Krzysztof Sobczak: Gdy w ubiegłym roku zwyciężył pan w konkursie Rising Stars - Prawnicy liderzy jutra, to wśród rekomendacji pańskiej kandydatury była m.in. informacja, że występuje Pan pro bono jako obrońca uczestników działań opozycyjnych. Kontynuuje to Pan?

Michał Zacharski: Tak, występuję w procesach, w których oskarżonymi lub obwinionymi są osoby związane z szeroko pojętą opozycją. W obecnej sytuacji jest to przede wszystkim tzw. „opozycja uliczna”, czyli takie organizacje jak Obywatele RP, czy ta grupa aktywistów, której najbardziej rozpoznawalną twarzą jest pani Elżbieta Podleśna, po tym jak została ostatnio pokrzywdzona przez władze słynnym niezasadnym zatrzymaniem w związku z rozpowszechnianiem wizerunku Matki Boskiej w tęczowym nimbie.

 

 

Pan reprezentował ją na rozprawie, kiedy to sąd stwierdził, że to zatrzymanie było wprawdzie legalne, ale niezasadne?

Nie, w tej sprawie obrońcą pani Podleśnej był adwokat Radosław Baszuk. Ja natomiast z rozmiarem represji, jakiej poddana została Pani Elżbieta Podleśna, zetknąłem się przy okazji prowadzonych przeciwko niej oraz innym osobom postępowań wykroczeniowych związanych z wydarzeniami pod siedzibą Telewizji Polskiej, po których kilku osobom postawiono zarzuty utrudniania ruchu na drodze publicznej. Mam również zaszczyt reprezentować panią Elżbietę Podleśną i inne osoby, których dobra osobiste zostały naruszone w związku z ujawnieniem ich wizerunków przez TVP. Pozew w tej sprawie został niedawno złożony do sądu.

Czytaj: 
Wschodzące gwiazdy świata prawniczego nagrodzone>>
Rusza kolejny konkurs na wschodzące gwiazdy rynku prawniczego>>

 

Gdy rozmawiam z adwokatem specjalizującym się w obronie działaczy opozycji to przychodzą skojarzenia historyczne - lata 80., stan wojenny. Znowu potrzebni są prawnicy do obrony opozycjonistów? Pan za takiego się uważa?

Z pewną dozą optymizmu trzeba powiedzieć, że nie jest jeszcze tak źle,  jak było w stanie wojennym, ale nie wiadomo, jak obecna sytuacja się rozwinie. Poza tym walka o praworządność nigdy się nie kończy, bo każda władza – niezależnie od opcji politycznej i czasu – ulega pokusie, by przekraczać granice i poszerzać swoje imperium kosztem wolności jednostki. Starożytni Grecy powiadali, że to, co piękne, jest trudne. Z pewnością trudno jest utrzymać zdrową równowagę na demokratycznej arenie ścierających się wartości. Jako obrońcy i pełnomocnicy w procesach sądowych staramy się zakreślać pewną granicę praworządności, poza którą jest już bezprawie i chaos. I w tym kontekście widzę swoją rolę. A wielkie postaci adwokatury jak Władysław Siła-Nowicki, Edward Wende, Tadeusz de Virion czy Maciej Dubois, którzy w stanie wojennym bronili opozycjonistów, stanowią niedościgniony wzór.

 

Życzę panu, by nie było potrzeby robienia wielkiej kariery w tej problematyce.

Zawsze będą potrzebni adwokaci specjalizujący się w obronie ludzi szykanowanych przez władze, a samo zjawisko ze względu na naturalną dla władzy ekspansję można niestety jedynie próbować ograniczać. Mamy teraz dość trudny okres, czas próby. W Polsce funkcjonują dwie bardzo spolaryzowane siły polityczne. Ja staram się działać nie w tym celu, by wygrała ta czy inna opcja polityczna, tylko by zapewniać ludziom ich podstawowe prawa i gwarancje. W procesie karnym, który jest nacechowany silnie elementem represji, warto stawiać opór bezmyślnemu, zautomatyzowanemu jej stosowaniu, jak również wykorzystywaniu instrumentów wynikających z przepisów prawa do walki politycznej.

Czytaj w LEX: Reforma KPC - przepisy, które wchodzą w życie 21 sierpnia 2019 r. >

Ile w tych sprawach jest zwykłego prawa, a ile polityki? Bo gdy ktoś zakłada koszulkę na pomnik to jest oskarżany na przykład o naruszenie cudzej własności, ale przecież nie bez znaczenia jest, że na tej koszulce jest napis Konstytucja. Udaje się oddzielić prawdziwą przyczynę oskarżenia od pretekstu?

To często jest trudne, bo oskarżyciele w sprawach politycznych dążą raczej do zakamuflowania prawdziwych powodów skierowania do sądu aktu oskarżenia lub wniosku o ukaranie. Na to zawsze trzeba patrzeć w ten sposób, że sprawy nacechowane politycznie charakteryzują się tym, co przez adwokata Gerarda Kujanka zostało ujęte w sentencji: „gdy do sali sądowej polityka wchodzi jednymi drzwiami,  sprawiedliwość musi natychmiast wyjść drugimi”. Ale szczęśliwie wciąż udaje się uzyskiwać sprawiedliwe rozstrzygnięcia. Te często oparte są po prostu na zdrowym rozsądku. Jeżeli w demokratycznym państwie prawa istnieje coś takiego jak prawo manifestowania swoich poglądów, wolność wypowiadania się, to musi być też możliwość korzystania z tego prawa i wolności w sferze publicznej. Na szczęście w walce o to prawo mamy do dyspozycji przepastną skarbnicę orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, mamy też już całkiem pokaźną liczbę orzeczeń polskich sądów, które nawiązują do idei ochrony prawa wypowiadania swoich poglądów również w przestrzeni publicznej. Bo nie można zamykać przestrzeni publicznej dla konkretnej opcji politycznej, czy światopoglądowej. A wracając do pana pytania, to oczywiście atmosfera polityczna towarzyszy tym sprawom. Daje się odczuć, że tak naprawdę chodzi o pewną presję władzy wobec jednostki czy grupy jednostek. Jednak sądy starają się racjonalnie podchodzić do tych oskarżeń. Ja w każdym razie mam takie obserwacje; widzę, że w wielu przypadkach sędziowie starają się zracjonalizować sprawę i ująć ją w normy wyprowadzane wprost z Konstytucji.

Czytaj w LEX: Mediacja po reformie KPC >

Widać, że nie brakuje adwokatów i radców prawnych gotowych bronić, często pro bono, osób oskarżanych o takie czyny z kontekstem politycznym. Ale czy sądy trochę nie "wymiękają" przy takich sprawach? Bo przecież jesteśmy świadkami silnej presji na sędziów ze strony władzy politycznej. Przecież takie orzeczenia, o których Pan mówi są wprost krytykowane, także przez ministra sprawiedliwości.

Szczęśliwie wciąż większość sędziów - chcę w to wierzyć – wytrzymuje tę presję. Mamy chyba nadal taką sytuację, że dominują sędziowie, którzy nie boją się sprawować swojego urzędu i ferować wyroków zgodnych z prawem i swoim poczuciem sprawiedliwości, z własnym sumieniem. Ale te obserwowane naciski na sędziów muszą niepokoić. Jak choćby gorąca ostatnio sprawa sędziego Łukasza Bilińskiego w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia w Warszawie. Pod pozorem likwidacji XI Wydziału Karnego tego sądu, w którym on orzeka, usiłuje się go przenieść do wydziału rodzinnego wbrew jego woli i wbrew uchwale Kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie, które postanowiło odroczyć zaopiniowanie nowego zakresu czynności Pana sędziego. Nie można tego oceniać bez kontekstu, jakim jest to, że ten właśnie sędzia wydał wiele orzeczeń w sprawach Obywateli RP i innych osób manifestujących swoje poglądy publicznie w ramach pokojowych manifestacji. On oceniał, że zachowania wskazane we wnioskach o ukaranie nie nosiły znamion wykroczenia i opatrywał swoje orzeczenia wspaniałymi uzasadnieniami, w których powoływał się wprost na Konstytucję oraz orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Niestety, jego przypadek pokazuje, że naciski, o których rozmawiamy, już przybierają wymiar bardzo realny. Bo próbuje się odsunąć od pewnej kategorii spraw tych sędziów, którzy orzekają niezgodnie z oczekiwaniami władz.

 


Może to prowadzić do efektu mrożącego? Inni sędziowie to widzą.

Trzeba się liczyć z różnymi reakcjami. Na szczęście zaktywizował się dość szeroki front obrony sędziego Bilińskiego. Niezależnie jednak od tej konkretnej sytuacji, próby wywołania efektu mrożącego mają miejsce na szerszą skalę. Najgorsze jest to, że efekt mrożący może okazać się zaraźliwy. Po kolejnych takich akcjach, jak przeciwko sędziemu Tulei, sędzi Maciejewskiej,  czy przeciwko sędziemu Bilińskiemu, wywieranie dalszych nacisków na osoby jeszcze niedotknięte represją może okazać się coraz łatwiejsze. Władza dąży do tego, by nie musieć nawet nic mówić, by było wiadomo, czego oczekuje. To jest taka sytuacja jak opisana w "Trzech muszkieterach" przez Dumasa, gdzie Atos swojego sługę imieniem Grimaud nauczył spełniać rozkazy „za najmniejszym gestem lub ust poruszeniem”. To przykład literacki, ale w życiu też mają miejsce zdarzenia, po których ludziom nie trzeba już mówić, jak mają się zachowywać. To niebezpieczne.

Czytaj w LEX: Nowe obowiązki pełnomocników procesowych - reforma KPC >

Sędziowie zaczną się bać?

Ja wciąż wierzę, że przynajmniej nie wszyscy. Że większość sędziów wytrzyma presję władzy i jej nie ulegnie. Teraz i w przyszłości. I że śladem Mecenasa Edwarda Wendego, którego zapytano podczas jednego z wywiadów o to, czy bał się brać udział w procesach politycznych, będą mogli odpowiedzieć: „to nie była kwestia odwagi, tylko uczciwości i przekonań”.

Rusza kolejny konkurs na wschodzące gwiazdy rynku prawniczego - więcej o konkursie>>