Niezawisłość sędziów, niezależność sądów, równowaga władz, a nawet prawo do ochrony danych osobowych – te wszystkie wartości konstytucyjne naruszył minister sprawiedliwości, wydając rozporządzenie, w którym przyznał sobie prawo żądania od prezesa sądu apelacyjnego przedstawienia akt każdej sprawy. Tak przynajmniej twierdzi Andrzej Seremet, prokurator generalny , który właśnie złożył w tej sprawie wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Domaga się stwierdzenia niekonstytucyjności tego przepisu rozporządzenia. Spór o tę kompetencję szefa resortu trwa od 1 kwietnia 2010 r., czyli od chwili rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.
– Prawo żądania akt sądowych przysługiwało prokuratorowi generalnemu, a więc przed 1 kwietnia 2010 r. tym samym ministrowi sprawiedliwości. Po tej dacie pozostało ono przy szefie prokuratury, a szef resortu je utracił – tłumaczy sędzia Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Jak widać jednak nie pogodził się z tym i wrzucił to uprawnienie do wydanego przez siebie rozporządzenia.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna