Minister Klimatu i Środowiska planuje zmianę rozporządzenia w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz. Projekt rozporządzenia, w sprawie którego konsultacje zakończyły się zaledwie po dziesięciu dniach, zawiera zapis o rozszerzenie katalogu broni palnej, jaka może być wykorzystywana do wykonywania polowania, o krótką broń palną z przeznaczeniem do dostrzeliwania postrzałków zwierzyny oraz uśmiercania drapieżników schwytanych w pułapki żywołowne. Druga istotna zmiana to zgoda na wykorzystywanie termowizyjnych i noktowizyjnych urządzeń celowniczych przy polowaniu na drapieżniki oraz inwazyjne gatunki obce.

Potrzebę zmian ministerstwo uzasadnia bezpieczeństwem myśliwych oraz psów myśliwskich oraz walką ze wścieklizną.

Czytaj też: Właściciel nie zawsze może pozbyć się myśliwych ze swojego terenu >

Czytaj też: Wykonywanie polowania - uprawnione podmioty >>>

Broń krótka nie rozwiązuje problemów z trafianiem do celu

Weronika Śliwińska z Polskiego Związku Łowieckiego potrzebę używania przez myśliwych pistoletów i rewolwerów tłumaczy tym, że użycie broni długiej przy dochodzeniu postrzałka (zwierzęcia ranionego przez myśliwego – dop. autorki) jest o tyle problematyczne, że postrzelone zwierzę szuka schronienia w najbardziej niedostępnych partiach łowiska: mocno zalesionym i zakrzewionym, trudno dostępnym terenie. W takich miejscach i w takich sytuacjach użycie broni długiej jest trudne i niebezpieczne, gdy ogranicza swobodę ruchów, może powodować zaplątanie w roślinność czy zapchanie się lufy piaskiem, błotem lub śniegiem - w zależności od pory roku i warunków atmosferycznych. 

Czytaj też: Szkody łowieckie – procedura ubiegania się o odszkodowanie >>>

Jednak sami myśliwi nie są pewni tego, czy broń krótka jest dla nich niezbędna.

- Mam wątpliwości co do otwartego dostępu myśliwych do broni krótkiej. Z jednej strony niewątpliwie byłaby ona przydatna przy dobijaniu zwierząt ranionych w trakcie polowania, celem skrócenia ich cierpień. Inne zastosowanie to przy poszukiwaniu postrzałków, zwłaszcza dzików, w młodnikach i innych miejscach trudno dostępnych - mówi radca prawny dr Witold Daniłowicz, prywatnie myśliwy. Często jest to bardzo niebezpieczne, a korzystanie z broni długiej do obrony przed atakującym zwierzęciem jest w takich warunkach bardzo utrudnione. Jednocześnie jednak nie jestem pewien czy takie upowszechnienie posiadania rewolwerów i pistoletów w naszych warunkach jest dobrym rozwiązaniem – dodaje dr Daniłowicz.

Jeszcze krytyczniej patrzy na to radca prawny Adam Kuczyński, który wielokrotnie reprezentował aktywistów i organizacje przyrodnicze w sprawach związanych z łowiectwem.

- Problem poszukiwania rannych zwierząt w trudnych warunkach terenowych i dobijania ich z broni długiej jest problemem wtórnym. Problemem zasadniczym, którego prawodawca nie próbuje nawet rozwiązywać, jest problem braku precyzji myśliwych, którzy nie przestrzegają zasad polowania. Gdyby bowiem myśliwi strzelali wyłącznie do rozpoznanych i widzianych przez siebie zwierząt, celując do nich precyzyjnie, to, zważywszy na jakość współczesnej broni myśliwskiej, liczba zwierząt ranionych podczas polowania i "wymagających" dobicia byłaby zdecydowanie mniejsza. Rozwiązaniem tego problemu jest jednak nie tyle dopuszczenie broni krótkiej jako myśliwskiej, lecz więcej ćwiczeń dla myśliwych na strzelnicach i przede wszystkim badania lekarskie myśliwych, których ci ostatni zdają się bać jak ognia – podkreśla Adam Kuczyński.

Czytaj też: Państwowa Straż Łowiecka - środki przymusu bezpośredniego >>>

Skutkiem uznania broni krótkiej za myśliwską będzie także to, że dostęp do niej będą miały osoby zaledwie 18-letnie, chociaż podstawowym wiekiem uzyskania pozwolenia na broń jest 21 lat.

-Czy naprawdę w imię swoiście pojmowanego komfortu osób hobbystycznie zabijających zwierzęta chcemy dawać do ręki broń 18-latkom?  - pyta mec. Kuczyński.

Przyjęcie nowelizacji oznacza otwarcie dostępu do nowego rodzaju broni dla blisko 130-tysięcznej rzeszy członków PZŁ. Jako że broń krotka jest mniejsza niż broń długa, to łatwiej ją ukryć i przewozić, a przy tym zdecydowanie łatwiej i szybciej się z niej strzela.

- Biorąc pod uwagę liczbę śmiertelnych wypadków z bronią, którą posługują się myśliwi, proponowane zmiany idą zdecydowanie w złym kierunku  - uważa Adam Kuczyński.

Czytaj też: Ochrona zwierząt łownych – gospodarka łowiecka >>>

 

PZŁ z misją redukcji drapieżników

Do tej pory używanie noktowizyjnych i termowizyjnych celowniczych urządzeń optycznych w trakcie polowań nocnych było dopuszczalne tylko do polowań na dziki, w związku ze zwalczaniem afrykańskiego pomoru świń, a i tak spotykało się to z krytyką, nawet w środowisku łowieckim, gdyż urządzenia te były powszechnie wykorzystywane do polowań na inne zwierzęta, zwłaszcza na jelenie. Teraz wykorzystywanie tych urządzeń ma być możliwe także w polowaniach na drapieżniki i inwazyjne gatunki obce.

- Polowanie z noktowizją i termowizją na drapieżniki podyktowane jest koniecznością redukcji drapieżników, które nie posiadają naturalnego wroga, który regulowałby ich populację, co powoduje nadmierny jej rozrost i zagrożenie dla innych gatunków zwierząt, ale przede wszystkich dla gatunków chronionych lub zagrożonych. Zaburza to bioróżnorodność, za zachowanie której odpowiedzialni są myśliwi – tłumaczy Weronika Śliwińska.

Skoro drapieżniki są aktywne głównie nocą, to w opinii PZŁ wystarcza do wprowadzenia urządzeń, które nie dają zwierzętom żadnych szans na przeżycie.

Sprawdź też: Prawo łowieckie - mechanizm ustalania wartości zwierząt stanowiących przedmiot przestępstwa kłusownictwa. Glosa do postanowienia SN z dnia 17 września 2014 r., V KK 139/14 >>>

Weronika Śliwińska wyjaśnia, że potrzeba daleko idącej redukcji drapieżników wynika z realizacji celów łowiectwa zapisanych w art. 3 ustawy Prawo łowieckie tj. ochrona, zachowanie różnorodności i gospodarowanie populacjami zwierząt łownych oraz art. 3.1, który nakazuje eliminację inwazyjnych gatunków obcych stwarzających zagrożenie dla Unii.

Rzecz w tym, że gatunek inwazyjny to nie jest to samo, co drapieżnik i  nie każdy drapieżnik jest obcym gatunkiem inwazyjnym. Np. nie są IGO, a są drapieżnikami wilk czy ryś, które  pozostają pod ochroną, a z gatunków łownych lis. Zatem PZŁ myli pojęcia.

Dopuszczenie używania noktowizyjnych i termowizyjnych celowniczych urządzeń optycznych w trakcie polowań nocnych do polowań na drapieżniki jest zasadniczo rozwiązaniem słusznym. Skoro są one dopuszczone do używania przy polowaniach na dziki to nie ma powodu, aby nie wykorzystywać ich także do pozyskiwania drapieżników. Problem w tym, że obecnie nie są one używane jedynie do polowań na dziki. Niektórzy myśliwi używają ich także w trakcie polowań na inne gatunki, zwłaszcza jelenie, na które polowanie w nocy jest zabronione. Ponieważ bardzo trudno jest ustalić, czy sprzęt tego typu jest wykorzystywany wyłącznie do celów zgodnych z prawem jestem przeciwnikiem dopuszczenia do jego używania w trakcie polowań w ogóle – uważa Witold Daniłowicz.

 

Kontrolowanie tego, do jakich zwierząt strzelają myśliwi z użyciem noktowizyjnych i termowizyjnych celowniczych urządzeń optycznych jest w praktyce niemal niemożliwe, a do tego rodzi pole do nadużyć, gdyż po każdorazowym zdjęciu i założeniu takiego urządzenia trzeba broń przestrzelić, a nie każdy myśliwy między zabiciem dzika i jelenia ma czas i chęci wybrać się na strzelnice, żeby to zrobić.
-  Abstrahując już od absurdalnego w mojej ocenie pomysłu, by wybijać kolejne zwierzęta drapieżne, należy postawić pytanie - kto będzie w praktyce rozliczał i kontrolował myśliwych, czy pojechali postrzelać w nocy z noktowizją i termowizją rzeczywiście do grup zwierząt wymienionych w rozporządzeniu, czy też użyli jej przy okazji do zabijania innych zwierząt? - pyta adwokatka Karolina Kuszlewicz.

Pozorne konsultacje?

Mec. Kuszlewicz zwraca także uwagę na sam tryb procedowania projektu tego rozporządzania, gdyż w sezonie wakacyjnym pismo do konsultacji w sprawie poważnej wagi, jeśli chodzi o problematykę ochrony przyrody, zostaje przekazane jedynie siedmiu podmiotom, w tym Polskiemu Towarzystwu Leśnemu, Krajowej Radzie Izb Rolniczych, Stowarzyszeniu Inżynierów i Techników Leśnictwa i Drzewnictwa oraz fundacji Instytut Analiz Środowiskowych, która to opowiada się za zniesieniem obowiązku badań myśliwych wymaganych w związku z pozwoleniem na broń.

- Należy zapytać dobitnie, dlaczego do konsultacji nie zostały zaproszone czołowe organizacje ekologiczne i przyrodnicze, w tym takie, które sprzeciwiają się sposobowi prowadzenia gospodarki łowieckiej w Polsce? Biorąc pod uwagę okres wakacyjny, wyznaczony 10-dniowy termin na konsultacje i fakt, że organizacje ekologiczne, które mogłyby wnieść głos krytyczny wobec projektu, nie zostały właściwie do nich zaproszone (poza "Salamandrą"), stwierdzam, że głos społeczny po prostu w tej sprawie nie miał szans być należycie wysłuchany, a to bardzo niepokojące – podkreśla Karolina Kuszlewicz.