Po pierwsze - stwierdza autor - wychodzę z założenia, że ochrona czci, w znaczeniu dobrego imienia drugiej osoby (zapewniam, że odróżniam tę wartość od chronionej w art. 30 Konstytucji godności człowieka), nie jest w hierarchii wartości postawiona niżej od wolności słowa. Świadczy o tym przede wszystkim treść art. 233 ust. 1 Konstytucji RP, w którym wymienia się wolności i prawa człowieka niepodlegające ograniczeniom nawet w czasie stanu wojennego i wyjątkowego. Nie jest więc tak, że wolność słowa może, zgodnie z porządkiem konstytucyjnym, prowadzić do zlekceważenia ochrony czci.
Utrzymanie penalizacji zniesławienia, zgodnie z tym, co orzekł TK 30 października 2006 r., nie narusza wynikającej z art. 31 ust. 3 Konstytucji zasady proporcjonalności. Zasadę tę może naruszać jedynie intensywność reakcji karnej. Uważam więc, że należy wyjść naprzeciw stanowisku ETPCz oraz rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i w przypadku przestępstwa zniesławienia wykluczyć zagrożenie karą pozbawienia wolności. Oczekiwany poziom debaty publicznej wymaga posługiwania się argumentami opartymi na faktach, a nie argumentami świadomie fałszywymi. Nie widzę natomiast żadnych argumentów za ochroną – w imię wolności słowa – zniesławień, które zawierają wprost wskazanie na wymyślone fakty.
Po drugie, dzisiejszy stan prawny nie jest jednoznaczny odnośnie tego, czy znamiona art. 212 § 1 lub 2 k.k. obejmują tylko pomówienia, które są nieprawdziwe albo co do których ustawa sama wyklucza możliwość przeprowadzenia dowodu prawdy (art. 213 § 2 k.k.), czy też zakresem karalności zniesławienia dokonanego publicznie objęte są również pomówienia prawdziwe. Nowelizacja Kodeksu karnego powinna pójść w kierunku takiego ustalenia znamion zniesławienia, aby karalnością objęte były wypowiedzi wyłącznie nieprawdziwe (lub co do których ustawodawca wyłączył możliwość prowadzenia dowodu prawdy). Wszystkie wypowiedzi prawdziwe nie realizowałyby znamion tego czynu zabronionego.
Więcej: kwartalnik "Na wokandzie">>>