Wystąpienie Adama Bodnara to efekt skarg, które do niego napływają. Chodzi o psy, które są specjalnie szkolone do odnajdywania zaginionych osób. Jest to możliwe dzięki treningom bez linki łączącej z przewodnikiem.  

 


Pies do poszukiwań musi trenować 

Jak podkreśla RPO sprawa jest istotna, bo dotyczy psów ratowniczych, które po dobrym szkoleniu mogą zastąpić pracę wielu ludzi, a przykładowo w gruzowiskach skuteczniej i szybciej szukać niż urządzenia lokalizacyjne. 

- Obecne przepisy nie pozwalają jednak na prowadzenie pracy i treningów z psami adekwatnych do oczekiwanych rezultatów, czyli odnalezienia osoby poszukiwanej - podkreśla RPO. Dodaję, że psy muszą się nauczyć odpowiednich zachowań i odruchów także w trudnym terenie np. osuwiska, gęsty las, góry. 

Psy są szkolone bez kagańca, a od pewnego stopnia zaawansowania bez linki, co wynika z taktyki prowadzenia szkoleń. Skoro psy powinny być niezależne, to nie mogą być zdominowane przez przewodnika i ograniczone pracą na lince.

 

Problem - kodeks wykroczeń

Tymczasem zgodnie z art. 166 kodeksu wykroczeń osoba, która w lesie puszcza luzem psa, poza czynnościami związanymi z polowaniem, "podlega karze grzywny albo karze nagany”. Przedmiotem ochrony są "niezakłócone warunki bytowania zwierząt leśnych oraz roślin leśnych, które mogą zostać zagrożone przez psy biegające po lesie". Zakaz ten ma również na celu ochronę samego psa przed zaginięciem.

- Czynności zespołu pies-ratownik mogą być uznane za podjęte w warunkach kontratypu, czyli sytuacji, gdy określone okoliczności powodują, że prawnie dopuszczalne staje zachowanie, które w normalnych warunkach jest bezprawne. Jednoznaczne uregulowanie tego w ustawie usunęłoby jednak wątpliwości - dodaje.

Apeluje również o uregulowanie kwestii szkolenia psów wykorzystywanych do celów ratowniczych, bo skoro mają one pracować w rejonach leśnych, to muszą być również w takich warunkach szkolone.