O terminie posiedzenia poinformował we wtorek PAP rzecznik prasowy ds. karnych Sądu Okręgowego w Gdańsku Tomasz Adamski.
Sąd Okręgowy w Gdańsku w grudniu 2016 r. uwzględnił apelację prokuratury i uznał, że sprawa podawania przez prezydenta miasta Pawła Adamowicza nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012 musi być ponownie rozpatrzona przez sąd niższej instancji.
Zdaniem sądu okręgowego, sąd niższej instancji powinien m.in. wnikliwie zbadać motywy i pobudki postawy Adamowicza. "Sąd rejonowy bezkrytycznie opierał się na wyjaśnieniach podejrzanego, zwłaszcza w tej części, w której swoje postępowanie opisuje w kategoriach pomyłek, błędów, nieprecyzyjności i niefrasobliwości. Prokurator słusznie zwracał uwagę na fakt, że wielokrotność działania podejrzanego zdaje się sama w sobie przeczyć tezie, iż uczynił to z całkowicie błahych powodów" - mówiła wtedy w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Westphal-Kowalska.
Skargę na to orzeczenie wniosła do Sądu Najwyższego obrona Adamowicza. SN uznał jednak na początku kwietnia, że skarga ta nie może być uwzględniona.
Po raz pierwszy sprawa trafiła do gdańskiego sądu rejonowego w grudniu 2015 r. Wówczas wniosek o warunkowe umorzenie postępowania na okres dwóch lat próby oraz zasądzenie od prezydenta Gdańska świadczenia w wysokości 40 tys. zł złożyła prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu.
Akceptując propozycję śledczych, Sąd Rejonowy w Gdańsku uznał w marcu 2016 r., że wina i społeczna szkodliwość zarzucanych prezydentowi czynów nie są znaczne, a także nie ma podstaw do uznania, że działał on z zamiarem bezpośrednim popełnienia przestępstwa.
Sąd rejonowy, ogłaszając tamten wyrok, wyjaśnił m.in., że posiadając już pięć mieszkań i dwie działki, Adamowicz kupił wraz z żoną w styczniu 2009 r. i lutym 2010 r. dwa kolejne mieszkania w Gdańsku, nie umieszczając ich jednak w oświadczeniu majątkowym; nie zgadzały się również dane dotyczące zgromadzonych oszczędności, wszystkie były zaniżone - najmniej o kwotę ponad 51 tys. zł, a najwięcej o ok. 320 tys. zł.
Polecenie złożenia apelacji na niekorzyść Adamowicza wydał później poznańskim prokuratorom dyrektor Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.
Według prezydenta Gdańska, pomyłki w jego oświadczeniach majątkowych były skutkiem powielania błędów z poprzednich oświadczeń, a pierwsze z nich powstało w kwietniu 2010 r. Z wyjaśnień Adamowicza wynika, że był w tym czasie zaangażowany w liczne uroczystości związane z katastrofą smoleńską, a jego żona była w zaawansowanej ciąży.
"Jak wielokrotnie mówiłem, pomyliłem się, a później powieliłem błąd w paru kolejnych oświadczeniach. Pomyłka miała charakter mechaniczny i popełniłem ją nieświadomie. Gdy zorientowałem się o pomyłce, błąd sam skorygowałem i w kolejnych oświadczeniach podawałem już uzupełniony stan majątkowy. Jak wiadomo, nie tylko ja miałem problemy z dokładnym wypełnieniem oświadczeń majątkowych" - napisał prezydent Gdańska w oświadczeniu w połowie grudnia 2015 r. (PAP)