Prezydent Szczecina Piotr Krzystek 10-lecie w UE ocenia pozytywnie. "Skala zmian w mieście jest ogromna, a wartość wszystkich przedsięwzięć trudna do wyobrażenia - to kwota liczona w miliardach złotych. Z jednej strony są to wielkie i długo oczekiwane inwestycje, do których należy hala widowiskowo-sportowa, zupełnie przebudowany wjazd do miasta czy wymiana tramwajów i autobusów; z drugiej to mniejsze projekty, które także wpływają na jakość życia mieszkańców, jak modernizacja szkół czy budowa ścieżek rowerowych" - mówi w rozmowie z PAP.

Z danych magistratu wynika, że tylko od 2007 r. Szczecin przeznaczył na inwestycje ok. 2,5 mld zł, z czego prawie 500 mln zł to pieniądze unijne. Krzystek podkreśla, że niektórych projektów mieszkańcy nie zauważają na co dzień, ale np. dzięki jednemu z nich miasto nie truje już Bałtyku, a z kranów płynie czysta woda. Przy wsparciu unijnym za ponad 1,1 mld zł wybudowano w mieście m.in. oczyszczalnię ścieków Pomorzany i zmodernizowano wodociągi i kanalizację.

Również kierownik Katedry Badań Miast i Regionów Uniwersytetu Szczecińskiego prof. Marek Dutkowski do pozytywnych skutków, osiągniętych w Szczecinie dzięki środkom z UE, zalicza przede wszystkim modernizację infrastruktury.

„W świetle wskaźników była ona dobra, a nawet - jeśli porównywać z Polską wschodnią - znakomita, ale jednak stosunkowa stara, bo poniemiecka. Szczecin ma co prawda nadal pewien kompleks na punkcie inwestycji, ale to się ewidentnie zmieniło w ciągu 10 lat bytności Polski w UE. Poprawiła się infrastruktura drogowa, zmodernizowano transport publiczny i system wodno-kanalizacyjny, kończy się budowa filharmonii. To jest zdecydowanie pozytywnie odbierane przez mieszkańców” – mówi Dutkowski.

Natomiast socjolog z Uniwersytetu Szczecińskiego dr Maciej Kowalewski przyznał w rozmowie z PAP, że zrealizowane za duże pieniądze projekty wprawdzie poprawiły jakość życia mieszkańców, ale „Szczecinowi brakuje pomysłu, jaką drogę rozwoju wybrać po upadku przemysłu stoczniowego”. Kilka lat temu specjalizująca się w kontenerowcach i zatrudniająca tysiące pracowników Stocznia Szczecińska była jednym z najważniejszych na świecie ośrodków budowy statków.

"Wejście do Unii ograniczyło nam możliwości interwencji publicznych w kluczowych dla Szczecina sektorach gospodarki morskiej, czyli rybołówstwie, portach i stoczni. Komisja Europejska zablokowała kolejną transzę pomocy publicznej dla Stoczni Szczecińskiej, doprowadzając do jej upadku. Abstrahując od tego, czy było to uzasadnione czy nie, w Szczecinie zostało to odebrane tak, że ten przemysł padł całkowicie i chyba nie ma szans, żeby się w starej postaci odrodził" - podkreśla prof. Dutkowski.

Po upadku stoczni w gospodarce powstała luka, którą trudno wypełnić. "Władze miasta próbują ukierunkować Szczecin na usługi w rodzaju obsługi księgowej firm czy prowadzenia biur, ale to się nie do końca udaje. Powstają wprawdzie nowe powierzchnie biurowe, ale liczba osób pracujących w tym sektorze nie ma dużego udziału w ogólnej liczbie zatrudnienia" - ocenia dr Kowalewski.

Jego zdaniem Szczecinowi mimo podejmowanych prób nie udało się także zrobić z miasta ośrodka innowacyjnej gospodarki. „Szczecin przestał być miastem przemysłowym, ale nie znalazł jeszcze pomysłu na siebie” - dodaje Kowalewski.

Głównym problemem stolicy Zachodniego Pomorza wydaje się być bezrobocie, które - jak wynika z danych GUS - w lutym br. wynosiło 11,2 proc. „Brak perspektyw w znalezieniu pracy to główny powód masowej migracji młodych szczecinian do większych polskich miast i krajów Europy Zachodniej" – uważa ekspert.

Szczecin ma jednak geograficzne atuty. „Duże znaczenie dla miasta miało wejście Polski do strefy Schengen. Daje to w zasadzie bezproblemową dostępność do Berlina, który przez swoje porty lotnicze oddziałuje na Szczecin. Trwają prace nad elektryfikacją linii kolejowej, dzięki czemu za 2-3 lata prawdopodobnie będzie można z centrum Szczecina dostać się w ciągu 100 minut do nowego międzynarodowego portu lotniczego w Berlinie. Niewiele miast w Polsce ma tego typu sytuację" - mówi prof. Dutkowski.

Komunikacyjna bliskość Niemiec przekłada się na coraz częstszą obecność gości zza zachodniej granicy w sklepach czy salonach fryzjerskich. Polacy również korzystają z oferty sklepów w Niemczech, a od niedawna zaczęli się tam także osiedlać. Dr Kowalewski szacuje, że w przygranicznych powiatach niemieckich mieszka ok. 400 polskich rodzin. Polscy osadnicy pracują często w rodzimym kraju, ale ich dzieci chodzą do niemieckich przedszkoli. „Zwabiają ich tańsze mieszkania i świadczenia, m.in. wysokie dodatki na dzieci” - mówi Kowalewski.

Z kolei prof. Dutkowski uważa, że sam Szczecin pozytywnie oddziałuje na zachodni obszar przygraniczny. „Jak się szacuje, w strefie podmiejskiej położonej w Niemczech mieszka ok. 10 tys. Polaków. Stąd plany, żeby Szczecin stał się funkcjonalną stolicą tzw. Przedpomorza” - mówi naukowiec.

Według GUS, w ciągu ostatnich 10 lat liczba mieszkańców Szczecina zmniejszyła się o ok. 3,5 tys. W rzeczywistości skala wyjazdów jest większa, ponieważ dane GUS nie uwzględniają m.in. osób, które pracują za granicą i nie zmieniają miejsca zameldowania.

W ocenie prof. Dutkowskiego jednym z większych problemów Szczecina jest, iż „nadal jest jednak mało znany, a przez to niedoceniany”.

(PAP)