Około 100 osób w Polsce chce wystąpić z Kościoła Katolickiego, ale na razie nikomu to się jeszcze nie udało. Osoby takie składają na piśmie oświadczenia woli przez proboszczem i proszą o adnotację w aktach chrztu, że nie należą do związku wyznaniowego i nie podlegają jego doktrynie. Proboszczowie odmawiają wpisania wzmianki i nakazują - zgodnie z prawem kanonicznym przyjść z dwoma świadkami i wypełnić formalności. Wtedy występujący z kościoła zwracają się do generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, aby ingerował w zbiory kościelne i wydał decyzję nakazującą wpis do ksiąg chrztu. Strona kościelna jednak nie zgadza się z ingerencją procedur świeckich w administrację kościelną.
Argumenty proboszcza i uczestniczki
Jest to pierwsza sprawa o podleganie Kościoła Katolickiego ustawie o ochronie danych osobowych wytoczona tym razem przez samego proboszcza na decyzję Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Decyzja ta nakazywała wpis do ksiąg parafialnych, że pani Dominika A. nie należy już do kościoła.
Początkowo GIODO sprawy takie umarzał, jako nie leżące w jego kompetencji, ale po kilku wyrokach Naczelnego Sądu Administracyjnego - występował do proboszczów o wpisanie stosowanej informacji do akt kościelnych.
Zdaniem proboszcza parafii NMP i św. Stanisława Biskupa w Narwii, który skarżył decyzję Inspektora nie odniósł się on do orzeczeń NSA i nie ocenił skuteczności wystąpienia, jako oświadczenia woli. Proboszcz powołał się na zasadę legalizmu , która nakazuje respektować obowiązujące w państwie prawo kanoniczne, konkordat, ustawę o stosunku państwa do kościoła katolickiego oraz ustawę o gwarancjach i wolnościach wyznania. Wreszcie w konkluzji proboszcz, nieobecny na rozprawie uznał, że polski system prawa nie przewiduje powództwa o ustalenie, czy ktoś jest członkiem związku wyznaniowego.
Na rozprawie zainteresowana wniosła - ku zdziwieniu sądu - tak jak proboszcz o uchylenie decyzji GIODO, która jej zdaniem nie była właściwie uzasadniona. A ponadto - stwierdziła - nie jest celowe poddanie się procedurze przewidzianej prawem kanonicznym, gdyż będzie to nieskuteczne.
Trzeba poddać się procedurze
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił decyzję Inspektora.
- Zadanie sądu jest delikatne, gdyż wkraczamy w zakres wiary czyli stosunek między wierzącym, który już nie chce przynależeć do związku wyznaniowego a związkiem - wyjaśniał wyrok sędzia Adam Lipiński.
Sędzia dodał, że konkordat należy traktować jak prawo międzynarodowe służące do regulacji norm kolizyjnych między prawem państwowym a kanonicznym. Prawo kanoniczne nakazuje stawić się z dwoma świadkami, aby złożyć oświadczenie woli - i tak też powinna zrobić występująca z kościoła Dominika A. Organ państwowy nie może załatwiać sprawy za obywatela - podkreślił sąd. - Najpierw trzeba wyczerpać drogę wskazaną przez prawo kanoniczne, a potem szukać ochrony państwa.
Sędzia Lipiński porównał wystąpienie z Kościoła Katolickiego do sytuacji małżeństwa, które chce się rozwieść. I zamiast do sądu jedno z nich idzie do Urzędu Stanu Cywilnego, aby urzędnik odnotował w aktach, że przestali być małżeństwem.
- Może warto znaleźć dwóch dorosłych świadków i złożyć oświadczenie przed proboszczem i mieć sprawę załatwioną od ręki - zasugerował sędzia Lipiński.
Sygnatura akt II SA/Wa 389/14, wyrok z 21 sierpnia 2014 r.
WSA: państwo ochroni obywatela po spełnieniu formalności kościelnych
Wszystkim występującym z Kościoła katolickiego sąd radzi najpierw wyczerpać drogę wskazaną przez prawo kanoniczne, a potem szukać ochrony państwa. Tak stwierdził Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznając rację proboszczowi, który nie chciał dokonać adnotacji w księgach chrztu.