak w naszym przypadku, miast na prawach powiatu. To pierwszy akt prawny, który precyzuje, jak postępować z rzeczami znalezionymi. Dotychczas musieliśmy sami tworzyć regulaminy i zarządzenia, w których określaliśmy sposoby znakowania, przechowywania i likwidowania przedmiotów, które do nas trafiały. Teraz mamy akt prawny, który precyzuje niektóre kwestie sporne" - wskazała Bartoszewicz.

"Określony został czas przechowywania rzeczy znalezionych. To istotne, ponieważ nikt nie będzie mógł zarzucić urzędom, że czas ten był zbyt krótki lub zbyt długi. Zdarzają się bowiem sytuacje, gdy znalazcy chcą, aby dany przedmiot przeszedł na ich własność i czekają, aż upłynie określony termin"- zaznaczyła.

Czytaj też: Weszła w życie nowa ustawa o rzeczach znalezionych

Ponadto dzięki nowym przepisom - jak wskazał Szymański - opinia publiczna ma okazję się dowiedzieć, że biura rzeczy znalezionych funkcjonują w starostwach. "Gdy zgubiło się jakiś przedmiot, nie trzeba na niego od razu +machnąć ręką+, można zadzwonić do biura, bo być może uda się odnaleźć zgubę" - dodał.

Zgodnie z nowymi przepisami biuro nie będzie musiało już przyjmować przedmiotów o wartości mniejszej niż 100 zł. "To duża ulga, bowiem większość znalezisk, które trafiają do biura, ma raczej niską wartość. Problemem są też warunki lokalowe. Na gromadzenie dużej liczby przedmiotów w urzędzie po prostu nie ma miejsca" - ocenił Karaś.

"Ustawa daje nam nowe uprawnienia, które znacznie usprawnią postępowanie. Przykładowo, pozwolą na określenie wartości szacunkowej przedmiotów, co umożliwi odmowę przyjęcia rzeczy starych lub zniszczonych" – podkreśliła rzeczniczka prezydenta Kielc Anna Ciulęba.

Urzędnicy wskazują, że w związku z ustawą konieczne będzie ustalenie transparentnych zasad dotyczących: sposobu określania i dokumentowania wartości znalezionej rzeczy oraz naliczania kosztów za ich przechowywanie i poszukiwanie właścicieli. Trzeba będzie też zdecydować, co zrobić z rzeczami przechowywanymi w depozytach od wielu lat.

"Nowe przepisy to z całą pewnością ewolucja, a nie rewolucja" – oceniła Beata Kamińska, koordynująca pracę stołecznego biura rzeczy znalezionych. (PAP)