Choć poziom frekwencji w państwach, które należały do UE jeszcze przed 2004 rokiem jest ogólnie wyższy niż obecna średnia unijna (43%), to w większości tych krajów dominuje tendencja spadkowa pod względem uczestnictwa w wyborach europejskich. Natomiast w większości krajów, które do UE przystąpiły w 2004 roku i później, mimo iż frekwencja nadal utrzymuje się na niskim poziomie, to jednak stopniowo wzrasta - komentuje Maria Majkowska, ekspertka Instytutu Spraw Publicznych.
Aby przeciwdziałać zmniejszaniu się zainteresowania wyborami do PE, kraje członkowskie Unii Europejskiej podejmują się rozmaitych działań mających na celu podniesienie liczby głosujących (przy czym odnosi się to do wszelkiego typu wyborów, nie tylko europejskich). Chodzi tutaj, między innymi o wprowadzanie różnego rodzaju ułatwień w głosowaniu, łączenie wyborów do PE z wyborami prezydenckimi, parlamentarnymi lub samorządowymi, bądź obejmowanie obywateli obowiązkiem wyborczym.
- Co ciekawe, stopień zainteresowania obywateli UE eurowyborami jest porównywalny do poziomu uczestnictwa w wyborach do Kongresu USA, które organizowane są w połowie kadencji urzędującego prezydenta i nie cieszą się tak wysoką popularnością jak wybory prezydenckie. Może zatem, porównując wyniki obu krajów, obecny trend frekwencyjny jest charakterystyczny dla systemów federacyjnych - zauważa Maria Majkowska.