W wydanym w piątek oświadczeniu Ministerstwo Sprawiedliwości stwierdza, że artykuł „Zabrali mi dziecko, bo jestem biedna”, opublikowany w dzienniku „Fakt” 27 października br., zawiera nieprawdziwe treści. W związku z tym MS zwróciło się do redakcji „Faktu” o zamieszczenie sprostowania. - Prosimy także innych dziennikarzy o niepowielanie niezgodnych z prawdą treści - napisano w oświadczeniu.

Biuro prasowe resortu stwierdza, że nieprawdą jest, że przyczyną skierowania przez sąd 12-letniej dziewczynki do placówki opiekuńczo-wychowawczej jest trudna sytuacja materialna jej matki. - Z informacji uzyskanych przez dyrektora Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich Ministerstwa Sprawiedliwości w Sądzie Rejonowym w Bartoszycach i od kuratorów sądowych wynika, że powodem takiej decyzji był przede wszystkim stan zdrowia matki, uniemożliwiający właściwe sprawowanie opieki nad dzieckiem. Sąd oparł się w tej sprawie na opinii powołanego przez siebie biegłego. Jednocześnie kobieta negowała potrzebę leczenia - czytamy w oświadczeniu.

Jego autorzy dodają, że za decyzją sądu przemawiały też niedostateczne kompetencje wychowawcze matki, brak współpracy z wyznaczonym przez sąd kuratorem, a także szkołą oraz odmowa przyjęcia pomocy asystenta społecznego. Matka dziecka ma od kilku lat ograniczone prawa rodzicielskie.

Komentarz
To dość nietypowe wystąpienie resortu sprawiedliwości. Od wielu lat dokładnie obserwuję działalność MS i czytam praktycznie wszystkie oficjalne komunikaty i oświadczenia, a także wszelkie inne dostępne informacje o aktywności ministra, jego zastępców i innych urzędników. I nie mogę sobie przypomnieć takiego, w którym resort bierze w obronę sędziego rodzinnego oskarżanego o "odbieranie biednych dzieci z dobrych rodzin". Jeśli jakieś było, to chętnie je przytoczę.
Było natomiast wiele oświadczeń przeciwnych oraz działań ze strony resortu wspierających podobne ataki na sędziów, żeby wspomnieć choćby głośną swego czasu sprawę z Niska.

Czytaj: KRS: krytyka sądu w Nisku bezpodstawna>>

Cóż takiego się stało, że nie tylko minister lub któryś z jego zastępców nie potępił sędziego, nikt nie pojechał do Bartoszyc "zrobić porządek", ale dyrektor z MS sprawdził kontekst sprawy, porozmawiał z kim trzeba w Bartoszycach i w sumie rosort broni sędziego.
To oczywiście dobrze, ale rzecz to tak niespotykana, że aż podejrzana.
Krzysztof Sobczak