Cała Polska ocenia teraz i rozlicza lubelski sąd za wypuszczenie z aresztu człowieka oskarżonego o znęcanie się nad rodziną, który po powrocie do domu zabił swoją żonę.

W publicznej debacie na ten temat uczestniczą politycy, prawnicy – ci przeważnie w studiach telewizyjnych i radiowych – a w domach na wygodnych fotelach zwykli ludzie. Całość organizują i moderują dziennikarze. Wszyscy uczestnicy tej debaty mają jedną ocenę: sąd postąpił źle wypuszczając tego człowieka. Gdyby został w areszcie, do nieszczęścia by nie doszło. Wszyscy, i ci siedzący w studiach i ci przed telewizorami wiedzą, że oni na miejscu sądu postąpiliby inaczej. Przecież od razu zorientowaliby się, że ten kolejny oskarżony o przemoc domową, których wielu przewija się codziennie przez sądy, to nie jest taki zwykły damski bokser. Nie daliby wiary sąsiadom, którzy twierdzili, że to tak generalnie spokojny człowiek, który tylko czasami, jak popije sobie, to staje się trochę nerwowy. A pijak to on nie jest. Owszem wypije czasem, ale tak jak wszyscy. Nie posłuchaliby też jego żony, która w takcie postępowania, po raz kolejny łagodzi swoje oskarżenie, gotowa jest je wycofać. Przecież każdy z nas wiedziałby, że na to wszystko nie należy zwracać uwagi, bo na kilometr widać, że to zbój, który zaraz kogoś zamorduje. Jak by siedział za kratami, byłoby bezpieczniej. Tylko sąd jakoś tego nie widzi i nie rozumie.

Łatwo nam przychodzi rozliczać i osądzać innych, szczególnie z historycznej perspektywy. Owszem sędziom też należy się taka krytyka i społeczny osąd. Za formalizm w traktowaniu przepisów, za bezduszność w ocenie ludzi i sytuacji, w jakich się znaleźli. Taka społeczna debata, jak ta teraz, co jakiś czas wymiarowi sprawiedliwości się należy i dobrze mu zrobi. Jednak takie opinie, że każdy z nas, gdyby tam siedział za sędziowskim stołem, oceniłby sytuację prawidłowo i podjąłby właściwą decyzję, są zwyczajnym nadużyciem. Tacy mądrzy jesteśmy teraz, ale czy bylibyśmy wtedy? Czy zamykalibyśby w więzieniu każdego, kto może potencjalnie popełnić przestępstwo? Ilu ludzi przebywałoby wtedy w zakładach karnych? Kto by za to płacił? Oczywiście, zamykalibyśmy tylko tych, co trzeba i wiedzielibyśmy, którzy to. Bo to przecież bardzo proste, szczególnie gdy siedzi się przed telewizorem, a jeszcze prostsze, gdy dyskutuje się w studiu telewizyjnym.

Chodel, małe miasteczko, a może duża wieś na lubelszczyźnie, ma już swoją historię w wywoływaniu takich debat. Tak mnie więcej dwa lata temu doszło tam do przykrego incydentu, w którym zginął młody człowiek. Policja poszukiwała przestępcy, który w pobliskim mieście okradł bank i uciekał stamtąd na motocyklu. Miedzy innymi w Chodlu policjanci zorganizowali blokadę drogi. Na ich wezwanie nie zatrzymał się motocyklista. Zaczął wręcz uciekać, więc ci, będąc przekonani, że to ten bandyta z banku, zaczęli strzelać. Motocyklista zginął. Jak się okazało, nie miał z napadem nic wspólnego, a blokadę zignorował, ponieważ jeździł na tym motocyklu nie posiadając prawa jazdy.

W tym przypadku przedstawiciele państwa postąpili wobec potencjalnego przestępcy, który ignorując blokadę ewidentnie złamał prawo i sam naraził się na niebezpieczeństwo, twardo i konsekwentnie. Spotkała ich za to ze strony opinii publicznej fala krytyki. No bo przecież powinni się zorientować, że to nie żaden przestępca, tylko chłopak z sąsiedztwa. No może trochę przesadził z tą jazdą bez prawa jazdy i z ucieczką przed policjantami. Ale ci ostatni powinni przecież się jakoś zorientować, z kim mają do czynienia, wykazać więcej wyrozumiałości, a nie od razu strzelać. Każdy z nas wiedziałby wtedy, jak postąpić. Można zapewne jeszcze znaleźć w internecie tego typu wpisy na różnych blogach i forach internetowych.

Niedobrze jest wywoływać i prowadzić publiczne debaty o poważnych problemach, nie wnikając w różne szczegóły sprawy, nie analizując jej z różnych punktów widzenia. Taką debatę właśnie obserwujemy. Niedobrze też jest, że o pracy wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania, ale także o społecznej moralności, dyskutuje się w Polsce tylko przy okazji takich tragicznych zdarzeń. Więcej wtedy niezdrowych emocji niż poważnych argumentów.